rozdział 4

1.2K 25 8
                                    

Pov. Hailie

Kiedy wyszłam ze swojego gabinetu było grubo po osiemnastej. Powiem szczerze nie wyszłabym z tego pokoju gdyby mój szef nie poprosił mnie do swojego gabinetu, bo potrzebował jakiś papierów czy coś  w ten deseń.
Kiedy znalazłam się pod drzwiami zapukałam cicho. Po usłyszeniu cichego proszę weszłam do środka prosząc by to nie moi bracia mieli teraz spotkanie z Rejem, ale niestety moje prośby nie zostały wysłuchane, bo przede mną w fotelach siedzieli moi bracia we własnej osobie. Przełknęłam ślinę i ruszyłam w stronę Reja, który w tym momencie wydawał się oddalony o paręnaście kilometrów, choć w rzeczywistości mniej więcej dziesięć kroków od drzwi.
Czułam na sobie palący wzrok moich braci, spuściłam głowę od nadmiaru tych spojrzeń.
Kiedy dałam papiery Rejowi odetchnęłam z ulgą i kiedy miałam zamiar wychodzić usłyszałam głos jednego z braci zamarłam z ręką na klamce.
- Dokąd to panno Monet? - zapytał Vincent.
Rej na słowa mojego brata wypluł kawę, którą miał w buzi.
- Co ty powiedziałeś? - zapytał, a jego warga zdradzała fakt jak bardzo jest zdenerwowany. Widocznie domyślił się, że jego interes z moimi braćmi wisi teraz na włosku.
- To co słyszałeś Rej. Ale czym mogę mieć do ciebie pytanie? Dlaczego nie poinformowałeś nas o tym, że jest tu nasza siostra? - zapytał Vincent z każdym słowem coraz bardziej wkurzony.
- Ja... ja... ja nie miałem pojęcia panie... panie... panie Monet - wyjąkał przestraszony.
- Powiem Ci coś Rej jesteś jednym z tych wspólników, których jako tako lubię, ale teraz bez zbędnych pytań skasujesz wszystkie informacje o Hailie i oddasz nam ją dobrowolnie - warknął Vincent.
Mężczyzna bez słowa uruchomił komputer i skasował wszystkie informację na mój temat.
Dylan przyciągnął mnie wciąż się opierającą do siebie i delikatnie gładził mnie po plecach. Nie wiem dlaczego, ale uspokoił mnie ten gest. Z każdą sekundą coraz bardziej przestawałam się opierać, chociaż wcale tego nie chciałam.
W pewnym momencie Vincent wyciągnął strzykawkę i powoli do mnie podszedł chciałam się cofnąć, ale otaczająca mnie ręka Dylana uniemożliwiała mi to. Vincent delikatnie wbił mi strzykawkę w rękę, a mi zakręciło się w głowie, zamknęłam oczy i po chwili otoczyła mnie przyjemna cisza.




Pov. Shane

Nawet nie żegnając się z Rejem wyszliśmy i czym prędzej skeirowaliśmy się na lotnisko. Lek usypiający, który Vincent wstrzyknął Hailie powinien działać jeszcze długo, ale woleliśmy nie ryzykować.

Kiedy byliśmy w domu nasza mała książnkiczka zaczęła się budzić. Patrzyła na nas nieprzytomnym wzrokiem i dopiero chwilę potem przypomniało jej się co się stało, bo zerwała się z kanapy jagby ją ktoś gonił.
Wymierzyła w nas oskarżycielko palec, a w jej oczkach stanęły łzy. Nie chcieliśmy tego widzieć więc nie zważając na jej protesty podeszliśmy do niej i ją przytuliliśmy. Z jej ust wydobył się niekontrolowany szloch. Nie wyrywała się, a wręcz przeciwnie bardziej się w nas wtuliła.
- Hailie opowiesz nam jak to się stało że znalazłaś się w Kanadzie? - zapytał Will łagodnie głaszcząc Hailie po głowie.
Ona w odpowiedzi pokiwała głową i zaczęła swoją historię. Byliśmy nieźle poruszeni tym co od niej usłyszeliśmy, w pewnym momencie Vincent wyszedł z pokoju i wrócił z niewielkim pudełeczku w dłoni. Wyciągnął z tamtąd branzoletkę i nałożył na dłoń Hailie.
- Dziewczynko cokolwiek by się nie działo nigdy jej nie ściągaj, dobrze? - zapytał miękko Dylan, a księżniczka pokiwała jedynie głową na zgodę. Każdy z nas wiedział, że ta bransoletka ma w sobie ukryty nadajnik, po byśmy mogli sprawdzać jej lokalizację.
- Hailie nie musisz jutro iść do szkoły jeśli nie chcesz - powiedział Vincent.
- Ale ja chcę - powiedziała stanowczo Hailie.
- No dobrze, a teraz idź się wyspać widać, że jesteś zmęczona - powiedział Vincent, a nasza mała zniknęła w drzwiach do swojego pokoju.


Pov. Hailie

Biegłam po korytarzu pod salę, w której miałam mieć obecnie lekcję. I kedy byłam już prawie pod salą wpadłam na kogoś.
- Strasznie przepraszam! - powiedziałam wyciągając ręke by pomóc podnieść się poszkodowanej.
Nic nie szkodzi. Usłyszałam, popatrzyłam na dziewczynę w szoku. No cóż nigdy nie spotkałam osoby, która by się nie wściekała, że na nią wpadłam. No chyba, że wiedzieli kim jestem to wtedy byl istrasznie mili.
- Nazywam się Adison - powiedziała białowłosa dziewczyna podając mi ręke.
- Ja jestem Hailie - mruknęłam przyjmując z uśmiechem wyciągniętą w moim kierunku dłoń.
- Jesteś nowa? - zapytałam.
Dziewczyna na moje słowa pokiwała jedynie głową na zgodę.
- Będe chodzić do klasy 2b - powiedziała.
- O! Ja też tam chodzę! - powiedziałam z uśmiechem.
- No cóż nie ma to jak pierwszego dnia wpaść na kogoś ze swojej klasy - powiedziała że śmiechem, a ja jej wtórowałam, po czym ruszyłyśmy w stronę klasy.

Cześć!
Czy ktoś z was oglądał zombies? Ja tak pierwszą część raz, a drugą dziesięć razy! A wie ktoś kiedy wchodzi 3 część.
I czy ktoś bierze udział  w konkursie? Postanowiłam przydłużyć termin do 31 lipca.

Rodzina Monet. Nowa twarz perełki Monet.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz