Lekcje dobiegły końca. Mieliśmy się spotkać u mnie i obmyślić strategię jak złapać Alfę.
Wyszłam z szkoły i kierowałam się do mojego domu. Po drodze spotkałam Dereka. Nic nie mówił co uznałam za dobry znak. Doszliśmy w ciszy do mojego miejsca zamieszkania, weszliśmy i czekaliśmy na resztę. Po chwili dotarł Scott i Stiles.
- Jak już wszyscy są to widział ktoś Alfę w ostatnim czasie?- zapytałam i popatrzyłam na nastolatka.
- W ostatnim czasie się nie pokazywał. - odpowiedział Scott.
- Okej. To może ma ktoś pomysł co zrobimy?
- Chyba raczej ty nic nie będziesz robiła, zostaw to komuś kto się na tym zna.- spluną Derek.
Popatrzyłam na niego jak na idiotę i wywróciłam oczami.
- Czyli nie powinno cię tu być - odgryzłam się.
- Nie rozśmieszaj mnie, przecież dobrze wiemy że nic nie wiesz o świecie nadprzyrodzonych istot i chcesz tylko nas oszukać.
- Jakbym chciała to już dawno bym to zrobiła.
- Nie kłóćcie się! - przerwał nam Scott.- Ona wie więcej nawet od ciebie.
- Skąd możesz to wiedzieć.
- No nie wiem jakbym nic nie wiedziała, nie pomagałabym wam, tylko uprzykrzała ci życie. - zwróciłam się do wilkołaka.
Hale tylko prychnął na moje słowa, za co posłałam mu mordercze spojrzenie.
- Daj już mi spokój. Nic ci nie zrobiłam. A tylko pragnę przypomnieć, że Ty mnie zaatakowałeś kilka razy, a ja się tylko broniłam. - przypomniałam mu.
- Nie obchodzi mnie to. Ty coś ukrywasz i dowiem się co.
- Jak ci powiem to się odwalisz ode mnie? - zapytałam zrezygnowana.
- Tak.
- To powiem ci, że jestem trybrydą i mam 532 lata. Tak naprawdę mam na imię Hope Mikealson, o czym dowiedziałam się dzisiaj rano. Tyle musisz wiedzieć. - wyjaśniłam.- A teraz musimy coś wymyślić.
- Musimy wybrać miejsce, najlepiej z daleka od ludzi. Tylko kwestia jak go zwabiamy, w tą pułapkę. - odezwał się beta.
- Wiem jak tylko musisz się zgodzi- zwróciłam się do Scotta.
- Czemu ja?
- Bo jesteś jego betą. - wyjaśniłam. - Spokojnie będę mieć cię na oku, nic ci się nie stanie.
- No dobra- westchną zrezygnowany.
Obmyślaliśmy plan jeszcze przez pół godziny. Czy już skoczyliśmy to chłopaki zbierali się do wyjścia. Kiedy wyszli zaczęłam sprzątać. Poszłam się umyć, przebrałam się w piżamę i poszłam do salonu. Oglądałam telewizję dopóki ktoś nie zapukał w moje drzwi. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się Derek.
- Zapomniałeś czegoś?
- Nie mogę przyjść do ciebie tak po prostu?
- Po tobie bym się tego nie spodziewała - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Czego chcesz?
- Nic, spędzić czas z tobą.
Na te słowa zaśmiałam się mu prosto w twarz.
- Nie śmiej się. To aż takie dziwne?
- Pomijając fakt, że kilka razy próbowałeś mnie zabić? Tak to aż takie dziwne.
- No tak zapomniałem. Przepraszam za to - jak to powiedział otworzyłam szerzej oczy.
Przepuściłam go do środka nic nie mówiąc. Mężczyzna poszedł do salonu i usiadł na fotelu.
- To co robimy? - zapytał.
- Ja oglądam film, a ty nie wiem.
Oglądaliśmy film w milczeniu, co jakiś czas, śmiejąc się.
- Jak myślisz nasz plan wypali? - odezwał się.
- Mam nadzieję.
- Może zawiesimy w końcu naszą wojnę?
- Pragnę ci przypomnieć, że ty ją zacząłeś, rzucając się na mnie. Ja się tylko broniłam. - odpowiedziałam. - Ale nie chce mi się z tobą walczyć, wiedząc, że i tak nie wygrasz. Więc jestem za.
Siedzieliśmy tak jeszcze przez dwie godziny. Zrobiło się późno, więc Derek poszedł, a ja położyłam się do łóżka.
Długo nie umiałam zasnąć, myślałam o dzisiejszym dniu, o rodzicach i pogodzeniu się z wilkołakiem.
*****
Rano obudziłam się z złym humorem, cały czas mnie coś drażniło. Na szczęście dzisiaj nie ma szkoły i mogę cały dzień spędzić w domu.
Wstałam z łóżka o 10, więc nie było tragedii, chciałam jeszcze dłużej poleżeć, ale byłam głodna. Ubrałam się w czarny top, niebieskie jeansy i czarne trampki.Poszłam do kuchni i stwierdziłam, że zrobię sobie tosty. Zjadłam moje jedzenie i zrobiłam sobie kawę.
Mój spokój nie trwał długo bo o 12 ktoś zapukał do moich drzwi. Otworzyłam i moim oczom ukazał się Derek.
- Hej- powiedział.
- Hej co Cię do mnie sprowadza?- zapytałam.
- Nic.
Po tych słowach zaprosiłam go do środka.
- Dobra, a tak na serio co chcesz?
- Przyszedłem tak po prostu- odparł.
Spojrzałam na niego jak na debila, wyraźnie, dając znak, że mu nie wierzę. Ten spojrzał na mnie z politowaniem. Wymienialiśmy się nawzajem spojrzeniami dopóki mężczyzna się nie odezwał.
- Dobra! Przyszedłem dopytać się o to co wczoraj powiedziałaś. - Derek, zauważając, że nie wiem o co chodzi kontynuował.- O twojej rodzinie.
- A co chciałbyś wiedzieć?
- Twoje nazwisko mi coś przypomina, ale nie wiem co - wyznał.
- I myślisz, że ci powiem? Co z tego będę miała? - droczyłam się z nim.
- To, że powiesz zaufanej osobie.
- Ale już powiedziałam zaufanej osobie.
- Mi nie ufasz? - zapytał.
- To że przestaliśmy się kłócić to nie znaczy, że ci ufam.
- Możesz mi zaufać Hope - powiedział.
- No nie wiem. Najpierw musisz zdobyć moje zaufanie Derek- powiedziałam szczerze.
- Jak mam to zrobić?
- Musisz wymyślić jak. Ja ci nie powiem.
- Dobra.
- A ty powiesz coś o sobie? Bo o mnie już wiesz trochę. - zaproponowałam.
- A co z tego będę miał? - zaczął droczyć się ze mną.
- Będziesz czuł się lepiej, dając mi wiedzę o tobie.
- Nie skorzystam - odpowiedział ze śmiechem. Przez co rzuciłam w niego poduszką. - Ej! To ruch nie dozwolony! - oburzył się.
Zaczęliśmy rzucać w siebie poduszkami.
- Dobra, dobra koniec - powiedziałam w kolejnym napadzie śmiechu.
Zaczęliśmy rozmawiać ze sobą o wszystkim. Po jakiejś godzinie mogłam stwierdzić, że nie był taki zły jak myślałam, całkiem dobrze nam się rozmawiało.
Około godziny 14 Derek musiał iść bo miał coś ważnego do załatwienia. Ja zostałam i z nudów zaczęłam oglądać

CZYTASZ
Tribrid in Beacon Hills
FanfictionSabrina to trybryda (wilkołak, wampir i czarownica). Miała wiele nie miłych doświadczeń, które ją wzmocniły. Postanawia przyjechać do miasta gdzie nie jeszcze nigdy nie była w swoim długim życiu, Beacon Hills. To moja pierwsza książka i przepraszam...