Osamu obudził dźwięk dzwonka do drzwi. Marudząc coś pod nosem, poszedł zobaczyć kto to. Przez judasza ujrzał zmęczoną biegiem twarz Kouyou. Otworzył.
-Witaj Ane-san, co cię tu sprowadza?
-Chuu.. użył.. korupcji..
Dazai wiedział, co to znaczyło. Jego były partner z Portówki użył swojej zdolności na poziomie, który pozbawiał go woli, niszczył wszystko. Wyłączała się tylko gdy Chuuya był martwy, lub poprzez dotyk bruneta. Jak na ironię, wykończyć go mogła tylko zdolność, bo był niezniszczalny, gdy używał korupcji.
Brązowooki wybiegł z domu. Miał gdzieś Kouyou, wiedział, gdzie jest mafia. Wparował tam, wbiegł do pokoju Nakahary. Tam rudzielec krzyczał, miał na całym ciele czerwone ślady, a w rękach kule przypominające czarne dziury. Dazai chciał podejść do niebieskookiego, ale ten rzucił w niego jedną z kul. Chybił o milimetry. Osamu próbował na różne sposoby, lecz żaden nie działał. W końcu, gdy Chuuya już prawie umierał, ale dalej wymachiwał rękoma, młodszy przebiegł dzielący ich dystans i pocałował niższego w usta. Ten od razu przestał się rzucać, i stracił przytomność. Brunet postanowił poczekać, aż ją odzyska.
Po jakiejś godzinie rudy zaczął coś coś mruczeć, i wstał.
-Makrelo, co ty tutaj robisz?
-Korupcja.
-Aaa, z tym to śmieszna sprawa. Wracam z misji, idę po wino, a tam połowa mojego schowka pusta. Tak się wkurzyłem, że użyłem korupcji. Jak dorwę tego idiotę, który zawalił mi to wino, umrze w męczarniach.
-Własnego szefa to raczej nie zabijesz.
-Co?
-Bo ostatnio Fukuzawa potraktował mnie jako księdza, i mi się wyspowiadał. To znaczy powiedział mi, że Mori zaprosił go na randkę i z skądś wytrzasnął bardzo dużo wina.
-Dobra, nie pytam.
Wtedy Dazai przytulił się do Chuuyi. Przez kilka chwil niższy był zdziwiony, ale też go objął. Tak stali przez jakieś 5 minut, po czym poszli do Osamu.
Gdy już robiło się gorąco, coś musiało im przerwać. Tym cosiem był Doppo, który wparował przez okno sypialni. Zaczął drzeć się na współpracownika, ale po chwili zobaczył skręcającego się ze śmiechu mafiozę. Nawiasem mówiąc, w samych bokserkach. W tamtym momencie blondyn się poddał, oznajmił Dazaiowi, że ma 15 minut i wyszedł, tym razem przez drzwi.
-On tak zawsze?
-Taaak.
-Dobra, wpadnę wieczorem.
-Okej. To pa.
-Pa.
Wieczorem, zgodnie z postanowieniem, przyszedł do brązowookiego. Tam chwilę się powygłupiali i poszli spać. Razem.