Prolog

475 15 10
                                    

Dni, które już na zawsze pozostaną żywym wspomnieniem.

Kobieta powoli otworzyła oczy, odczuwając silny chłód przenikający przez jej nagie plecy. Natomiast kilka sekund później jej brązowe tęczówki uderzyła twarda ciemność. Przez co nie była w stanie dostrzec niczego co, powiedziałoby jej, gdzie się znajduje. Chcąc bardziej wyostrzyć wzrok
i przyzwyczaić do panujących warunków zaczęła kilkukrotnie mrugać powiekami jednak bez skutecznie.

Ostrożnie podniosła głowę, ale od razu pożałowała swojej decyzji
i natychmiast opuściła w wyniku mocnego bólu, który przeszył jej skronie.

Minęło kilka długich chwil, kiedy leżała nieruchomo, z zamkniętymi oczami, koncentrując się na uspokojeniu pulsu w swojej głowie.

Nie wiedziała ile, leżała będąc nieświadoma a ile, mając całkowitą świadomość. Czy to są minuty, godziny a może dni? Jednak wiedziała, że leży na tyle długo, aby jej całe ciało zdążyło ścierpnąć. Postanowiła więc zebrać w sobie siły, by poruszyć, chociażby palcami. Tylko tyle, tylko delikatne poruszenie. Ale coś powstrzymywało ją, coś ciężkiego, zimnego, stalowego. Dźwięk łańcuchów ... metalicznego zgrzytu ... była przykuta do stołu.

Kiedy do kobiety dotarło, w jakiej pułapce się znajduje w jej oczach, można, było dostrzec przerażenie, serce zaczęło coraz mocniej i szybciej bić w piersiach a strach spotęgował odczuwane już wcześniej przez kobietę zimno.

Doświadczenie było odległe, jakby przez warstwy tłumienia, ale czuła, że leży na twardej, zimnej powierzchni. Przypominało to metal ... metalowy stół.

Gwałtownie rozbłysła lampa nad stołem, a ona znowu zasłoniła oczy, jak gdyby instynktownie broniąc się przed natarczywym światłem.

Kobieta ponownie otworzyła oczy.
W jednej chwili wszystko było czarne, a teraz... teraz było tylko białe. Zamknęła je znowu, a potem powoli, ostrożnie, otworzyła. Jej oczy próbowały zrozumieć, co widzą, ale światło było zbyt jasne, zbyt intensywne. Próbowała otworzyć oczy i skupić wzrok na czymkolwiek, ale to sprawiało tylko, że pulsujący ból w jej skroniach stawał się jeszcze silniejszy niż wcześniej.

Nagle poczuła na swoim udzie rękę. Zimną, drżącą rękę, która powoli przesuwała się w kierunku jej miejsc intymnych. Czy to był sen? Koszmar?

- Proszę... nie rób mi tego! ... - wyszeptała, niewiele więcej niż szept. Ale był to głośny, stanowczy szept. Próbowała się wydostać, ale stalowe ograniczenia zaciskały się jeszcze mocniej na jej nadgarstkach
i kostkach.

Jednak mężczyzna nie słuchał. Jego dłoń nie przestawała dotykać każdego milimetra jej ciała i coraz częściej zatrzymywała się na jej łechtaczce.
W jej ciele rosło napięcie, groza oraz obrzydzenie do samej siebie. Chwilę później poczuła, jak coś zimnego, stalowego, wbija jej się w ramie.

- Nie... - wykrzyczała rozpaczliwie, chcąc skulić się w kłębek. Tak, aby mężczyzna nie miał dostępu do jej okolic intymnych. Jednak kajdanki uniemożliwiały obrót na bok. Więc kobieta cały czas leżała zrezygnowana na plecach, z oczu ciurkiem płynęły łzy a jej ciałem, wstrząsały spazmy płaczu. Jedynym życzeniem kobiety w tamtym momencie było, aby nieznana jej osoba zostawiła ją w spokoju, a to wszystko okazało się koszmarem sennym.

Jej krzyk wypełnił pomieszczenie. To było ostatnie, co pamiętała przed ponownym zanurzeniem się
w ciemności.

_____

Hejo! Dajcie znać jak wrażenia. Do następnego.

Pośród wspomnień kości - Natalia i MarekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz