𝓟𝓪𝓻𝓽 6

245 23 90
                                    

Czy to normalne żeby przyjaciel całował przyjaciela? Zastanawiałem się siedząc cały czas przy ognisku. w dodatku ja nie mogę tam wrócić, nie dam rady jemu spojrzeć w oczy. Nie po tym jak go pocałowałem, a raczej on mnie..

--------------

Wkurzony zostawiłem zdezorientowanego chłopaka przy ognisku, i poszedłem do domku.
Trzasnąłem drzwiami i pobiegłem do swojego pokoju po czym rzuciłem się na łóżko. W tym momencie miałem już wszytskiego dość. Przecież to Stan, twój przyjaciel. To tylko przyjaciel, więc czemu tak przeżywam?.. Miałem już nic nie robić, miałem go zostawić w spokoju z Wendy.. Dlaczego zawsze wszytsko się komplikuje?

Przecież już go nie kocham, to było dawno temu.. Ale czemu czuję że to uczucie wraca?.. Kyle to jest twój przyjaciel i nic więcej. Nawet jakbyś go kochał to on nic do ciebie nie czuje i czuć nie będzie, koniec z tym.

Zacząłem szukać swojej bluzy po pokoju, ale nigdzie jej nie było.
No trudno. Poszedłem wziąść swoje ciuchy i się umyć.

Stan'a cały czas nie było a zaczęło lać na dworzu. Powoli zaczynałem się martwić. Założyłem kurtkę Stana bo była "pod ręką" i wyszedłem na dwór. Czarno włosy siedział skulony przy już zgaszonym ognisku.
-Stan! Co ty tu jeszcze robisz?! Nie widzisz, że pada ?!-zacząłem na niego krzyczeć
-Kyle?.. A tak poprostu zostałem chwilę dłużej
-Stan widzę, że coś jest nie tak ale teraz idziemy do domu żebyś się nie przeziębił-powiedziałem i zacząłem pomagać chłopakowi wstać

Po dojściu do domu pomogłem mu wejść na górę a potem na łóżko bo oczywiście był nachlany w trzy dupy.
Zdjąłem z niego moją bluzę i buty i go przykryłem kocem, bo kołdry na której leżał już bym nie wyciągnął.

Cartmana wciąż nie ma ale w sumie go to mam w dupie. Kenny śpi sobie z Buttersem, a Tweek jest u Craiga.
Także zostałem sam z pijanym Stan'em, gorzej być nie mogło. Oby nie pamiętał dzisiejszego pocałunku, w sumie sam wolałbym o nim zapomnieć.

Wziąłem swoją bluzę, którą wczenśnjej miał na sobie czarnowłosy i rozwiesiłem ją na dole, na krzesłach.
Powiesiłem na wieszaku kurtkę i wróciłem się na górę. Wszedłem do pokoju i usiadłem na swoim łóżku.
Spojrzałem się na Stan'a kątem oka, oczywiście już spał. Czasami mam już go dość, ale jednocześnie tak go uwielbiam. Jak mi się tylko przypomną te wszystkie "przygody" które razem przeżyliśmy, już nie mogę się doczekać tych które dopiero będą.

Wstałem żeby zgasić światło, i wróciłem do łóżka. Może jutro nie będzie aż tak źle?

Obudziłem się rano z ogromnym bólem głowy. Co ja wczoraj takiego robiłem? To przez ten alkohol? Boże
Złapałem się za głowę i powoli wstałem z łóżka. Zaczęło mi się jakoś kręcić w głowie, a potem już tylko biegłem do kibla.

Spłukałem wodę i poszedłem do kuchni by napić się czegoś. Sięgnąłem po kubek i włączyłem czajnik.
Już z gotową herbatą wróciłem się na górę i usiadłem na łóżku, wypiłem jej kilka łykow i odłożyłem ją na półkę.

Spojrzałem się na łóżko przyjaciela.
Rudzielec jeszcze słodko spał. Sięgnąłem do kieszeni po telefon, jest szósta rano. Nie dziwię się, że Kyle jeszcze sobie śpi. Ale jak ja się tutaj wczoraj znalazłem? Pamiętam, że byłem obok ogniska i nie chciałem wracać.. A potem.. Ehh nie pamiętam.

To może przypomnę sobie wszystko od początku. Przyjechaliśmy tu, i wujek Bebe nas oprowadzał. Następnie wróciliśmy do domków.
Potem wróciliśmy i zrobiliśmy ognisko, chyba zaczęliśmy grać w butelkę.. Ja poszedłem po bluzę.. I dalej nie pamiętam.

Do tego teraz mam takiego kaca, może później mi się przypomni. Wziąłem spowrotem kubek herbaty do ręki i zacząłem z niego pić. Nagle usłyszałem otwieranie się i zamykanie drzwi wejściowych. Zszedłem na dół, a tam moim oczą ukazał się Eric. Co on tak rano robił na dworzu?
-Cartman, co ty odpierdalasz?
-Ty nawet nie wiesz co przeżyłem. Ja byłem sam, caaalutką noc w lesie! Do tego jakieś dwa kilometry z tąd ty wiesz, że ja musiałem tu dojść sam? na pieszo? Do tego wczoraj padało i jestem cały mokry!
-Wez lepiej powieś te mokre ubrania na krzesłach i się nie drzyj się bo cały dom obudzisz, niektórzy chcą jeszcze pospać

Na dół zszedli rozespani Kenny z Butters'em.
-Cześć chłopaki-przywitał się niższy
-Kto tak się drze?
-To Cartman, opowiadał mi swoje historie. Podobno był całą noc w lesie, trzy kilometry z tąd
-Już to widzę, i niby sam tu przyszedłeś?
-Tak! Sam!
-Ojejku, ale nic ci nie jest?-spytał się Butters, chyba jedyny mu choć trochę współczuł
-Na szczęście wszytsko dobrze- chyba na nie szczęście

Zachwilę na dół zszedł Kyle. Teraz całą czwórką słuchaliśmy tego co ma nam do opowiedzenia grubas. Stracone z piętnaście jak nie dwadzieścia czy trzydzieści minut życia.

Na szczęście trwało to tylko z dwadzieścia minut, bo przyszła do nas Bebe powiedzieć, że wychodzimy się wszyscy przejść. Oczywiście ci którzy się źle czują albo coś, mogą zostać.

Ja stanowczo odpadam, nie chciał bym po drodze się zatrzymywać i puszczać pawia w krzaki. Blondyni napewno idą, spaślak położył się właśnie spać więc wątpię, że pójdzie.
Jeśli chodzi o Kyle'a to pewnie zostanie, nie przepada on za takimi spacerami poza tym wątpię żeby mnie tu samego zastawił.

_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_
-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-_-

W końcu rozdział

siedemnaście dni nic nie wstawiałam, trzeba było to zmienić

Mam nadzieję że się podobało
i wyszło to że dałam tam trochę z perspektywy Kyle'a

Dziękuję za czytanie

Następną część za następne 17 dni ;)


Wszytkie słowa
884

Gwiazdkę?★

✁𝓢𝓽𝔂𝓵𝓮 / 𝓢𝓸𝓾𝓽𝓱 𝓟𝓪𝓻𝓴 / 𝓝𝓲𝓮 𝓹𝓸𝔀𝓪𝔃𝓷𝓲 ✃Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz