1

686 46 0
                                    

-Yo Chen! - usłyszałem za sobą. Odwróciłem się i zobaczyłem jak Sehun biegnie w moją stronę, a raczej leciał. Entuzjazm bił od niego na kilometr.
-Coś ty taki szczęśliwy? - zapytałem, lekko uderzając go w ramię.
- Pamiętasz jak mówiłem ci o tym chłopaku rok wyżej? No wiesz ten najprzystojniejszy we wszechświecie...
- Tak tak - przerwałem mu. Jak mógłbym nie pamiętać prawie półtora godzinnego wykładu o przecudownym Luhanie.
- No więc - niczym nie przejęty kontynuował. - Wiesz, że jutro jest mecz? Wiesz, prawda?
Zaczynało mnie irytować jego podniecenie na samą myśl o blond chińczyku.
- Możesz przejść do rzeczy? - Wywróciłem oczami.
Za tą oznakę zniecierpliwienia obejrwałem w tył głowy.
- Jako mój przyjaciel powinieneś przynajmniej udawać, że cię to interesuje! Ale spokojnie chen chen jestem zbyt podekscytowany żeby się na ciebie złościć. Więc...- chwila ciszy, żeby zbudować napięcie. - Luhan zaprosił mnie na ten mecz żebym mu kibicował! Powiedział że będzie patrzył czy przyszedłem i czy na pewno dobrze mu kibicuje, bo od tego zależy jak będzie grał! Rozumiesz to?! JA BĘDĘ DECYDOWAŁ O JEGO GRZE! JA OH SEHUN!
-Gratulacje Hunnie-poczochrałem mu włosy. - Mówiłem ci że to nie jest platoniczne uczucie.
-Dobra dobra, wiem że mówiłeś to tylko dlatego, żebym przestał o nim gadać-żachnął się.
No co ty nie powiesz.
-W co ja mam się jutro ubrać! Może na niebiesko? W końcu to barwy naszej drużyny? Ale jestem przejęty! Spadam chen chen! Trzymaj się!
Nawet nie czekając na moją odpowiedź puścił się biegiem do domu.
Westchnąłem ciężko, dobrze że dzisiaj piątek. Poprawiłem plecak i ruszyłem w kierunku wyjścia ze szkoły.

Am I worth it?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz