rozdział 5

930 23 5
                                    

Pov. Hailie

Adison okazała się strasznie rozgadaną i świetną dziewczyną. Od razu złapałyśmy wspólny język, obecnie mija tydzień od kąd poznałam Adison. Chłopców dzisiaj nie było w szkole, bo mieli jakieś ważne sprawy do załatwienia z klientami. Nie mieszałam się dobrze wiedziałam, że to co się tam czasami działo śniłoby mi się w koszmarach. Już sam fakt, że trzymali w domu pistolet i te wszystkie porwania i tego typu rzeczy sprawiły, że bałam się wystarczająco.
Szłam właśnie pod szatnię na wf białowłosej nie było ze mną, ponieważ musiała iść do pokoju nauczycielksiego odebrać książki, których jej brakowało.
Stanęłam pod szatnią i zapatrzyłam się przed siebie ocknęłam się dopiero kiedy ktoś mnie potrącił.
- Uważaj jak chodzisz - upomniałam tą osobę nawet na nią nie patrząc.
No proszę kogo ja widzę czyżby Hailie Monet we własnej osobie i do tego bez ochroniarzy? Zapytał ten dobrze znany mi głos.
- Co ty tu robisz Jason?! - warknęłam napinając mięśnie.
- Właśnie idę na wf - odpowiedział spokojnie choć w jego oczach widziałam tajemniczy błysk, który wcale mi się nie spodobał.
Kiedy zabrzmiał drzwonek z ulgą weszłam do szatni i poczekałam na Adison. Razem weszłyśmy do sali. Mężczyzna, który prowadził wf ogłosił, że dzisiaj gramy w koszykówkę na mieszane składy ze klasą starszą.
Na moje szczęście Jason trafił do innej drużyny, a może na moje nieszczęście?
Nie wiem, ale w pewnym momencie kiedy byłam pod koszem centralnie obok ściany poczułam jak ktoś na mnie wpada.
Odbiłam się od ściany i poleciałam na podłogę. Moja prawa ręka zapiekła okropnie, łzy stanęły mi przed oczami,  a osoba, która mnie popchnęła stała i patrzyła na mnie z wrednym uśmiechem. Nie zgadniecie kto to był. Oczywiście, że Jason, czujecie ten sarkazm?
Nie pamiętam kiedy białowłosa zaprowadziła mnie do pielęgniarki tak bolała mnie ręka. Nie pozwoliłam jej wogóle dotknąć mojej ręki.
- Hailie! - warknęła na mnie zirytowana moim zachowaniem.
- Co - odpowiedziałam mało uprzejmie.
- Zadzwonię po twoich opiekunów prawnych - powiedziała chwytając telefon, a ja w tym momencie poczułam jak zalewa mnie strach.
- Oni od pani nie odbiorą - powiedziałam z drżącą brodę próbując to jak najbardziej zamaskować. I chyba mi się udało bo pielęgniarka po chwili wypuściła mnie na lekcję. Dobrze wiedziałam, że chłopcy nie odbiorą od nikogo chyba że tym  nikim byłam ja.
W pewnym momencie poczułam okropny ból ręki zamiast na lekcję skręciłam do łazienki.
Zamknęłam się w jednej z kabin i się popłakałam bezgłośnie. Nawet nie wiem kiedy chwyciłam telefon i zadzwoniłam na czat grupowy.
Chłopcy odebrali od razu, a ja widząc ich twarze, które wyrażały teraz strach rozpłakałam się jeszcze bardziej.
- Dziewczynko co się stało? - usłyszałam zaniepokojony głos Dylana.
Nie byłam wstanie się odezwać więc tylko pdwinęłam rękaw bluzy. Ręka była cała opucnięta, czerwona i miała głębokie rozcięcie do łokcia aż do palców.
Słyszałam jak wstrzymują oddech, ale w tym momencie ból zaczą mnie ogłuszać.
- Hailie zaraz będziemy, a ty teraz idź do klasy i powiedz wychowawczyni, że zaraz jesteśmy - powiedział Vincent.
- Okej, pójść do klasy i siedzieć na lekcji do końca - powiedziałam.
- Nie Hailie... Ale zanim Vincent zdążył dokończyć rozłączyłam się i poszłam w stronę klasy.

Jak chcecie mogę przełożyć termin konkursu.😀

Powiem wam, że grałam udział w jednym konkursie chyba ogólnopolskim i musiałam napisać opowiadanie, ale ja jak to ja niestety nie zajęłam żadnego miejsca, ale no cóż mówi się trudno. A o to jeden z fragmentu mojej pracy.

Pamiętam ten strach, ten ból. A teraz co? Cisza, ale po co odsyłać ją tam skąd przyszła. To moja jedyna przyjaciółka.

I jak się wam podoba?

Rodzina Monet. Nowa twarz perełki Monet.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz