Fall

245 8 1
                                    

João Pov's;

Wsiadłem do auta i cicho odetchnąłem.
Patrzyłem chwile przed siebie po czym uderzyłem w kierownice.

- Kurwa! - Przekląłem i przetarłem dłońmi twarz. - Czemu to zrobiłem?

Wydarzenia z poprzedniej nocy wróciły. Nie przekroczyliśmy granicy zdrady, ale granice naszej relacji zostały naruszone.
Nie wiedzieliśmy, że przekraczając granice raz przekroczymy ją ponownie.

Przekręciłem kluczyk w stacyjce i odpaliłem auto. Droga na stadion nie była zbyt długa, więc już chwile później parkowałem autem na parkingu gdzie stały już auta innych piłkarzy z Chelsea.

O swoje auto stał oparty Mason i rozmawiał z kimś przez telefon. W sumie dalej z nim nie rozmawiałem, więc może czas z nim pogadać.
Wysiadłem z auta zabierając po drodze swoją torbę.

Ruszyłem w stronę Anglika, który musiał mnie nie dostrzec.

- Zachowałaś się nie okej w stosunku do swojego własnego chłopaka!

Domyślałem się z kim właśnie rozmawiał. Może lepiej nie będę podchodził.

Chłopak odwrócił się i spojrzał na mnie i ku mojemu zaskoczeniu uśmiechnął się.

- Zadzwonię później - powiedział a później przerwał połączenie. - João dobrze cię widzieć. Chciałem cię przeprosić, w sumie powinienem przeprosić całą drużynę, bo nie powinienem uciekać z tonącego statku skoro go kocham, a jest on jeszcze do uratowania.

-  Cieszę się, że sobie to przemyślałeś stary - poklepałem go po plecach.

- Zmieniając temat - zrobił krótka przerwę - nie obchodzi mnie co robicie razem z Lily.

- Przepraszam Mase, ale to moja wina nie wiem co się z nami wczoraj stało.

- Po prostu zrozum João, że Lily to moja siostra  i przykro mi, ale nie dopuszczę abyś z nią był, i ją zranił.

- Obawiam się, że już to zrobiłem - stwierdziłem, a chłopak zmarszczył brwi i spojrzał na mnie przenikliwie.

- Co takiego?

Dotarło do mnie co powiedziałem. Lily mnie zabije.

- To nie jest dobry moment na opowieści muszę powiedzieć to razem z Lily, wiec nie teraz.

- Nie odpuszczę wam tego.

Ruszyliśmy w stronę wejścia na stadion gdzie zmierzał już również nasz trener.

Zdążyłem polubić Pottera, cały zespół wręcz go uwielbiał, ale wszyscy się zgadzaliśmy z tym, że powinien zrobić sobie przerwę od trenowania i powinni znaleźć nam kogoś nowego.

- Muszę jeszcze do niego wejść, więc pójdę szybciej - poprawiłem torbę na ramieniu i ruszyłem przed siebie zostawiając za sobą Anglika.

Kiedy dotarłem do biura trenera lekko zapukałem, a słysząc cisze "wejdź" nacisnąłem n klamkę i popchnąłem drzwi.

Biurko było zawalone stertą nie poukładanych papierów, na ziemi leżały trzy pełne kartony zaklejone taśmą.

- Joao dobrze cię widzieć - posłał mi zmęczony uśmiech.

- Trenerze - zatrzymałem się, bo nie byłem pewny jak dobrać słowa - przepraszam nie powinienem się tak zachowywać no wie trener na boisku.

- Prawda, nie powinieneś, ale nic nie szkodzi - upił łyk kawy i odstawił ją na biurko - oczywiście poniesiesz konsekwencje swojego zachowania, ale co do twojej osoby w podstawowy składzie możesz być spokojny.

Last moment|| João FélixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz