6. Koniec wojny

36 3 0
                                    

Lekcje dobiegły końca. Mieliśmy się spotkać u mnie i obmyślić strategię jak złapać Alfę.

Wyszłam z szkoły i kierowałam się do mojego domu. Po drodze spotkałam Dereka. Nic nie mówił co uznałam za dobry znak. Doszliśmy w ciszy do mojego miejsca zamieszkania, weszliśmy i czekaliśmy na resztę. Po chwili dotarł Scott i Stiles.

- Jak już wszyscy są to widział ktoś Alfę w ostatnim czasie?- zapytałam i popatrzyłam na nastolatka.

- W ostatnim czasie się nie pokazywał. - odpowiedział Scott.

- Okej. To może ma ktoś pomysł co zrobimy?

- Chyba raczej ty nic nie będziesz robiła, zostaw to komuś kto się na tym zna.- spluną Derek.

Popatrzyłam na niego jak na idiotę i wywróciłam oczami.

- Czyli nie powinno cię tu być - odgryzłam się.

- Nie rozśmieszaj mnie, przecież dobrze wiemy że nic nie wiesz o świecie nadprzyrodzonych istot i chcesz tylko nas oszukać.

- Jakbym chciała to już dawno bym to zrobiła.

- Nie kłóćcie się! - przerwał nam Scott.- Ona wie więcej nawet od ciebie.

- Skąd możesz to wiedzieć.

- No nie wiem jakbym nic nie wiedziała, nie pomagałabym wam, tylko uprzykrzała ci życie. - zwróciłam się do wilkołaka.

Hale tylko prychnął na moje słowa, za co posłałam mu mordercze spojrzenie.

- Daj już mi spokój. Nic ci nie zrobiłam. A tylko pragnę przypomnieć, że Ty mnie zaatakowałeś kilka razy, a ja się tylko broniłam. - przypomniałam mu.

- Nie obchodzi mnie to. Ty coś ukrywasz i dowiem się co.

- Jak ci powiem to się odwalisz ode mnie? - zapytałam zrezygnowana.

- Tak.

- To powiem ci, że jestem trybrydą i mam 532 lata. Tak naprawdę mam na imię Hope Mikealson, o czym dowiedziałam się dzisiaj rano. Tyle musisz wiedzieć. - wyjaśniłam.- A teraz musimy coś wymyślić.

- Musimy wybrać miejsce, najlepiej z daleka od ludzi. Tylko kwestia jak go zwabiamy, w tą pułapkę. - odezwał się beta.

- Wiem jak tylko musisz się zgodzi- zwróciłam się do Scotta.

- Czemu ja?

- Bo jesteś jego betą. - wyjaśniłam. - Spokojnie będę mieć cię na oku, nic ci się nie stanie.

- No dobra- westchną zrezygnowany.

Obmyślaliśmy plan jeszcze przez pół godziny. Czy już skoczyliśmy to chłopaki zbierali się do wyjścia. Kiedy wyszli zaczęłam sprzątać. Poszłam się umyć, przebrałam się w piżamę i poszłam do salonu. Oglądałam telewizję dopóki ktoś nie zapukał w moje drzwi. Otworzyłam je i moim oczom ukazał się Derek.

- Zapomniałeś czegoś?

- Nie mogę przyjść do ciebie tak po prostu?

- Po tobie bym się tego nie spodziewała - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. - Czego chcesz?

- Nic, spędzić czas z tobą.

Na te słowa zaśmiałam się mu prosto w twarz.

- Nie śmiej się. To aż takie dziwne?

- Pomijając fakt, że kilka razy próbowałeś mnie zabić? Tak to aż takie dziwne.

- No tak zapomniałem. Przepraszam za to - jak to powiedział otworzyłam szerzej oczy.

Przepuściłam go do środka nic nie mówiąc. Mężczyzna poszedł do salonu i usiadł na fotelu.

- To co robimy? - zapytał.

- Ja oglądam film, a ty nie wiem.

Oglądaliśmy film w milczeniu, co jakiś czas, śmiejąc się.

- Jak myślisz nasz plan wypali? - odezwał się.

- Mam nadzieję.

- Może zawiesimy w końcu naszą wojnę?

- Pragnę ci przypomnieć, że ty ją zacząłeś, rzucając się na mnie. Ja się tylko broniłam. - odpowiedziałam. - Ale nie chce mi się z tobą walczyć, wiedząc, że i tak nie wygrasz. Więc jestem za.

Siedzieliśmy tak jeszcze przez dwie godziny. Zrobiło się późno, więc Derek poszedł, a ja położyłam się do łóżka.

Długo nie umiałam zasnąć, myślałam o dzisiejszym dniu, o rodzicach i pogodzeniu się z wilkołakiem.

*****

Rano obudziłam się z złym humorem, cały czas mnie coś drażniło. Na szczęście dzisiaj nie ma szkoły i mogę cały dzień spędzić w domu.

Wstałam z łóżka o 10, więc nie było tragedii, chciałam jeszcze dłużej poleżeć, ale byłam głodna. Ubrałam się w czarny top, niebieskie jeansy i czarne trampki.Poszłam do kuchni i stwierdziłam, że zrobię sobie tosty. Zjadłam moje jedzenie i zrobiłam sobie kawę.

Mój spokój nie trwał długo bo o 12 ktoś zapukał do moich drzwi. Otworzyłam i moim oczom ukazał się Derek.

- Hej- powiedział.

- Hej co Cię do mnie sprowadza?- zapytałam.

- Nic.

Po tych słowach zaprosiłam go do środka.

- Dobra, a tak na serio co chcesz?

- Przyszedłem tak po prostu- odparł.

Spojrzałam na niego jak na debila, wyraźnie, dając znak, że mu nie wierzę. Ten spojrzał na mnie z politowaniem. Wymienialiśmy się nawzajem spojrzeniami dopóki mężczyzna się nie odezwał.

- Dobra! Przyszedłem dopytać się o to co wczoraj powiedziałaś. - Derek, zauważając, że nie wiem o co chodzi kontynuował.- O twojej rodzinie.

- A co chciałbyś wiedzieć?

- Twoje nazwisko mi coś przypomina, ale nie wiem co - wyznał.

- I myślisz, że ci powiem? Co z tego będę miała? - droczyłam się z nim.

- To, że powiesz zaufanej osobie.

- Ale już powiedziałam zaufanej osobie.

- Mi nie ufasz? - zapytał.

- To że przestaliśmy się kłócić to nie znaczy, że ci ufam.

- Możesz mi zaufać Hope - powiedział.

- No nie wiem. Najpierw musisz zdobyć moje zaufanie Derek- powiedziałam szczerze.

- Jak mam to zrobić?

- Musisz wymyślić jak. Ja ci nie powiem.

- Dobra.

- A ty powiesz coś o sobie? Bo o mnie już wiesz trochę. - zaproponowałam.

- A co z tego będę miał? - zaczął droczyć się ze mną.

- Będziesz czuł się lepiej, dając mi wiedzę o tobie.

- Nie skorzystam - odpowiedział ze śmiechem. Przez co rzuciłam w niego poduszką. - Ej! To ruch nie dozwolony! - oburzył się.

Zaczęliśmy rzucać w siebie poduszkami.

- Dobra, dobra koniec - powiedziałam w kolejnym napadzie śmiechu.

Zaczęliśmy rozmawiać ze sobą o wszystkim. Po jakiejś godzinie mogłam stwierdzić, że nie był taki zły jak myślałam, całkiem dobrze nam się rozmawiało.

Około godziny 14 Derek musiał iść bo miał coś ważnego do załatwienia. Ja zostałam i z nudów zaczęłam oglądać

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 27, 2024 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Tribrid in Beacon HillsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz