Akcja

38 3 13
                                    

  Dziś siedziałem jak zwykle w swojej ławce ma matmie obok matiego który rysował mi huja w zeszycie. Niby lekcja jak każda ale nagle zadzwonił alarm pożarowy. Kurde kolejna próbna , pomyślałem. Wtedy wbiegł do klasy jakiś random 2/10 z twarzy i powiedział.
R- TO NIE SĄ ĆWICZENIA! SZKOŁA SIĘ PALI!

  Podjarałem się najpierw tą informacją ale zrozumiałem, że spłonie ps5 w kantorku od biolki więc przestało mi być do śmiechu. Gdy baba od matmy kazała nam zostawić plecaki i gęsiego wyjść nie wytrzymałen.
A- KURWA mam zostawić w ogniu mój Iphone13pro no chyba ocipiałaś stara ruro!?

Zabrałem plecak i iphone po czym wyszedłem bo z wkurwu nie wytrzymałem.
Za mną poszedł Mati i Piotruś który ledwo dochodził do siebie po ostatnim gwałcie ale to chyba nie był gwałt bo jak później stwierdził nawet mu się podobało.

  Wtedy za nami pojawił się arcy kujon Zbysiu i gadał że tak nie wolno i trzeba słuchać baby od majcy i ją szanować. Akurat wtedy przypadkiem gdy szedł obok mnie spadł ze schodów i skręcił kark. Ups 🤭

  Wyszliśmy na miejsce zbiórki, akurat gdy straże gasiły ten kurwidołek a szkoda mam nadzieje że ps5 i skóżana kanapa przetrwały.  Baba od matmy sprawdzała czy są wszyscy. Brakowało Zbysia, po pół godziny doszły nas wieści o śmierci Zbysia bo potknął się i źle upadł i pewnie chciał komuś pomóc bo to taki dobry chłopak, codziennie dzieńdobry mówił! 

*tydzień później*

  Ubraliśmy się elegancko na pogrzeb Zbyśka. Muszę przyznać że po śmierci zrobił się nawet ładny mocne 9/10, tylko sztywny jakiś. Po odprawieniu wszystkiego dpgdy inni się rozeszli ja Mati i piotruś zostaliśmy. Po jakimś czasie gdy nikogo nie było na cmentarzu zaczeliśmy odkopywać zbyśka.

Był w miare gorący, miał lekko przypalone jądra ale to nie ostudziło naszego zapału. Położyliśmy jego ciało na płycie grobu i zaczeliśmy je po kolei ruchać. Ja i Mati byliśmy w to całkiem nieźli. Cóż zbysiu chciał uniknąć tego ale się nie wywinął (jedynie na tamten świat xD).  W rogu siedział piotruś z mikroskopem który walił sobie konia pęsetą. 

Po skończonej robocie zostawiliśmy ciało i poszliśmy zabierając ze sobą szpadel i mikroskop. To był dobry dzień .

Dzikie zegzy w szatni i nie tylkoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz