7

466 50 0
                                    

Wpatrywałem się tak w niego z otwartą buzią. Co on tu robi? Nie bawi się świetnie z Jonginem?
-To ja już lecę!-zawołał Sehun.-Wyjaśnijcie sobie wszystko a jak już nastąpi wspaniały happy end to zadzwońcie. Narazie!
Tak szybko jak się pojawił, tak się ulotnił.
Suho cicho odchrząknął.
-Pewnie wciąż jesteś na mnie zły i naprawdę ci się nie dziwię, ale chciałbym ci wszystko wyjaśnić. Zasługujesz na to.
-Nie musisz mi niczego wyjaśniać-odparłem chłodno.-Kim dla ciebie jestem, żebyś musiał mi się tłumaczyć?
Widząc jego minę na te słowa, mentalnie uderzyłem się w twarz. Coś zakuło mnie w klatce piersiowej.
-Przepraszam-powiedziałem.-Po prostu ja...
-Rozumiem-przerwał mi.-To ja powinienem przepraszać. Mogę usiąść? Tak chyba będzie wygodniej.
Z tego wszystkiego nie zwróciłem uwagi, że w porównaniu do niego wciąż siedziałem na kanapie.
Skinąłem głową na miejsce obok.
Ten usiadł we wskazanym miejscu i dopiero po chwili zaczął mówić.
-Wiem, że nigdy nie mówiłem zbyt wiele o sobie, przez co niewiele o mnie wiesz. Szczerze mówiąc, jakoś nigdy specjalnie nie miałem znajomych. Mój ojciec był bardzo, a raczej jest, bardzo bogatym biznesmenem. Prowadzi jedną z największych i najbardziej znanych firm w Korei Południowej. Mama za to jest bardzo szanowaną i znaną adwokat. Nigdy niczego mi nie brakowało, oprócz uwagi i zainteresowania rodziców. Później się przyzwyczaiłem, ale nienawidziłem tego, że mieliśmy wszystko na wyciągnięcie ręki. Pieniądze nie stanowiły żadnego problemu. Piękny, duży dom, samochody... Myślisz pewnie, że takie życie to bajka. Otóż nie do końca. Moi ówcześni znajomi, a raczej ludzie, którzy chodzili za mną krok w krok liczyli tylko na pieniądze, znajomości i status społeczny. Nigdy nie chcieli poznać mnie Junmyeona, tylko tego słynnego syna i dziedzica spółki. To było cholernie męczące, wiesz?
Przerwał na chwilę. Nie poganiałem go, widziałem że te wspomnienia nie są dla niego przyjemne i byłem naprawdę zaskoczony, że chce się nimi ze mną podzielić.
-Rok temu-wrócił do swojej opowieści.-Powiedziałem rodzicom, że jestem gejem. Nie zaakceptowali tego. Ojciec krzyczał, że jestem jego jedynym synem, zastępcą. Jakim prawem nie dam mu wnuków, synowej? Co ludzie powiedzą?
Zaśmiał się gorzko.
-Wiesz co zrobili moi wielce wspaniali rodzice?-spojrzał na mnie smutno.-Wyrzekli się mnie. Powiedzieli, że wolą nie mieć dzieci w ogóle, niż mieć syna homoseksualistę. Oczywiście użyli bardziej obraźliwego zwrotu, ale to nieważne. Odcięli mnie od siebie. Zostałem wykreślony z testamentu, tak jak z rodzinnego indeksu. Wielce szanowani państwo Kim-prychnął wściekle.-Na szczęście miałem osobne konto, na które wpłacałem część mojego kieszonkowego, które można było porównać do niejednej dwumiesięcznej wypłaty. Rodzice nie wiedzieli, że miałem takie konto, więc nie mogli mnie od niego odciąć. Uzbierała się na nim niemała kwota. Za te pieniądze kupiłem mieszkanie tutaj, zapisałem się do szkoły... Zacząłem nowe życie. Nie chciałem poznawać nowych znajomych, miałem, można powiedzieć świeże rany, których nie chciałem rozdrapywać.
Wtedy natknąłem się na małą kawiarnię. Nie wiem czy kojarzysz, pracuje tam super przystojny kelner-uśmiechnął się delikatnie, patrząc na mnie z ukosa.-Nazywa się jakoś tak francusko... Amore?
-Adore-odparłem, odpowiadając uśmiechem.
-Właśnie-ucieszył się.-No więc, nie wiem czy uwierzysz, ale gdy przyszedłem do nowej szkoły, nowej klasy... wiesz kogo spotkałem?
-Super przystojnego kelnera?-zasugerowałem.
W całym pomieszczeniu rozbrzmiał jego dzwięczny śmiech.
-Też znasz tą część?
Przytaknąłem.
-Więc pozwolisz, że dokończę moją perspektywę-wzrok skierował na swoje dłonie.-Zaprzyjaźniliśmy się, wraz z Sehunem, Luhanem, Kaim i D.O-ostatnie słowo wymówił z wyraźną niechęcią.
Spojrzałem na niego z lekkim zdziwieniem. Czyżby Suho nie przepadał za Kyungsoo tak jak ja za Jonginem?
-Teraz czas na tą bardziej wstydliwą część-kontynuował.-Nie będę już brnął w szczegóły, ale skoro to szczera rozmowa, a raczej w większości mój monolog, to muszę to powiedzieć. Zadawałem się bardziej z Kaim, bo agjdumwtpa-wymruczał niewyraźnie pod nosem.
-Możesz powtórzyć?-zapytałem.
-Aqjmjtpjdmt.
Znowu nic nie zrozumiałem.
-Mów wyraźnie!-zawołałem.
-Byłem zazdrosny!-krzyknął.-Widziałem cię z D.O i byłem zazdrosny-dodał ciszej, wciąż nie podnosząc wzroku.
To o to chodziło?
Na mojej twarzy zagościł jeden z największych i najszczerszych uśmiechów.
-Chciałem wzbudzić w tobie zazdrość, dlatego poprosiłem Kaia o pomoc. Z resztą on tak samo chciał wywołać zainteresowanie u D.O.
Parsknąłem śmiechem. Ale Suho dalej ciągnął swoją wypowiedź.
-Wtedy gdy zapytałeś mnie w piątek, czy chcę obejrzeć jakiś film u ciebie czy coś... W środku skakałem z radości, więc zapytałem czy to randka. A ty taki speszony szybko zaprzeczyłeś. Kai to wszystko widział i przyszedł mi na ratunek. Ale ty wtedy dziwnie zareagowałeś...
-Bo byłem zazdrosny.
-Co?
-Nic nic-odkaszlnąłem.-Mów dalej.
-Chciałem za tobą iść, ale zobaczyłem jak D.O biegnie w twoją stronę-przerwał na chwilę.-Następnego dnia chciałem przyjść i wyjaśnić tamten incydent, ale jak na złość to on otworzył mi drzwi. Miał na sobie twoje ubrania i jakby nigdy nic powiedział, że jesteś pod prysznicem. Wiesz co sobie wtedy pomyślałem? Że się przespaliście, że nie mam u ciebie już żadnych szans, więc po prostu stamtąd uciekłem. Byłem wściekły, na was, na siebie... Zadawałem sobie pytanie czy jest sens walczyć? Czy jestem tego wart? Czy jestem wart ciebie?
Zatkało mnie. Nie wiedziałem, że jemu aż tak na mnie zależy.
-Junmyeon-szepnąłem.
-Daj mi skończyć, bo później nie zbiorę się z powrotem na odwagę-przeczesał nerwowo włosy.-Unikałem cię w szkole, byłem zraniony. Tyle, że musiałeś mnie wtedy zaczepić po lekcjach. Nie wiedziałem co robić i...
-I powiedziałeś, że nie jestem twoim przyjacielem i nigdy nie chciałeś, żebym nim był-dokończyłem.
-To akurat chciałem powiedzieć...
Spojrzałem na niego zaskoczony. To czemu...?
-Jednak ty nie dałeś mi dokończyć. To prawda nie jesteś moim przyjacielem, bo jesteś kimś więcej. Nie chciałem żebyś był TYLKO przyjacielem, byłem zachłanny. Chciałem ciebie tylko dla siebie, chciałem nazywać cię moim, być przy tobie, gdy się budzisz czy zasypiasz. Wciąż chcę...-spojrzał mi prosto w oczy.
-Jak możesz... jak możesz tak mówić...-nie umiałem się wysłowić.
Wstał.
-Rozumiem, że nie chcesz mnie teraz widzieć, nie dziwię ci się. Daj mi chwilę i...
-Możesz się zamknąć? Ja ci nie przerywałem-powiedziałem ostro.-Jak mogłeś być tak głupi?!
-Wiem, przepraszam już mnie nie zobaczysz, ja...
-I znowu mi przerywasz-pokręciłem głową.-Jesteś idiotą, bo nie powiedziałeś mi tego wcześniej, przez co ja też zachowałem się jak skończony kretyn. Myślałem, że kręcisz z Jonginem. Kurde! Suho! Straciliśmy tyle czasu!
-Co masz na myśli?-patrzył na mnie jak na obłąkanego.
Wstałem i mocno go przytuliłem.
-Naprawdę bardzo cię lubię-odparłem.
-N-naprawdę? Nie litujesz się nade mną?!-zawołał.
-Chyba żartujesz-parsknąłem.-Nigdy nie byłem bardziej poważny.
Objął mnie mocno rękoma w pasie.
-Nie myśl, że cię teraz wypuszczę.
-Nawet przez myśl mi to nie przeszło.
-Kocham cię chen chen-szepnął Suho.
-Ja ciebie też.

Am I worth it?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz