Rozdział 3

4.1K 99 53
                                    

Pov Liliana

Wpatrywałam się w okno samolotu widząc już rodzinne domki w Tulusie, które zamieszkiwały całe rodziny. Niektóre z nich znałam, inne kojarzyłam, ale znaczna część tego miasta była mi nieznana. Nie mogłam tego jednak powiedzieć o sąsiednim miasteczku, które mimo definitywnie mniejszej powierzchni i liczby mieszkańców było trzy razy sławniejsze. A to wszytko dzięki mnie i mojej pozornie idealnej rodzinie.

Wróciłam do tego miasta po pięciu miesiącach przypominających sinusoidę dla każdego kto przebywał w moim towarzystwie. Walczyłam, poddałam się oraz znów walczyłam, aby ostatecznie wrócić do swojego piekła na ziemi. Tylko tym razem nie widziałam swojego kawałka nieba, to niebo okryło się pustką i dymem po ogniu jaki zostawiłam po sobie wyjeżdżając.

-A będę mogła mieć matę do ćwiczeń w pokoju? - zapytała Gabby, spojrzałam na nią prze ramię widząc jak z lekkim grymasem na twarzy ciągnie za sobą małą walizkę.

- Tak - odpowiedziałam od razu zatrzymując się, uniosłam brwi do góry dostrzegając Lee, który próbował przejść przez bramki bezpieczeństwa z marnym skutkiem.

- A kupimy nowe łóżko i szafę? Książki i plecak? Wszystko zostało w domu i nie mam nawet gdzie mieszkać, a co dopiero przyswajać wiedzę - jęknęła opierając brodę o rączkę od walizki. Westchnęłam cicho przytakując nawet nie wdając się w dyskusję z ośmiolatką, która definitywnie zagubiła swoją uroczą wersję gdzieś po drodze do Londynu.

- Lee no na boga ... ruchy - ponownie spojrzałam w stronę bramek słysząc jak zniecierpliwiony Will pogania swojego syna - nie mam całego dnia, bo nie umiesz przyłożyć bilecika.

Wypuściłam ostentacyjnie powietrze odchylając głowę do tyłu po czym podeszłam do chłopaka wyrywając mu kawałek papieru z ręki.

- Daj to - przejechałam odpowiednią stroną do wyświetlacza dzięki czemu bramka od razu się otworzyła na co Lee otworzył usta w szoku mrucząc cicho po nosem "nie zesraj się".

- Da się? - prychnął Will stając obok nas zaraz po tym jak bez większego problemu przeszedł te jakże cholernie trudne do rozbrojenia bramki.

- No nie jestem tak mądry jak Lily - przedrzeźnił mnie Lee wystawiając środkowego palca w moim kierunku co nawet Gabby skomentowała cichym prychnięciem.

-Przestań do cholery - jęknęłam przykładając dłoń do ust dziewczynki w obawie, że zaostrzy nasz poranny konflikt - masz do mnie problem od rana! Co ja ci takiego zrobiłam w życiu? - zapytałam momentalnie żałując tego pytania pod wpływem wzroku Willa, który dość elokwentnie sugerował, że wybrałam złą stronę obronny – okej ... zła strategia ... co zrobiłam ci w przeciągu tego tygodnia?

- Zajęłaś mi łazienkę! Pindrzyłaś się jak nie wiem od samego rana, po cholerę jak lecieliśmy samolotem przez siedem godzin?

- Chciała poderwać przystojnego pilota - wtrącił Will próbując zabrać od Gabby walizkę - słonko daj to - mruknął w jej stronę, dziewczynka spojrzała na niego z politowaniem ciągnąc dalej walizkę bez jego pomocy.

- Jestem straumatyzowana Will, nie niepełnosprawna - odpowiedziała zarzucając włosami do tyłu.

- Straumatyzwowany to byłby ten pilot - dodał dumny z siebie Will dołączając do niej, aby zbić mało gustowną piątkę.

- Nie słyszałaś tego GG - pogroziłam jej palcem równając z nimi kroku, a cholernie głośny śmiech Willa niósł się po całym lotnisku do jednego momentu, w którym ponownie zrozumiałam, że Londyn źle wpływa na młode, kształtujące się głowy.

Nasz kawałek piekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz