Wróciłam do domu o godzinie 19:00. Postanowiłam przebrać się w coś wygodnego i wyjść pobiegać. Pobiegłam w stronę lasu. Zobaczyłam tam jakiegoś mężczyznę, który trzymał w dłoni pistolet i celował w jakiegoś wilkołaka.
No tak pełnia.
Podeszłam do niego, dotknęłam go dłonią w ramie. Ten natychmiast się odwrócił i spojrzał na mnie.
- Wracaj do domu, tu nie jest bezpiecznie - powiedział popychając mnie w stronę wyjścia. Popatrzyłam na tego wilkołaka i zobaczyłam Scotta.
- Nie - odpowiedziałam pewna siebie.
- Idź, nie chce mieć dziecka na sumieniu, ta bestia może cię zabić jednym ruchem - ostrzegł mnie.
- Obawiał bym się raczej o tego wilkołaka. I jak ty żyjesz przecież wiedziałem twoje martwe ciało- usłyszałam znajomy głos za sobą.
Znowu ten koleś?! - zapytałam się w myślach.
- Niby czemu to zwykła dziewczyna - zaśmiał się łowca. Zobaczyłam, że Scott chce się rzucić na niego więc szybko go odsunęłam i sprawiłam, że on się zwijał z bólu.
- Ostrzegałem - odparł drugi wilkołak. - Miałem już przyjemność zaznać tego bólu, nic przyjemnego.
- A chcesz jeszcze raz? - zapytałam z kpiną.
- Nie dziękuję, a teraz przestań bo stanie mu się krzywda - odparł.
Jak powiedział tak zrobiłam.
- Okej, a teraz powiesz mi czym jesteś? - zapytał.
- Nie - odpowiedziałam.
- Chris powiedz coś bo nie wytrzymam z tą małolatą i ją zaraz zabije znowu - powiedział wściekły.
- Po pierwsze nie małolatą, a po drugie mnie się nie da zabić. Tylko przypomnę, że skręciłeś mi kark, a to bolało - odpowiedziałam z sztucznym uśmiechem. A on otworzył szerzej oczy. - A teraz przepraszam panów muszę pomóc temu biedakowi opanować przemianę - powiedziałam podchodząc do nastolatka. Nie było mi to dane bo ktoś próbował rzucić we mnie nożem, ale użyłam wampirzej szybkości i go złapałam. Szybko go puściłam bo wyczułam tojad. - Dobra to już za wiele serio. Ja ratuje wam tyłki a wy rzucacie we mnie nożem nasączonym tojadem. Powiedziałam już, że mnie zabić się nie da - powiedziałam.
Chciałam podejść do Scotta, ale ten drugi wilkołak na mnie skoczył, ale użyłam zaklęcia by go uśpić. Poszłam do Scotta i wzięłam go pod ramię. Próbował się szarpać ale to była przegrana pozycja, ponieważ byłam silniejsza. Szłam z nim aż do mojego domu. Weszliśmy do środka.
- Uspokój się i się tak nie wierć, bo ci nie pomogę - powiedziałam już zirytowana.
Okej spróbuję perswazji może zadziała.
- Uspokój się - powiedziałam używając perswazji.
Chłopak uspokoił się powoli.
- Co mi zrobiłaś w tedy, w lesie? - zapytał wystraszony.
- Co miałam zrobić jak rzuciłeś się na obcego kolesia?
- To był impuls. Przepraszam nie powinienem - powiedział skruszony.
- Nie mnie powinieneś przepraszać tylko jego, ja jestem nieśmiertelna i to dosłownie - odparłam.
- Jak to jesteś nieśmiertelna? - zapytał zdziwiony.
- Normalnie.
- To czym ty jesteś? - zainteresował się.
- Zaczekaj zaraz ci powiem - poszłam do swojego pokoju po szałwię i z nią wróciłam.
CZYTASZ
Tribrid in Beacon Hills
FanfictionSabrina to trybryda (wilkołak, wampir i czarownica). Miała wiele nie miłych doświadczeń, które ją wzmocniły. Postanawia przyjechać do miasta gdzie nie jeszcze nigdy nie była w swoim długim życiu, Beacon Hills. To moja pierwsza książka i przepraszam...