3 cz.2

312 14 4
                                    

Natalia

- Chciałabym już dzisiaj zacząć porządki. - oznajmiłam, odrywając się od Marka.

- Mieliśmy ciężki tydzień w pracy, lepiej będzie jak, odpoczniesz. - powiedział z troską, patrząc w moje oczy.

- Marek, nie jestem zmęczona. - wywróciłam oczami, po czym wzięłam kubek ze stolika i wyniosłam do kuchni.

- W takim razie odwiozę Cię i od razu pomogę. We dwójkę pójdzie szybciej. - zaproponował z innym uśmiechem niż zwykle. Tak jakby zalotnie a może to już mi coś się przewidziało.

- Chętnie skorzystam z tej propozycji. - odrzekłam z lekkim uśmiechem, kierując się do przedpokoju.

♡♡♡

Gdy przekroczyłam wraz z Markiem próg swojego mieszkania, atmosfera natychmiast się zmieniła. Przeszłość, tak bogata we wspomnienia, zaczęła ożywać w każdym kącie pomieszczenia. Od razu rzuciły mi się w oczy zdjęcia stojące na
komodzie, na których byłam uśmiechnięta, szczęśliwa i miałam obok swoje szczęście.

Wchłaniałam wspomnienia, zarówno te radosne, jak i te, które wydawały się być utracone na zawsze. W sercu miałam całą gamę uczuć, a obecność Marka tylko je potęgowała. Zmieszane emocje były wręcz przytłaczające, ale postanowiłam, że muszę stawić im czoła. Mój wzrok skierował się na zdjęcie, na którym stałam w objęciach Arka. Ten obraz z czasów, kiedy miłość była jeszcze prawdziwa, był jak uderzenie młotkiem. Zdjęcia przedstawiające szczęśliwe chwile, ale również te, które były świadkiem upadku związku, wróciły ze zdwojoną siłą.

Nie mogłam dłużej znieść tego, że moje emocje były tak mocno splatane. Coś we mnie pękło. Wzruszenie, ból, gniew to wszystko wybuchło w moim wnętrzu. Moje ruchy były impulsywne a wściekłość i smutek naprowadziły mnie na komodę. Jednym ruchem zrzuciłam ramki. One zaczęły spadać na podłogę, a dźwięk tłuczonego szkła rozbrzmiał w całym pokoju. Gdy wszystko leżało rozbite, oparłam się o mebel i pogrążyłam się w desperackim płaczu. Był to wyciszony krzyk duszy, która przeszła zbyt wiele, by móc dłużej trzymać te emocje pod kontrolą.

Marek

Trudno było mi patrzeć na Natalię
w tym stanie. Stałem w bezruchu, rozdarty między chęcią pomocy
a obawą, że może to naruszyć jej prywatność i przestrzeń. Ale
gdy jej płacz stał się jeszcze głośniejszy, w końcu podszedłem
i z mocnym, ale delikatnym gestem objąłem ją. Nie dbałem o to, czy Natalia chce tego, czy
nie teraz potrzebowała bliskości i wsparcia, niezależnie od swoich wątpliwości.

Jej pięści zaczęły uderzać w moje ramiona i klatkę piersiową. Ciało odruchowo reagowało na ból, ale nie zamierzałem w żaden sposób sięgnąć po siłę. Ten czyn na zawsze pogrzebałby naszą relację na zawsze a tego, nie chcę. Pozostawałem przy niej, oddychając z nią w tym samym
rytmie. Każdy cios był jak wyrażenie tych wszystkich zranionych uczuć, które Natalia tłumiła w ostatnim czasie.

Minuty płynęły, a płacz stopniowo słabł, aż w końcu opadł do spokojniejszego szlochu. Trwałem
w swoim umocnionym objęciu jak skała w czasie burzy. Natalia czuła się wyczerpana, ale też w jakiś sposób uwolniona. Było to oczyszczenie, proces, który musiała przejść, by móc stawić czoła swoim emocjom.

Gdy w końcu się uspokoiła, spojrzała na mnie. W jej oczach było zmęczenie, ale też pewna ulga. Delikatnie mnie od siebie odepchnęła, dając do zrozumienia, że teraz
musi sama odnaleźć równowagę. Ze spokojem przystałem na to, wiedząc, że czasem trzeba dać przestrzeń komuś, kto przechodzi przez trudne chwile.

Natalia usiadła na podłodze, opierając plecy o komodę. Spojrzała na mnie
i uśmiechnęła się blado, ale szczerze.

- Dziękuję. - powiedziała, a jej głos
brzmiał cicho, ale był pełen wdzięczności.
- Nie wiem, co bym bez Ciebie zrobiła.

Złapałem lekko jej podbródek tak, aby na mnie spojrzała i posłałem czuły uśmiech. Kiedy patrzyliśmy na siebie, po policzku Natalii zaczęła spływać pojedyncza łza, którą od razu kciukiem wytarłem. Zamiast od razu, po tym zabrać dłoń ja nadal lekko muskałem kciukiem jej policzek. Mróz przyglądała mi się
z ciekawością. Tak bardzo chciałem ją pocałować. Jednak rozum wygrał z sercem i zamiast skorzystać z okazji tak po prostu, zabrałem rękę.

- Marek... chcę zostać sama. - oznajmiła krótko.

- Jasne, jakbyś czegoś potrzebowała, to dzwoń. - skinąłem głową ze zrozumieniem, po czym podniosłem się z podłogi i ruszyłem do drzwi.

- Jak będę wracać, to zadzwonię do Ciebie.

Pośród wspomnień kości - Natalia i MarekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz