♱ 0 ♱

74 4 0
                                    

┌───── •𑁍• ─────┐ -BSD FANFICTION- └───── •𑁍• ─────┘

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

┌───── •𑁍• ─────┐
-BSD FANFICTION-
└───── •𑁍• ─────┘

┌───── •𑁍• ─────┐ -BSD FANFICTION- └───── •𑁍• ─────┘

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Oda

Długo wpatrywałem się w dzwonek do drzwi, rozważając wszystkie za i przeciw. A dokładniej kalkulowałem, jak tragiczne w skutkach mogłyby okazać się wszystkie "przeciw" i co zyskałbym idąc za "nurtem". Kamienica mogłaby zyskać tytuł zabytkowego obiektu mieszkalnego, gdyby nie nieprzyjemne skojarzenia związane z wiszącym przy głównym wejściu szyldem „Jardin de Paris". Kwieciste wzory nijak nie pasowały do szczególnej atmosfery, którą wyczuwało się zaraz po wejściu do zachowanego w chłodnych tonach domu publicznego.

Stałem przed bocznym wejściem. Tym samym, którego progi przekraczałem tysiące razy. Bukiet, jak zawsze, zdawał się idiotycznie głupi i niepotrzebny, ostatecznie zagrzewając jedyne łaskawe miejsce między ścianami najbliższego śmietnika.

Postąpiłem krok do tyłu, rezygnując z wkroczenia na ostatni stopień w chwili, gdy drzwi otworzyły się zamaszyście, a w przejściu pojawiła się znajoma niewysoka, blondwłosa kobieta. Zamrugała zdumiona, napotykając moje zupełnie zaskoczone jej niezapowiedzianą obecnością oczy. Po chwili na jej pełne usta wpłynął urokliwy, doskonale pasujący do niej uśmiech.

— Och, to ty Oda. — powiedziała w taki sposób jakby spodziewała się mnie zastać. — Nie sądziłam, że przyjdziesz. Nie odbierałeś ani nie odpisywałeś.

Uniosłem brwi.

— A dzwoniłaś?

Yvette Guilbert rzuciła mi srogie spojrzenie, zaplatając ręce pod biustem. Poluzowałem kołnierz koszuli, nieprzyjemnie opinający szyję. Nie zbeształa mnie, jak to zwykła mieć w zwyczaju, jedynie postępując kilka kroków na ganek i przymykając za sobą drzwi. Wyraz jej twarzy wydawał się napięty, jakby coś od dłuższego czasu zaprzątało jej myśli.

— Mam do ciebie pewną sprawę. — stanęła przede mną w lekkiej halce.

Nigdy nie przeszkadzało jej, że dokładnie widzę rysy bielizny znajdujące się pod cienkim ubraniem. Nie mogłem w żaden sposób oceniać tej obojętności i nie miałem też takiego zamiaru. Po prawdzie nie dziwiło mnie, że nagość nie robiła tej kobiecie kompletnie żadnej różnicy. Skupiłem wzrok na jej zamyślonych, zielonych oczach.

The Infinity Wasteland | Dazai OsamuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz