Rozdział 12

303 27 19
                                    

Xander
Tydzień przed walką

Jako dziecko uwielbiałem grać na pianinie, sprawiało mi to dużo frajdy. Wiele osób, które nas odwiedzało nie mogło uwierzyć jakim cudem sześciolatek potrafi tak wytrwale ćwiczyć ten sam utwór. Kilku z nich zapewne pomyślało, że to sprężyna mojej matki czy ojca, jednak ta pasja była tylko moją przestrzenią.

Do czasu.

Po wieczornym koncercie, na którym nie podołałem oczekiwaniom matki, rzuciłem to co kochałem najbardziej.

Zastąpiłem to czymś nowym.

W wieku dziesięciu lat dostałem swój pierwszy stetoskop. Dziadek powiedział mi abym wsłuchał się w bicie swojego serca, bo być może i w nim odnajdę muzykę w swoim życiu. Ironicznie? Zrobiłem to i znalazłem. Zaraz po tym dowiedziałem się o diagnozie jaką postawili lekarze. Theodor chciał mnie w ten sposób przygotować na tą informację, nie jestem pewien czy podołał zadaniu. Miał przekazać swojemu wnukowi, dziecku, które kochało tego człowieka nad życie, że być może za jakiś czas zabraknie go na tym świecie. Cały proces leczenia był skomplikowany i wymagał wiele poświęceń ze strony dziadka, ale wygrał i do końca powtarzał, że zrobił to dla swoich wnuków. Walczył jak prawdziwy bohater, aby jego bliscy nadal mogli czuć, że po tym świecie chodzi niesamowicie dobry człowiek, który zawsze obroni swoją rodzinę.

Od dziecka chciałem być jak Theodor Henderson.

Chcę być jak mój dziadek, dlatego zrobię wszystko, aby moja rodzina odnalazła drogę do domu.

Siedziałem od godziny na ławce, próbując odnaleźć spokój wśród miliona myśli, które przemierzały kolejne mile w mojej głowie. Został tydzień do walki, a jedyny pomysł jaki przychodził mi na myśl, mógł skończyć się wygraną oraz klęską w jednym. Mogłem zginąć i wygrać oraz zginąć i przegrać.

Przymknąłem powieki, po czym wypuściłem powietrze i wyjąłem telefon z kieszeni bluzy. Miałem czterdzieści cztery nieodebrane połączenia od Flynna oraz jedno od Vanessy. Przygryzłem wargę, a następnie przetarłem twarz dłonią, zanim zdecydowałem się przeczytać wiadomości od swojego najlepszego przyjaciela.

Od Flynn: Nie rób tego!

Od Flynn: Nie pozwolę ci na to!

Od Flynn: Nie jedź do Woods'a.

Od Flynn: Xander! Błagam cię! Kurwa błagam!

Od Flynn: Odbierz!

Od Flynn: Załatwimy to inaczej!

Nie do końca wiedziałem, czy nadal powinienem cieszyć się, że w moim życiu pojawił się ktoś taki jak Eliot Flynn. Ten cholerny chłopak, z kruczoczarnymi włosami, zielonymi oczami i wyrazistym charakterem. Wszyscy wiedzieli kim był Eliot Flynn, ale mało kto wiedział jaki był na prawdę. Jestem tym szczęściarzem, który poznał każde oblicze tego człowieka i śmiało mogę przyznać, że nie potrafiłbym bez niego żyć. Eliot Flynn nie był jedynie moim przyjacielem, a bratem, który wskoczy za mną w ogień i tego byłem pewien w stu procentach.

Problem był jeden.

Bawiłem się ogniem i nim igrałem, a Eliot za wszelką cenę chciał mnie powstrzymać. Zabrnąłem zbyt daleko, aby zapraszać go do tej gry, dlatego z premedytacją wyłączyłem telefon, aby nie mógł sprawdzić mojej lokalizacji.

Założyłem kaptur swojej bluzy i wstałem z ławki. Przez chwilę obserwowałem drzewa, wsłuchując się w szum liści. Odwróciłem się w stronę bramy, a następnie skinąłem głową do mężczyzny, który szedł w moją stronę.

Nasz kawałek piekłaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz