XXV. Czemu nie wiem..?

30 2 1
                                    


Siostra Li'ego wpadła na pomysł, by razem posiedzieć przed domem i popatrzeć na ostatnie spadające listki z drzew. Na zewnątrz było już jednak chłodnawo, to wzięli sobie większy koc. Baldie miał niedługo do nich dołączyć z jakąś niespodzianką. Przysiedli pierwsi przed drzwiami, a chłopak wziął przy okazji małą pod ramię, by było jej jeszcze cieplej.

Po jakimś czasie przyszedł krótkowłosy chłopak z kubkami z ciepłą czekoladą. Na pierwszy rzut oka można by powiedzieć, że ta chwila miała charakter niezwykle radosny, lecz ostatecznie swoim chłodem zwiastowała tylko nieuchronne rozstanie, które niebawem miało im się przydarzyć.

Ich matka zapragnęła wyprowadzki i, oczywiście, zamierzała zabrać Lin ze sobą. Z tego co dał radę zrozumieć, kobieta obrała sobie za cel inny kraj, więc, zapewne, już więcej nie dane im będzie się zobaczyć.

Baldie rozdał im po kubku, a sam wślizgnął się obok pod koc. Li odłożył swój na razie na bok, by objąć też chłopaka.

— Hej, mała. — Zwrócił się Baldie do dziewczynki. — Jakbyśmy mieli się rozdzielić, to o nas zapomnisz?

— Nigdy! — Wykrzyczała z lekką irytacją wypisaną na twarzy. — Jak mogłeś tak pomyśleć!!..

Chyba się przez to na niego obraziła, bo odwróciła się, siorbiąc dalej swoją czekoladę. Po tym chłopak położył głowę na jego ramieniu. Wyglądało to, jakby chciał go w jakiś sposób wesprzeć. Naprawdę uroczo z jego strony. Jakoś tak poczuł, że nie jako jedyny cierpi z tego powodu.

Li wyciągnął rękę zza jego pleców i chwycił powoli jego dłoń, na co ten sam splótł na to ich palce. Poczuł teraz, że chyba sobie jednak poradzą.

Dadzą jakoś radę.

***

W drodze powrotnej ze sklepu, Mo przypomniał sobie, że powinien poinformować o sytuacji mamę. Chyba trochę wtajemniczyć w sytuację ją mógł. Tak minimalnie.. Zawału by dostała, wiedząc, gdzie się wyszlajał przez te parę dni..

Nawet przyjęła to dość spokojnie, że przez jeszcze jakiś czas zostanie u Tian'a. A, co go trochę zdziwiło, nawet zdawała się na to jakby ucieszyć. Nie był pewien, czy była dumna, że kimś zamierzał się zająć, czy bardziej uspokoiło ją, że spędzał czas z jakimkolwiek swoim rówieśnikiem. Może przez swoje nadpobudliwe zachowanie dodatkowo ją ostatnio martwił.. Jakoś tak poczuł, że powinien ją za to przeprosić.

Wrócił do mieszkania, które zastał tak samo ciche, jakim je zostawił. Pewnie brunet jeszcze dosypiał.

Jak się okazało, jednak nie.. Nie wiedział, jak brunet doprowadził się do takiego stanu, ale leżał na podłodze i cały drżał z przemęczenia. Czy on właśnie próbował.. robić jebane pompki?!! Szybko do niego podleciał z pomocą.

— CO CI STRZELIŁO DO GŁOWY — skarcił go i skierował w stronę łóżka.

— Nie mogę być.. taki słab- — Odparł niemrawo, próbując ustabilizować oddech.

— Nie możesz tyle od siebie wymagać z dnia na dzień, debilu! — Zdawał się go wyjątkowo wysłuchać, bo kompletnie zamilkł. — Po chuja te popisy..

— Little Mo... Chciałbym wyglądać dla ciebie lepiej. — Nagle przyłożył jeszcze trochę drżącą rękę do jego policzka, tak, jak zrobił to wcześniej. — Chcę też móc cię bronić.

Mo oddalił swoją twarz, by ręka mimowolnie mu opadła, czując się z tym aktem jednak nieswojo. Jakby - wcześniej nie miał z tym problemu, bo też się za nim stę... st.. cholera, nawet w myślach ciężko mu było to przyznać.. No, tęsknił za nim! Teraz jednak, tak jak wcześniej, musiał pamiętać o zamiarach bruneta względem niego. Ale co jeśli.. A co, jeśli on też coś czuł względem He?.. W końcu, nie mógł powiedzieć, że chciałby, by ten zniknął. Tylko... co powinien z tym zrobić?

Ponura jesień //TianshanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz