Rozdział 8

129 6 6
                                    

Bartłomieju?!!!Witam Polsko w zaśnieżonej małopolsce!

+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+

Od tamtego czasu minęło kilka lat. Teraz Eri ma sześć lat, ja mam już piętnaście. Jest dla mnie jak młodsza siostra... i przyjaciółka, jedyna.

Niestety, miałem rację. No przynajmniej po części. Badania na Eri nie przystały na pierwszym razie. Dlatego, jej ręce teraz pokrywały w większości bandaże.

Ostatnio prawie udało jej się uciec. Z tego co mi mówiła wpadła na jakiegoś nastolatka w moim wieku, opowiadała że w jego ramionach czuła się dobrze... bezpiecznie. Jednak później wróciła, cała rozstrzęsiona. Bała się, że Kai zrobi coś temu chłopcu.

Czasem jestem zdziwiony jak ona może tak myśleć o innych, gdy wolność stała przed nią otworem. Zgaduje, że myślała też o mnie... ale sam nie wiem czy to prawda.

Z jednej strony cieszyłem się, że miała szansę na ucieczkę, jednak z drugiej strony, wtedy ja bym tu zastał... kto wie może nawet poniósł bym pewną część kary za nie zatrzymanie jej.

I tak ją poniosłem ale znając Kai'a przez kilka lat, windując go raz na jakiś czas... wydaje mi się, że przez to iż Eri nie udało się zbiec postanowił załagodzić moją karę...chyba. Sam nie wiem.

Dla mnie jest potworem, który tylko czasem wyrażę jakieś cechy człowieczeństwa lub empatii, kto normalny zamyka dzieci w jakimś odizolowanym ośrodku i robi z nich stwory. Można powiedzieć, że mi się poszczęściło będąc jednym z wyjątkowych dzieci i nie wyglądając po prostu...brzydko. Ja mam nadal taką samą karnację, gdy inni mają ja różną... nienaturalną. Ja nadal mam włosy, tylko trochę jaśniejsze albo może nawet, toksyczne zielone i dłuższe, gdy niektórym te włosy wypadają.

Jedyne czym się różnie od innych to oczy. Ponieważ mam je... chyba czarne. Trudno mi to stwierdzić, bo od czasu gdy tu trafiłem nie miałem okazji przyjrzeć się swojemu odbiciu. I mam ich kilka. Chyba 8 oczu jak u pająka!

Chyba moje ciało ukształtowało na pająka. Umiem wspinać się po ścianach, umiem wytwarzać nić, no i mogę ugryźć! I jestem silny! No i jak się wkurzę to mogę być straszny i agresywny! Ale czy jest się czym chwalić? Zapewne nie! No i umiem coś jeszcze ale nie wiem jak to nazwać, kiedyś coś wymyślę.

KATSUKI

urtka od cmentarza skrzpneła, a ja przez nią przeszedłem. Przechodziłem pomiędzy rzędami nagrobków szukając jednego imienia.

Izuku... Izuku... Izuku Midoriya.

Kucnąłem i ułożyłem kwiaty na kamiennej płycie. W tym roku uznali Deku za zmarłego, nie jestem w stanie się z tym pogodzić. Nie mogę uwierzyć, że Inko przestała wierzyć w to, że on jeszcze żyje tak samo stara torba. Pomimo tego, nadal idę nad jego grób mimo tego iż nie ma tam jego ciała i pomimo tego, że kurwa on żyje! Musi żyć!

Zacisnąłem oczy, w których zbierały się łzy.

Kurwa Katsuki nie płacz... nie jesteś jakąś jebaną ciotą.

Na płycie znajdowały się dwa znicze i dwa kwiaty, które przed chwilą przyniosłem. Były to pajęcze lilie. Znak nieszczęścia, odrodzenia, śmierci, życia po śmierci, ostatniego pożegnania, porzucenia i katastrofy... nie wiem czemu Izuku je sobie upodobał, chociaż muszę przyznać, że są niczego sobie.

- Więc... podobno dziś Kenji wbiegł na jakiegoś bachora. Musimy ją ocalić i powstrzymać tego całego Kai'a jakaś tam srakuza z niego, za kilkanaście dni. I tak ta akcja jest skazana na porażkę, bo ja w niej nie uczestniczę! Czemu ja tam nie idę? Uggghhhh... ale ten Kenji tak... wydaje mi się, że byś się z nim dogadał... chociaż jest trochę dziwny, z resztą sam nie wiem czy byś go polubił bardzo mało pamiętam, z okresu gdy  jeszcze byłeś, więc nie wiem kto z mojej klasy by się z tobą zaprzyjaźnił. Zawsze byłeś miły to na pewno, więc jestem pewny, że każdy by cię polubił.

Po moim policzku spłynęła pojedyncza łza.

- Cholera Deku, co jeśli naprawdę jesteś martwy... - zacisnąłem wargi w wąską kreskę.

Szybko wstałem i tak samo szybko wyszedłem z terenu cmentarza.

Kilkanaście dni później.

•IZUKU•

Właśnie bawiłem się z małą Eri zabawkami, które wyjątkowo Kai pozwolił jej wziąć. Ja byłem r-rycerzem i smokiem, a ona była księżniczką. Ja musiałem ją uratować z opresji smoka a wtedy rycerz i księżniczka zostaną najlepszymi przyjaciółmi. Powiedziała, że gdyby się pobrali to byłoby dziwne, bo powinna pobrać się z księciem. A kiedy skończyliśmy się bawić postanowiła sama urządzić ślub księżniczki z księciem. Eri robiła to wszystko z uśmiechem, nie wiem jak ona mogła przejść to wszystko i wciąż się uśmiechać nie wiem czy jest to szczery uśmiech, ja nie umiem tak dobrze odgadywać emocji tak jak ona. Nie pamiętam kiedy ja ostatnio się szczerze uśmiechałem, więc nie wiem jak to jest jak się czujesz, jak wyglądasz.

Kilka godzin później

Nagle usłyszeliśmy trzaski krzyki, a już po chwili do pokoju wbiła Wakako, która wyglądała na przestraszoną?

- Bierze Eri i idziemy, szybko! - krzyknęła. Nie wiem o co chodzi, ale jeśli ona się boi to sprawa jest poważna.

złapałem Eri za rękę i wybiegłem z nią przez drzwi. wyglądała na zdezorientowaną, ja sam też nie wiedziałem o co chodzi. Ale wszytko się wyjaśniło, gdy odwróciłem wzrok od Eri.

Korytarz był cały poniszczony i tak jak mogłem zauważyć bohaterowie biegli w dół korytarza.

Wakako, odwróciła się w naszą stronę i przyłożyła palec do usta, byśmy się przymknęli.

Przełknąłem ślinę.

To była nasza szansa na ucieczkę. Bohaterzy przyszli nas uratować.

Spojrzałem na Eri. Ona też wydawała się rozumieć powagę sytuacji.

Zaczęliśmy przemieszczać się w odwrotną stronę niż bohaterzy. Kierowaliśmy się, chyba, w stronę wyjścia. Zobaczę prawdziwą świecąca kule! Chociaż... jest jeden problem... Wakako będzie chciała zabrać nas jak najdalej. Ja ją łatwo zabije, ale do z Eri? Nie chce by patrzała na śmierć jakieś osoby, chociaż o tak ją widziała, wiele, wiele razy. Ale czy musi widzieć ją więcej razy? Chyba będzie musiała...

Więc szybki plan był taki. Wychodzimy na zewnątrz ja ją zabijam, a później czekamy aż wszystko się skończy, jeśli bohaterzy wygrają... proszę niech wygrają...

Po chwili znaleźliśmy się już na zewnątrz, a ja zabrałem się za robotę...

Siedzieliśmy właśnie pod ściana jednego z domów. Eri się do mnie przytulała a ja przytulałem ją.

Po dłuższej chwili,  ostrożnym krokiem w naszą stronę zbliżał się, chyba bohater, miał na sobie dziwna szal... on nazywał się Izuwa? A pseudonim... iserhid? Nie, nie to nie ma sensu...

- Hej, wszystko okej? -  nie zauważyłem jak podszedł do nas i przy nas ukucnął.

- Uratujesz nas?

+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+

Witam powracam z zmarłych😓

Jak ktoś by chciał może dać pomysły, uwagi i inne bzdety dotyczące opowiadania —————————————->

Żegnam widzimy się kiedyś (za 500 lat)

Eksperyment 1058.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz