XXVII. Nie, nic nie jest okej!

41 2 3
                                    


She wybudza się, czując, że coś drażni go po nosie. Jak się okazało, Baldie usnął, wtulając się w jego ramiona. Od tego widoku, że miał chłopaka tak blisko siebie zapragnął wtulić się w niego jeszcze bardziej. Tak też zrobił, nie mogąc się powstrzymać, ale chyba go tym trochę obudził, bo ten podniósł swoją rękę i przysłonił mu twarz, popychając ją od siebie.

— Idź jeszcze spać.. — Chyba majaczył przez sen?

Bardziej uroczy już chłopak być nie mógł. Musiał się serio zacząć uspokajać, bo zaraz samo patrzenie mu może nie wystarczyć.. Może później go namówi.

Zdążył się z powrotem położyć, gdy ktoś zaczął do niego wydzwaniać. Komu się chciało zawracać mu gitarę o tak wczesnej godzinie?.. Matka.. Rozłączył.

Za jakiś czas zaczął dzwonić telefon Baldie'go. To był jej numer.. Skąd ta jędza miała jego kontakt? Chłopak obok zaczął się wybudzać, to też odebrał za niego, by go tym nie zrywać.

— ..Halo?

— To swojego nie raczysz odebrać, ale jego już tak?! — Czyli miał racje.. — No naprawdę..

— O co chodzi? — spytał wprost, bo ta nie zadzwoniłaby do niego bezinteresownie.

— Nie zająłbyś się Lin na jakiś czas? Muszę się zająć pewnymi sprawami.

Oczywiście, że dziecko musiało jej w pewnym momencie zacząć ciążyć. W tej kwestii kobieta się ani trochę nie zmieniła. Tyle że.. minęły dopiero trzy dni. Jak ona śmiała się nazywać w ogóle matką..?

Zakrył na chwilę głośnik od telefonu i spróbował delikatnie wybudzić Baldie'go. Ten zaczął pomrukiwać, czyli chyba coś tam działało.

— ..Hej — zaczął szeptem, przejeżdżając mu delikatnie ręką po policzku. — Chciałbyś zobaczyć Lin?

— Mm.. bardzo.... — Wymamrotał.

Na ten moment ta odpowiedź musiała mu wystarczyć. Najwyżej później z nim o tym pogada na spokojnie.

— Słyszysz? — Kobieta po drugiej stronie domagała się odpowiedzi.

— Nie ma problemu, tylko-

— Super, to przyjedzie w poniedziałek. W takim razie cała rezydencja będzie dla was. — Zabrzmiała bardzo dumnie, jakby sprzedała w tym momencie jakiś cenny towar.

— Nie będę tam mieszkał. Napiszę ci mój aktualny adres — naprostował.

— ..Niech będzie. Dopóki to nie jest jakaś rudera. O pieniądze na nią się nie martw.

— To zaraz-..

Kobieta rozłączyła się, zanim zdążył powiedzieć cokolwiek. Ta to potrafiła mu odebrać całą pozytywną energię.. Miał w dupie, co robiła, ale wolałby tylko, żeby mała na tym nie ucierpiała. Sam, nie mając zbytnio rodziców, dość marnie skończył. Nie chciałby dla niej podobnego losu.

Rozejrzał się po wnętrzu. Nie remontował zbytnio wcześniej mieszkania, by Baldie mógł się tu zaklimatyzować, ale raczej teraz nie uniknął remontu..

***

Mo aż musiał w pewnym momencie wstrzymać oddech, bo pierwszy raz stawiał się komuś z bronią palną. Już nie mógł powiedzieć, czy to nie była aby czysta głupota.. ale, na szczęście, udało się spłoszyć kolesia. Inaczej cała akcja ratownicza Tian'a by poszła na marne. Dziwne, że ten pierwszy mężczyzna go nie wydał. Ciekawe.. Czyżby jednak byli rodziną?

Gdy już zgraja zaczynała wyłazić, minęła się w przejściu ze spanikowanym Jian'em i szatynem. Co oni tu, w ogóle, robili??

— Czemu tak się na niego uwzięli? Wiesz coś? Wrócą jeszcze? — Wyrwał się blondyn z chaotycznymi pytaniami. — I czemu wyglądasz, jakby pogryzło cię stado komarów? Ale czekaj, najpierw to pierwsze.

Ponura jesień //TianshanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz