Z dnia na dzień zakochiwałem się w nim coraz bardziej. Ogólnie nie byłem zbyt wylewny, jednak przy tym chłopaku byłem otwartą księgą. Nieświadomie potrafiłem wyjawić mu nawet najbardziej wstydliwe sekrety. On sam nie mówił o sobie za dużo, nie chciałem go naciskać. Chociaż nie czułem się zbyt dobrze z tym, że on zna mnie tak dobrze, a ja jego niekoniecznie.Postanowiłem że dzisiaj to się zmieni.
Skierowałem się do naszego stolika na stołówce. Naszego czyli mojego, Sehuna, Luhana (którzy byli wręcz nierozłączni), Suho, Jongina i Kyungsoo. Jongin, a raczej Kai jak wolał żeby go nazywać, był kumplem Luhana z drużyny a Kyungsoo był na tym samym roku co ja i Oh. Nawet nie wiem kiedy stworzyliśmy taką zagraną paczkę. Lubiłem ich wszystkich, no może z jednym wyjątkiem. Kai.
To znaczy nie to, że go nie lubiłem, a trochę mnie denerwował. A raczej jego zachowanie w stosunku do Suho, za bardzo się do niego kleił.
-No więc-zaczął Luhan, gdy już do nich dołączyłem.-Skoro już wszyscy jesteśmy chcielibyśmy wam coś z Sehunem oświadczyć.
Spojrzenia moje i D.O skrzyżowały się, był tak samo zaskoczony i ciekawy jak ja.
-Chyba nie spodziewacie się dziecka, co?-zakpił Kai.
Za co oberwał od Sehuna.
-Uspokój się i słuchaj, dark kid!
Ten założył ręce na piersi i zrobił obrażoną minę.
-Nie jestem ciemny, tylko mam seksownie, naturalnie opaloną skórę.
I wiecznie nadmuchane ego.
Westchnąłem ciężko, ukradkiem spoglądając na bruneta obok mnie. Serce ścisnęło mi się na widok śmiejącego się chłopaka, tyle że nie śmiał się do mnie. Zauważyłem, że Kyungsoo dziwnie mi się przygląda. Szybko wziąłem się za swoje drugie śniadanie, nie słuchając o czym tak zawzięcie opowiada Lulu.Po lekcjach złapałem Suho tuż przy wyjściu z budynku szkoły.
-Hej, masz chwilę?-złapałem go delikatnie za rękę.
Uśmiechnął się do mnie, a moje serce znowu zaczęło się spieszyć.
-Jasne chen chen, o co chodzi?
Włożyłem ręce do kieszeni i spojrzałem na niego.
-Dzisiaj piątek, więc pomyślałem że może chciałbyś wpaść, obejrzelibyśmy jakiś film czy coś...
Uśmiech od razu zszedł mu z twarzy.
-To randka?-zapytał prosto z mostu.
Spojrzałem na niego speszony.
-Nie, nie!-zawołałem szybko.-Po prostu tak pomyślałem, no wiesz jutro wolne, więc...
-Przepraszam Chen-uśmiechnął się smutno.-Ale...
-Przepraszam! Długo czekasz?-usłyszałem znany głos za plecami. Odruchowo zacisnąłem dłonie w pięści.
Kai.
-Nie tak bardzo, Chen mi towarzyszył tą chwilę.
-To co idziemy?-zapytał Kai.-Idziesz z nami Chen?
Ani mi się śni!
-Nie, bawicie się dobrze-mruknąłem i ruszyłem w stronę przystanku autobusowego.
Założyłem słuchawki włączając na piosence 'Heartbreaker' G-Dragona. Już miałem wsiadać do pojazdu, gdy poczułem mocne szarpnięcie.
-Co jest?
Za mną stał zdyszany D.O.
-Wołam cię i wołam-jęknął masując sobie żebra.
Popchnąłem go przed siebie do wejścia do autobusu.
-Wsiadaj, następny mam za pół godziny.
Usiedliśmy na końcu pojazdu.
-To czemu mnie goniłeś?-zapytałem.
-Słyszałem waszą rozmowę-szepnął, patrząc na mnie tymi swoimi wielkimi oczami.
Nawet nie udawałem, że nie wiem o czym on mówi.
-I co?-westchnąłem, odwracając wzrok w stronę szyby.
-Lubisz go, prawda?
Nie odpowiedziałem. Naprawdę to takie oczywiste?
-Rozumiem cię-ciągnął D.O, nie zwracając uwagi na brak mojej odpowiedzi. Dobrze wiedział, że uważnie go słucham.
-Ja sam...
-Wiem-przerwałem mu.-Lubisz Jongina.
-S-skąd ty...?
Zaśmiałem się gorzko. To było oczywiste. Widziałem jak patrzył na mojego wroga. Ja tak samo patrzyłem na Suho.
-Myślałem że nikt nie zauważył-odparł cicho.
-Inni są ślepi-odpowiedziałem cicho. Spojrzałem na chłopaka siedzącego obok mnie.
-Kyungsoo?
-Hmm?-wciąż wpatrywał się w podłogę.
-Może ty chciałbyś do mnie wpaść? Jakoś nie mam ochoty być dzisiaj sam, a skoro i tak już jedziemy w tym kierunku...
-Jasne-uśmiechnął się.-Ja jakoś też nie mam ochoty wracać do domu.
Piętnaście minut później byliśmy na miejscu. Otworzyłem drzwi i rzuciłem bluzę na wieszak.
-Czuj się jak u siebie. Spoko, mieszkam sam-dodałem, widząc jego zdezorientowanie.
-Jesteś głodny?-zawołałem z kuchni. Otworzyłem lodówkę, w której nie za bardzo było w czym przebierać.
-Pizza?-D.O stał za mną z telefonem i ulotką w rękach.
Zaśmiałem się na ten widok.
-ZdecydowanieOglądaliśmy filmy, jedliśmy, żartowaliśmy... Było naprawdę fajnie. Kyungsoo jest świetnym przyjacielem, cieszę się że go poznałem.
-Wiesz-zacząłem, bawiąc się nerwowo palcami.
-Co jest?-zapytał.
-Myślisz...Myślisz, że Suho i Kai... Że oni razem...?-nie chciałem kończyć, a może nie potrafiłem?
Mój towarzysz westchnął cicho.
-Mam nadzieję, że nie-odparł szczerze.-Ale nie mogę przestać czuć się zazdrosny, widząc jak dobrze się dogadują. Wolałbym żeby to ze mną miał taki dobry kontakt...
Przytaknąłem, dobrze wiedziałem o co mu chodzi.
-Musimy coś z tym zrobić!-zawołał D.O.
-Ale co? Przecież nie zmusimy ich do odwzajemnienia naszych uczuć-powiedziałem markotnie.
Nagle na twarzy Soo pojawił się przebiegły uśmiech.
-Chyba mam plan.
