XXXIV. Rodzaje więzi

56 1 0
                                    


I tak, tuż przed nosem Tian'a, zamknęły się z hukiem drzwi do jego własnej łazienki. Wolał usiąść jednak gdzieś niedaleko, by w razie co słyszeć, jakby ten potrzebował pomocy.

Jakoś fakt, że przed chwilą to zrobili, zdawał się do niego nie do końca docierać. .. I, w ogóle chciałby się z tym lepiej spisać. Czuł, że mógł dać mu więcej.. tylko czego? Raczej z samym seksem nie było problemu, ale nadal czegoś brakowało w ich relacji. Nadal Little Mo zdawał się nie czuć przy nim do końca swobodnie. Jak mógł temu zaradzić?

Na początek, może udałoby mu się zrobić coś na śniadanie? ... Nie, lepiej nie. Może jakiś drobny prezent? To już było mniej głupie. Zachodził tak w głowę nad ciekawym podarunkiem, a w tym czasie Mo już zdążył się umyć. Dostał przebłysku, co mógł chociaż teraz dla niego zrobić.

— Usiądź na chwilę, okej? — Chłopak zdezorientowany tak też zrobił, a ten skoczył po suszarkę.

— Naprawdę..- — Brunet zakrył mu palcem usta, by nie zaczynał marudzić.

Po tym z wyczuciem wysuszył starannie jego włosy, co sprawiło mu nawet dużo radości. Nie przeczuwał, że opieka nad kimś mogła być tak satysfakcjonująca. Ten, z kolei, posłusznie siedział, aż jej nie wyłączył. Chciałby to jeszcze trochę przedłużyć, ale pewnie na koniec spaliłby mu te włosy.

Mo zrobił na szybko jakąś sałatkę. Gdy jeszcze nikt sobie jej nie nałożył, Tian'owi wpadł do głowy kolejny ciekawy pomysł. Nabił sprawnie parę warzyw i poczęstował chłopaka. W sumie.. jeszcze nie miał okazji go karmić. Jak już, to właśnie Mo pomagał mu z jedzeniem. Czas się odwdzięczyć.

Widząc jego niechęć, postanawia mu pomóc.

— Aaah, muhisz tak otwoszyć — pociągnął za kąt ust, wyciągając przy tym pokaźnie język.

Faktycznie, udało mu się go tym przełamać i zjadł cały widelec. Mały sukces. Do tego.. słodko napełniał policzki, wciągając taką ilość na raz. Może udałoby się jeszcze-

Rudowłosy wyrwał mu z ręki ten widelec, jak tylko wszystko z niego ściągnął. Cholera, chyba przewidział jego następny ruch. W międzyczasie podkradł, jego widelec, by mieć czym jeść.

Nadal męczyły go przemyślenia, czym mógłby jeszcze jakoś połączyć siebie z chłopakiem, żeby bardziej utrwalić ich związek. Zazwyczaj ludzie w takich okolicznościach decydowaliby się na dziecko, ale co on mógł.. pies..? Pies! Tak, to był dobry pomysł, a na pewno Mo sprawiłby tym radość.

He niezbyt musiał pracować, dostając regularnie anonimowe fundusze (od rodziny). Też i Mo poświęcał coraz więcej czasu sobie, odkąd go przekonał na maksymalnie jedną pracę. Jego charakter nie pozwoliłby mu na całkowite z niej zrezygnowanie, a nie raz przerabiał z nim ten temat. Też byłoby fajnie, jakby sam miał jakiś poważniejszy obowiązek w domu.

— Mam coś do załatwienia. Niedługo wrócę — oznajmił i skierował się do drzwi wyjściowych.

Ten zdawał się być tym faktem wręcz oburzony. Nie mógł znieść, że go na chwilę miał zostawić? Czy to było to??

— No jasne.. bo TY możesz od tak sobie gdzieś pójść. — Warknął na niego z wściekłości.

Aa.. miał mu za złe nowe ślady.

— Nie złość się za to.. — wrócił się i rozłożył przed nim ramiona, by go przytulić, ale Mo pędem wyciągnął z szuflady nóż od masła i zaczął mu nim grozić przed oczyma.

Lepiej, żeby nie wywiązała się z tego kłótnia, wolał się więc na to znacznie odsunąć. Próbował powstrzymać się przed wybuchnięciem na to śmiechem, ale te jego zawstydzenie wręcz wypisane na twarzy.. no nie pomagało.

Ponura jesień //TianshanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz