♱ 1 ♱

40 7 0
                                    

┌───── •𑁍• ─────┐ -BSD FANFICTION- └───── •𑁍• ─────┘

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

┌───── •𑁍• ─────┐
-BSD FANFICTION-
└───── •𑁍• ─────┘

┌───── •𑁍• ─────┐ -BSD FANFICTION- └───── •𑁍• ─────┘

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Daphne

Wzięłam głębszy wdech, zaciągając się nostalgicznym i niemożliwym do podrobienia zapachem Jokohamy. Poranek należał do ciepłych, zapowiadających upalne dni, a powietrze niosło ze sobą charakterystyczną woń oceanu. Nie musiałam stać na molo, by móc wyobrazić sobie, jak chłodna bryza muska moje policzki i scałowuje z nich znużenie dłużącą się podróżą.

To miasto naprawdę miało w sobie coś specyficznego (bo nie nazwałabym tego urokiem), dzięki czemu samo postawienie stopy na stacji metra budziło niejednolite uczucia.

Rozciągnęłam się, aż moje plecy jęknęły z bólu. Te kilkanaście godzin w samolocie, a później metrze, przypominały o sobie z każdym stawianym przeze mnie krokiem. Zapragnęłam kupić tanie wino i przez resztę dnia wylegiwać się w wannie, między woskowymi świecami i płatkami róż. Chociaż z pewnością za to „tanie wino" zostałabym z pasją zbesztana przez istotę, której rude włosy w słońcu błyszczały niczym miedziane spiralki. Moje usta rozciągnęły się w zadowolonym uśmiechu, gdy mój wzrok napotkał niewysoką sylwetkę, z zaplecionymi rękami wpatrzoną w nieokreślony punkt w przestrzeni. Przesunęłam spojrzeniem wzdłuż smukłego ciała i uniosłam z podziwem brwi.

— Proszę, proszę — podniosłam głos, zwracając tym samym uwagę czekającego na mnie Chuuyi. — Zmieniłeś styl, owieczko? — uśmiechnęłam się zadziornie, z rozkoszą patrząc, jak jego intensywnie niebieskie oczy przybierają wielkość talerzy.

Omiótł mnie wzrokiem, jakby w myślach kalkulował mój wzrost z wyłączeniem butów na wyższym obcasie. Wreszcie skrzyżował ze mną spojrzenia. Widząc złośliwą satysfakcję malującą się na mojej twarzy mina mu zrzedła.

— Cóż, ciebie też miło widzieć, Daphne. — odparł z przekąsem, unosząc na mnie jedną brew. — I nikt mnie już tak nie nazywa. — wtrącił, przyglądając się chińskiemu smokowi zakręconym wokół mojego ramienia. — Ładny tatuaż.

The Infinity Wasteland | Dazai OsamuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz