Rozdział 9

120 7 8
                                    

Nudzi mi się😢 Przy okazji chce wam podziękować za tyle gwiazdek i wyświetleń <3

+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+

- Co?

- C-czy nas uratujesz? - ponownie spytała się Eri.

- Tak, po to tu przyszliśmy... A- a ty kim jesteś?

- Mogę zapytać się ciebie o to samo. - warknąłem. On... on nie może zabrać mi Eri... Nie!

W moich oczach zebrały się łzy... ja nie chce jej stracić... nie.

Z mojego gardła wydobył się szloch... proszę ja nie chcę.

- Nie... nie zabierzesz jej ode mnie prawda...? - zapytałem z nadzieją w głosie.

- Tak, po prostu idźcie za mną, dobrze? - mówił do mnie wolnym, spokojnym i uspokajającym, przyjemny dla ucha głosem, albo raczej do nas.

- Chodź, Eri pójdziemy z panem. On zabierze nas w bezpieczne miejsce. - dziewczynka delikatnie pokiwała głową i powoli wstała. Co również uczyniłem. Bałem się tak cholernie, nie chcę ginąć, nie chcę by Eri również się coś stało. Ale musiałem mu zaufać, może faktycznie mówił prawdę i naprawdę chce nas uratować? w końcu rozpoznałem w nim bohatera, ledwo ale jednak. Tak naprawdę jedynymi bohaterami, których pamiętałem byli All Might, Endeavor, Beast Jeans. I kilku innych, których kojarzę tyko z wyglądu. Trochę lat minęło...heh...

Kiedy wyszliśmy z uliczki oślepiły mnie promienie tej żółtej kuli...! Słońce! Tak to na pewno było słońce. Przyzwyczajenie się do światła zajęło mi chwilę. Dziwne, gdy wypadliśmy z budynku słońce tak nie raziło moich oczu. Może to przez adrenalinę? Zapewne.

Dobiegliśmy do ,,bezpiecznego miejsca" i tam spędziliśmy półtora godziny. Przez ten czas kilku innych bohaterów i młodych ludzi w strojach, próbowało podejść do mnie i do Eri, ale gdy tylko się zbliżali warczałem na nich. Mówili, że chcą się upewnić czy wszytko z nami w porządku lecz ich nie słuchałem. Już wystarczy ze zaufałem temu czarnowłosemu!

Po tym czasie wszytko się chyba skończyło. W następnej chwili przyjechała karetka, po mężczyznę, który został przebity, kolcem? W tamtej chwili natychmiastowo zasłoniłem dziewczynce oczy. Wystarczy jej widoku krwi... na dziś. Wątpię aby się z tego wymigał. Z wyglądu kogoś mi przypominał... nie wiem kogo. Napewno nie będę w stanie sobie przypomnieć. Wyraz twarzy tej osoby w moim umyśle pamiętałem ledwo, jak przez mgłę.

Później Earserhead zabrał nas dziwnie wyglądającego pudełka z kołkami. Siedzenia w tym pudle było... wygodne... nawet lepsze od łóżka.

Teraz siedziałem w rogu pokoju... Pan Aizawa mówił, że był to akademik nauczycieli. Miejsce gdzie wszyscy nauczyciele w U.A mieszkali.

Eri najwyraźniej jest bardziej ufna, bo teraz siedziała na rogu miękkiej kanapy, i odpowiadała na podstawowe pytania, takie jak ulubiony kolor, zwierzę i takie rzeczy. Ona sama chyba nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Nie widziała dużo zwierząt, ale zna dużo kolorów. No, tak to jest

Oni też próbowali do mnie podejść, ale przekonanie, że przyszli tylko po to by wzbudzić w nas zaufanie, a później... skrzywdzić było zbyt duże. Oni nie mogli nie chcieć nas skrzywdzić... oni... oni.

- K-kumo?

- T-tak? - szybko podniosłem głowę i spójrzałem na zmartwioną twarz dziewczynki.

- Wszystko okej?

- U mnie? Tak, tak Eri wszystko okej! Ja tylko muszę sobie, pomyśleć wiesz? Ta sytuacja trochę mnie przytłacza. To jest dla mnie nowe...

- Aha... rozumiem ale jakbyś chciał to możesz przyjść do Pana Aizawy!

- Rozumiem, dziękuje.

+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+x+

Ogólnie zrobiłam rozdział o wiele krótszy niż chciałam ale dawno nie było i czułam się z tym źle🥲

Eksperyment 1058.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz