Rozdział 9

94 6 15
                                    

AUTOR: Zapomniałem dopisać, że w poprzednim rozdziale, Gabrysia zafarbowała włosy Janka na kolor zbliżony do naturalnego, już nie jest rudy!

Około godziny dwudziestej drugiej, stwierdziliśmy, że wyjdziemy na spacer, co było trochę szalone, bo było już ciemno. Spacerowanie po Warszawie nocą jest przyjemniejsze niż sobie wyobrażałam, tym bardziej, że przy mnie jest Janek. Czuję się przy nim komfortowo i bezpiecznie. Zachowywaliśmy się tak, jakby nie miało być jutra, jakbyśmy się ostatni raz widzieli. Janek mnie randomowo podnosił i tak nosił na rękach jak małe dziecko. Silny chłopak. (Autor: JA PRZEPRASZAM JFKFKFKF)

Poczułam kilka kropel wody na twarzy. Zaczęło padać. Mam nadzieję, że Janek też lubi deszcz, bo ja kocham.

J: Widzisz to? Zaczęło padać.

G: Niunia, a ty lubisz deszcz?

J: No lubię lubię fajny je- czy ty mnie nazwałaś niunia?

G: Może...

J: Wracając do deszczu, to uwielbiam.

G: Od małego deszcz mnie relaksował. Nie wiem, po prostu tak mam.

*Po chwili spacerowania Janek wystawia rękę do Gabrieli*

J: Czy pani zechce ze mną zatańczyć?

G: Nie ma muzyki...

J: Niech deszcz będzie muzyką.

Oczywiście, wzięłam go za rękę i tańczyliśmy. Zawsze mi się to marzyło. Myślałam że będzie dosyć niezręcznie, ale było nawet przyjemnie. Ciągle się śmialiśmy i cali zmokliśmy. Poczułam się jak dziecko. Pamiętam jak tak tańczyłam z tatem gdy jakieś festiwale leciały w telewizji. To było jeszcze zanim pochłonęła go praca. Mało go widziałam po tym jak skończyłam mniej więcej 6 lat.

Tańczyliśmy jak księżniczki z księciami w bajkach Disneya, a ludzie patrzyli na nas jak na wariatów, lecz nam to nie przeszkadzało. Liczyło się to, że bardzo dobrze się bawiliśmy.

G: Jezu, ale się zmęczyłam.

J: Zmęczyłaś? Już?

G: Nie mam aż takiej dobrej kondycji jak ty, dostaję zadyszki po przejściu pięciu metrów.

J: No nie gadaj...

G: To co teraz? Nie chce mi się iść do domu jeszcze.

J: Chcesz iść na most? Fajne tam są widoki.

G: ...

J: Przepraszam! Nie chciałem ci przypominać... Jak chcesz, to możemy pójść gdzieś indziej.

G: Nie, chodźmy na most.

Droga na most była krótsza niż się spodziewałam, ale i tak była trochę długa. Gdy się tam dostaliśmy, byłam zahipnotyzowana widokami. Rzeka, w której odbijał się księżyc z gwiazdami i wieżowce z daleka. Usiedliśmy na chodniku przy samej bramce (a babcia mówiła żeby nie siadać na beton...) i rozmawialiśmy na różne ciekawe tematy.

J: W sumie... Kiedy pierwszy raz mnie zobaczyłaś?

G: Pamiętasz tłum ludzi za tobą dzień przed tym, jak się poznaliśmy?

J: No, tak.

G: To wtedy cię otoczyli więc chciałam zobaczyć co się dzieje, więc spytałam się jakiejś typiary a ona "No PrZeCiEż To JaNn, JaK mOżEsZ gO nIe ZnAć". Wtedy jak wróciłam do domu wyszukałam cię i zobaczyłam twoje piosenki. Nie bij mnie za to co powiem, ale twierdziłam że jesteś średni, ale moje zdanie się zmieniło później.

J: Jezu, ale historia. No ale popatrz na mnie, jak mogę być "średni"....

G: lookatme lookatme lookatme

J: Ale fanka...

G: Wolę termin fangirl, ale ok.

J: Powinnaś mieć odznakę "największy fangirl Janna na świecie".

G: No wiadomo. A tak w ogóle, która jest godzina?

J: Już pierwsza.

G: ŻE CO?

J: Szybko minęło, co nie?

G: Bardzo szybko. A ja ci przypominam, że moi rodzice nas odwiedzą.

J: Cholera...

G: Cholera? Na tyle cię stać?

J: Gabriela przestań mnie dręczyć. (Autor: Dodałbym jeszcze tą emotkę: 😭)

G: Dręczyć??

J: Dobra, chodźmy do domu, musimy się wyspać.

Gdy wróciliśmy do domu, szybko się wykąpaliśmy i poszliśmy spać. Najwidoczniej byliśmy bardzo zmęczeni, bo zasnęliśmy prawie natychmiast.

Następny dzień, ósma rano

Janek mnie obudził o ósmej, musieliśmy zrobić jakieś jedzenie, skoro moi rodzice przyjeżdżają.

Upiekliśmy kurczaka i ziemniaki (a tak naprawdę to Janek, ja mu pomagałam przyprawiać tylko). Ja jeszcze robiłam sałatkę, szykowałam ogórki, pomidory, szynki, itp. Wyglądało to jak typowa impreza Polaków. Wtedy dostałam SMS-a od mamy, że przyjadą niedługo.

Godzina później [13:30]

Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Już przyszli. Byliśmy bardzo zestresowani ich wizytą, nie wiedziałam, czy moi rodzice polubią Janka. Otworzyłam drzwi i jak się spodziewałam, ujrzałam moich rodziców, Kasię i Arka Jabłonowskich.

Rodzice weszli do salonu, pierwszy raz zobaczyli Janka i uścisnęli dłonie. Wszyscy usiedli przy stole i zaczęliśmy rozmawiać.

K: Więc, Janku, kto piekł tego kurczaka?

G: Mamo...

J: Ja, ale Gabrysia przyprawiała.

K: No, powiem, że dobry wam wyszedł.

Moja mama chyba polubiła Janka, ale nie mam pewności co do tata. Usłyszałam szeptanie po mojej lewej.

A: Gabrysiu..

G: No?

A: A ten twój Janek to napewno nie jakiś pedał?

G: Tato... Błagam cię...

Ta cała ich wizyta wydawała się bardzo długa, okropnie się stresowałam tym, chociaż byli to moi rodzice. Około osiemnastej pojechali do domu, a my byliśmy zmęczeni. Zdecydowaliśmy się na obejrzenie losowego filmu na Netflixie. Trafiliśmy na jakiś nudny badziew i zasnęliśmy po około 15 minutach.

Rozdział 10 już wkrótce!

Ten rozdział był już planowany od dłuższego czasu, więc cieszę się, że wkońcu mogę o tym napisać. Napiszcie co sądzicie o tym rozdziale w komentarzu!

You deserve a love that stays | JannOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz