XXXIII. Czasem jest źle, czasem nawet gorzej

52 1 0
                                    


Kobieta długo musiała się naprosić o jedno proste zdjęcie własnej córki. Ten młodziak, Li musiał ją specjalnie tak ignorować! Ale.. doczekała się. Sprawdziła, że żyła i to jej w zupełności wystarczało.

Nie, żeby nie chciała przyznawać się do własnej córki, ale nie mogła pozwolić sobie na zabawę, jakby dziewczynka cały czas jej się plątała między nogami. Miała brata, niech on się nią zajmie. Nie interesowało ją, że większość ludzi pewnie uznałaby ją za złą matkę. Ona też chciała się w życiu trochę zabawić i w końcu miała do tego okazję! Mogła zobaczyć trochę świata i poznać różne kultury. Zmagazynowane pieniądze jej zmarłego małżonka nareszcie się na coś przydały. Nie mogła sobie wyobrazić lepszej nagrody za swoją cierpliwość do tego zgreda.

Na jednej z wysp, już nie pamiętała nazwy, nauczyła się wielu rozmaitych tańców od tubylców, a nigdzie nie serwowano jej lepszych drinków, jak w Tureckim hotelu. Do tego plaże były wszędzie takim wyjątkowo kojącym azylem.. Dlatego, gdziekolwiek by się nie wybierała, musiał być tam dostęp do morza! Ah, każda nowa podróż zdawała się ją coraz bardziej odmładzać. Ta otwartość ludzi.. muzyka.. śpiewy. Jak to wszystko mogło ją do tej pory omijać?

Obrała sobie tym razem za cel jedno z bogatszych miejscowości Niemiec, usadowionych, oczywiście, nad morzem. Pogoda dopisała, serwując codziennie przyjemne ciepło słońca.

Pewnego razu postanowiła z samego rana zerwać się na plażę, by zająć najlepsze miejsce. Sukces, udało jej się ulokować we wręcz idealnym zaciszu, bez wiatru i ludzi. 'Ulokowała się' hmm.. W sensie, jeden ochroniarz rozłożył jej parasol, drugi przyniósł leżak, a trzeci już poleciał po okolicznościowego drinka. Bez skrupułów osiadła w swoim małym królestwie, uznając go za prawdziwy raj.

Dostrzegła parę metrów obok kogoś, co wpadł na wręcz identyczny pomysł, co ona. Dokładnie mężczyznę i wyglądał nawet na dość dzianego, miał też swoich ludzi. Jak tu nie podjąć się wyzwania? Może uda jej się wyrwać jakąś grubą rybę.

Poderwała się, dając sygnał ochroniarzom, by tu na nią zaczekali. Pewna siebie, ściągnęła po drodze kapelusz i położyła go na piasku. Zaczęła przed nim tańczyć, próbując odwzorować jedną choreografię, której się niedawno nauczyła. Ten zdawał się nie odrywać od niej wzroku. Ciężko jej było powiedzieć przez te okulary przeciwsłoneczne. Pochyliła się przed nim i zaczęła je zdejmować, jego i swoje. Ciekawe, jak wyglądało te ciasteczko z bliska.

— Liebling.. ('ukochany') — wyszeptała, którego się specjalnie nauczyła na taki podryw.

..Oby dwaj momentalnie zrobili strasznie zniesmaczone miny. To był ten parszywiec He, który jeszcze tak niedawno niemało krwi jej napsuł..! Zaczęła się sprawnie ewakuować, bez komentarza robiąc małe kroki w tył. Cholera.. co tu robiła ta mafijna kanalia? Czy kobieta nie mogła zasłużyć na wakacje w spokoju??

— ..Nie powinnaś zajmować się interesem? — Spytał jeszcze bezczelnie, gdy ta podnosiła kapelusz.

— Nie wścibiaj nosa, gdzie nie masz. Sam jesteś nie lepszy — odparła oschle i zawiedziona wróciła do swojego azylu, gdzie już czekał na nią kokos z palemką.

Musiała zapić ten smutek jak najszybciej.. Nie mogło tu przywiać kogokolwiek innego? I jeszcze miała tam być dwa tygodnie...

Jej obawy były jak najbardziej słuszne. Wakacje jakimś dziwnym zrządzeniem losu zmieniły się w istną, ciągłą olimpiadę.

Chciała raz pójść do dobrze ocenianego klubu, ale miejsca dla VIP-ów były już pozajmowane. Mimo to, przeszła się z ciekawości, na jakim poziomie było to zorganizowane i nie żałowała. Impreza była naprawdę przednia z masą ludzi i dobrą muzyką. Gdy nadarzyła się okazja, przyjrzała się jeszcze, jak wyglądała ta VIP'owska strefa, by wiedzieć, czy dużo przegapiła. ...Napotkała wzrokiem tam na już zbyt jej znajomego bruneta i od razu zapragnęła wrócić do hotelu.

Ponura jesień //TianshanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz