XXIX. ..Czemu?

34 2 1
                                    


Przed wychyleniem głowy poza dom, Mo starannie się rozejrzał, czy bruneta aby nie było nigdzie w pobliżu. W razie co, skorzystałby wtedy z innego wyjścia, jak okno. Byle go nie widzieć.. Jak mógł spojrzeć mu teraz w oczy, gdy jeszcze czuł osłabienie w nogach po wczorajszych próbach włożenia sobie.. czegoś.. Tak, na pewno mu do końca odbiło!.. Jego fantazje zdawały się nie mieć końca. Nie zmieniało to faktu, że uczucie okazało się być niezbyt nieprzyjemne..

Czy.. jakby He to robił swoim... Coś by się zmieniło?.. STOP! Kto w ogóle chciałby czegoś takiego..! Sama wizja rozkładania przed nim nóg była czymś.. cholera.. czymś doszczętnie odbierającym dumę..

Dobra, nigdzie nie było chłopaka na horyzoncie. Pewnie ruszył przed siebie, by jak najszybciej przetransportować się do pracy, mimo, że chodzenie sprawiało mu jednak pewną trudność. Naprawdę przegiął wczoraj..

— Hej, Little Mo! — Wołanie od tyłu tak go przestraszyło, że aż odruchowo na to odskoczył w przeciwnym kierunku.

Widząc bruneta, nie mógł powstrzymać się od pacnięcia go w łeb za taki zawał, jaki mu właśnie zgotował!

— Nie wyskakuj tak z nikąd, kretynie! — wyzwał go jeszcze na koniec.

Ten na to się beztrosko roześmiał. ..Był masochistą, czy jak? W każdym bądź razie.. jego widok z tak bliska źle oddziaływał z czasem na ilość ciepła na jego twarzy.. Oddalił się od niego na solidny metr.

— Nie mogę obiecać. — Oznajmił, zmniejszając o krok ich dystans.

Na pewno sobie zdawał sprawę, jak go tym drażnił..! Nosz, co za-

Rozległ się dźwięk telefonu, jak się okazało - bruneta. Ten, jak szybko go wziął do ręki, tak się rozłączył. Osoba jednak nie dawała za wygraną, wykręcając i drugi raz. Tym razem, choć niechętnie, już odebrał.

To chyba był Jian, poznawał ten skrzeczący głos. Po chwili brunet dał na głośnomówiący. Tak, to był Jian..

— To piszecie się na ten bilard? — Teraz brunet spojrzał się na niego ze znakiem zapytania. — No weźcie!.. już mnie Baldie z Li'm wystawili.

I co go to obchodziło? Mógł sobie tak szlochać. I tak to nie zmieniało faktu, że prędzej się zajebie, niż gdziekolwiek z tą bandą-

— ..No co jest, rudzielcu? Wiem, że tam jesteś. Boisz się, że przegrasz? — Wysyczał tym swoim wężowatym językiem.

Co za, kurwa, pyszniący się palant!! Nie mógł mu tego popuścić.

— Chciałbyś, kretynie! Dziś wieczorem? — odgryzł się, nie mogąc już się doczekać, aż mu zjebie ten dobry humor.

Chuj, że nigdy w to nie grał. Zmiażdży go.

— Jasne. Dam znać, o której.

Po tym się rozłączył, a emocje od razu zaczęły opadać.

..Czemu się na to zgodził... Przecież to oznaczało kolejne spędzanie czasu z Tian'em..! Jak miał to przetrwać??

***

..Ile Lin chodziła do tej szkoły.. Tydzień?.. She trochę nie mógł się już połapać. Czemu, mimo minięcia tak małej ilości czasu, siostra już sprowadzała mu kolesi na chatę?.. Aczkolwiek, to bardziej oni próbowali się za nią wślizgnąć do domu, przylepiając się jak jakieś rzepy.. Musiało tak być, co by tłumaczyło wieczny grymas na twarzy małej, gdy taka sytuacja miała miejsce. Na szczęście, po jego trupie kogokolwiek tak wpuści, sumiennie witając nieproszonych gości w progu drobnymi ostrzeżeniami. Dzięki temu, przynajmniej nigdy nie widuje jednego dwukrotnie.

Ponura jesień //TianshanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz