𝓟𝓪𝓻𝓽 7

220 23 99
                                    

Ja stanowczo odpadam, nie chciał bym po drodze się zatrzymywać i puszczać pawia w krzaki. Blondyni napewno idą, spaślak położył się właśnie spać więc wątpię, że pójdzie.
Jeśli chodzi o Kyle'a to pewnie zostanie, nie przepada on za takimi spacerami poza tym wątpię żeby mnie tu samego zastawił.

--------------

pov. Stan (będę teraz dawać żeby się nie myliło)

Butters i Kenny już wyszli. Zostałem tylko ja i Kyle, nie licząc Cartman'a.
Ja nie czułem się za dobrze więc wróciłem się do łóżka aby się położyć.

Gdy już tak sobie leżałem do pokoju wszedł Kyle z kubkiem w ręce który mi wręczył gdy tylko do mnie podszedł.
-Co to jest?-spytałem
-Kupiłem to w tym sklepie podobno jest dobre na kaca
-Dzięki Kyle-powiedziałem z uśmiechem.
-Nie ma za co

Wziąłem łyka tego czegoś, i tak szybko jak uśmiech na mojej twarzy zagościł tak szybko zniknął. To było tak nie dobre, gdyby nie to, że rudy siedzi przedemną to bym chyba to wypluł.
Teraz trzymam to w buzi i próbuję utrzymać poker face'a.
-Wszystko dobrze?-spytał się chłopak na co pokiwałem głową.

Nie wytrzymam, nie połknę tego gówna. Wstałem z łóżka zostawiając tam Kyle'a, i poszedłem do kibla.
Wyplułem to cholerstwo. Jaka ulga.
Nagle słyszę jak czerwono-włosy biegnie za mną po schodach. Szybko spłukałem wodę w kiblu i odwróciłem się w jego stronę.
-Stan? Czy ty się zrzygałeś?
-Yy tak, tak zrzygałem się
-Bedziesz musiał chyba drugi raz wziąść to-
-NIE! To znaczy, nie nie trzeba. Już się lepiej czuję
-Ale ty się właśnie zerzygałeś, jak możesz czuć się lepiej?
-No lepiej się czuję a teraz idę się przebrać-powiedziałem i zacząłem iść w stronę pokoju
-EJ! Zaczekaj! Musisz to wziąść!
-Nie będę tego brać! Idę się przebrać, nara!-wykrzyczałem i pobiegłem na górę

Przebrałem się tak jak mówiłem i wyszedłem się przewietrzyć. W sumie to mogłem z nimi iść na ten spacer czy coś, ale głowa mnie wtedy napierdzielała. Teraz oczywiście już nie no bo jak inaczej.

Wogóle to chłopaki podobno obczaili że gdzieś niedaleko jest jakieś jezioro czy coś i pewnie byśmy tam poszli ale dziewczyny nie mogą bo okresy mają.
Ale na poważnie powiedzcie mi, jak to działa? Jak jedna ma okres to zaraz druga i trzecia i czwarta. To działa jak Bluetooth, czy coś?
Ale dobra koniec, nie gadajmy już o tym kiedy co im tam wychodzi.

Wracając do tego że jestem w lesie, to pada, do tego chyba się zgubiłem. No tego jeszcze brakowało, choć przynajmniej Kyle'a tu nie ma i nie musi być noł komfort. Albo jednak musi.

Rudy już szedł w moją stronę z parasolem, no ja pierdole jakie on ma wyczucie czasu, i jak tu żyć?
-Stan! Po cholerę wychodzisz kiedy pada!? Do tego niedawno się źle czułeś! Chcesz się przeziębić!?- krzyczał już z daleka
-Kyle, wszystko w porządku, możesz wracać do domku!- odkrzyczałem
-Nie pójdę do tego jebanego domu bez ciebie!
-Czemu niby!?
-Ty się jeszcze pytasz?! dobrze wiesz czemu! A do tego wszystkiego ten spaślak tam jest! Nie mam do niego nerwów!

Zaraz zaraz... skoro ja i Kyle tu jesteśmy... chłopaki wyszli na spacer... to Cartman jest sam w domu... CARTMAN JEST SAM W DOMU.
-Kyle, odjebało ci do reszty!? Zostawiłeś go tam samego?!
-Tak?... BOŻE TAK, CO JA ZROBIŁEM?!

Zaczęliśmy biec do tego domku, naszczescie nie był on w płomieniach ale gdy weszliśmy do środka... Koszmar... Zero żarcia... Jedyne co zostało to kurczaki Kennego ale bez panierki i skórki... Chyba gorzej niż ten dom miałby stać w płomieniach.

Spaślaka nie było w salonie, uciekł z miejsca zbrodni najprawdopodobniej do któregoś z pokoi. Mi i Kyle'owi nie chciało się go już szukać, ale za to poszliśmy zrobić nowe zakupy, bo przecież nic nie było.

Poszliśmy oczywiście do tego monopolowego na rogu. Kupiliśmy tam jakieś słodycze, zupki chińskie, chipsy, popcorn, napoje i jakieś rzeczy na kanapki. Pani która nas obsługiwała miała na imię Jadwiga, mówiła że ona nie jest z tąd i zaczęła nam coś opowiadać ale połowę po naszemu a połowę po innych językach. Także nie słuchaliśmy jej, pożegnaliśmy się i wyszliśmy.
Szczerze już nie lubię tej pani Jadwigi, taka niby starsza miła pani, ale takie głupoty pierdoli.

Gdy byliśmy już w domu rozpakowaliśmy się do szafek i lodówki. Akurat gdy to zrobiliśmy Kenny i Butters wrócili, nie byli tam długo ponieważ padało i nie chcieli moknąć. Ogólnie to oni jeszcze gorsi od tej Jadwigi, Butters przyszedł w kurtce Kennego a obydwoje śmiali się do siebie jak głupi. I mówią że "nie są zakochani, to tylko przyjaźń", właśnie widać jaka przyjaźń, chyba na podstawie "ruchamy się po przyjacielsku".

Ale to nie tak jak ja i Kyle, bo ja go lubię, ale on mnie nie lubi, a oni obydwoje się lubią i pewnie to wiedzą albo już ze sobą chodzą. Widać to wszytsko po nich.

Kenny po dowiedzeniu się, że Eric mu wjebał panierkę od kurczaka postanowił zamknąć się na chwilę w kiblu i odreagować. Butters wszedł tam do niego i go pocieszał. Kyle stwierdził że pójdzie zrobić jeszcze raz zakupy ale większe i zrobi nam coś na obiad, a ja? Ja poszedłem spać.

_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_
-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

Znowu trochę długo nie było rozdziału...

Ale za to postarałam się go zrobić "śmieszniejszego" czy coś, nie wiem czy mi się udało, uważam że to jakieś gówno na które czekaliście nie wiadomo ile, ale nie ważne
Ważne że coś w końcu jest :)

ale za to możecie wymyśleć mi jakąś karę, czyli nie wiem, dodatkowy rozdział, nowa książka czy inne pierdoły ci to będzie zależy od was.

wszystkie słowa
912

Gwiazdkę?★

✁𝓢𝓽𝔂𝓵𝓮 / 𝓢𝓸𝓾𝓽𝓱 𝓟𝓪𝓻𝓴 / 𝓝𝓲𝓮 𝓹𝓸𝔀𝓪𝔃𝓷𝓲 ✃Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz