Biegnę przez las goniąc moją kolejna ofiarę. Wokoło jest ciemno, a drogę rozświetla mi jedynie blask księżyca.
Trzymając w obu rękach sztylety doganiam uciekiniera. Rzucam jednym z nich w jego kierunku. Nóż trafia w drzewo, a ofiara potyka się o korzeń i upada.
- Nie Tao, proszę, nie rób tego! Pomoglem ci!- błagał siedząc na pokrytej opadłymi liśćmi ziemi wycienczony uciekaniem.
-Hah. No i? Na tym polega przysługa. Ja ci sie odwdzieczę odcinając ci głowę.
-Dlaczego?
-Może dla tego że jesteś poszukiwanym seryjnym mordercą, który zabił 79 osób w 2 tygodnie. Kto byl twoją inspiracją?
Loki z marvela? Hah. Daleko ci do niego.- zadrwilem z siedzącego pod drzewem człowieka.
Nie czekając na jego odpowiedź odciąłem ofiarze głowę. Krew trysła na zżułkłe liście i opadnięte igły sosny. Porzuciłem ciało w środku lasu. Wyciągnąłem sztylet z konara i starałem się ustalić gdzie dokładnie jestem. Zorientowałem się że jestem w zakazanym lesie. Jest to miejsce w którym dzieje się dużo dziwnych i nie wyjaśnionych sytuacji. Pospiesznie wyjąłem telefon z kieszeni. Na ekranie była wyświetlona 3³⁸. Była to godzina demonów. Byłem trochę przerażony ale starałem się stłumić jakie kolwiek emocje. Zacząłem się zagłębiać w ciemny las mając przy sobie tylko latarkę z telefonu, brak zasięgu i dwa sztylety. Po krótkim czasie ujżałem ciemny i owalny kształt przypominający głowę bez twarzy wychylający się zza drzewa. Odwróciłem głowę I przyspieszyłem kroku lecz gdy spojrzałem ponownie w tamtym kierunku postaci już nie było.
Postanowiłem, że nie będę zwracać uwagi na nic co tu ujżę, bo oszaleję. Po dłuższym podążaniu przez las nagle poczułem przeszywający chłud przechodzący prosto przez moje serce. Upadłem na lekko wilgotną glebę pokrytą opadłymi liśćmi i igłami sosny. Chciałem się podnieść, lecz nie mogłem się poruszyć. Zacząłem tracić przytomność. Oczy zaczęły mi się powoli zamykać, a obraz lasu powoli wirować. Zemdlałem.‐------------------------wieczorem---------------------
Obudziłem się w swoim łóżku w niewielkiej lecz ładnie użądzonej kawalerce. Nie pamiętałem praktycznie niczego z poprzedzającego dnia. Zignorowałem sytuację gdyż myślałem, że to jakiś nienormalny sen i wstałem z łóżka by zacząć się ogarniać.
Gdy odkryłem kołdrę zobaczyłem, że nie jestem w piżamie, tylko w moich służbowych ubraniach. Zdziwiłem się lecz tego nie skomentowałem.
Wstałem, ubrałem się i wyszedłem. Poszedłem do mojej ulubionej kawiarenki wypić kawę i zjeść ciasto marchewkowe jak każdego ranka. Kafejka byla niewielka lecz przytulna w stylu japońskim. Na ścianach wisiało wiele różnych obrazow oraz masek, które uatrakcyjniały pomieszczenie. Na suficie zaś wisiały lampiony oświetlające pokoje, a przed wejściem do kuchni były powieszone korale na sznurkach, które miały zastępować drzwi. Wchodząc do środka jak zawsze kelnerka przywitała mnie miłym uśmiechem. Usiadłem przy stoliku który stał przy oknie w rogu lokalu. Kelnerka do mnie podeszła i podała kartę dań, ale nie zamówiłem nic wielkiego, jedynie zimną czarną kawę z mlekiem i ciasto marchewkowe z bitą śmietaną jak każdego ranka. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka który wisiał przy drzwiach i informował o nowych przybywających gościach. Zerknąłem by zobaczyć kto to i ujżałem twarz mojego najlepszego kumpla. Pomachałem do niego, a on uśmiechnął się i podszedł do lady by zamówić kawę. Przez chwilę rozmawiał z kelnerką po czym ruszył w moim kierunku. Przywitał się ze mną i zajął miejsce na przeciwko mnie.
- Co cię tu sprowadza? - zapytałem w żartobliwy sposób.
-Dobrze wiesz co - odpowiedział z chłodem przeszywającym całe moje ciało. - chciałbym z tobą porozmawiać o kolejnym zleceniu.
- O Bożee, czemu ty zawsze jestes taki poważny. Przed chwilą co załatwiłem jedno, a już mam kolejne? -odparłem luźno.
- Nie zapominaj się, mimo że jestem twoim przyjacielem to także twoim szefem.
-Dobrze tato - zwróciłem się do Miki w złośliwy i żartobliwy sposób, delektując się jego każdym poruszonym ze zdenerwowania mięśniem. - i tak mi nic nie zrobisz.
-Ech, chyba nigdy nie ustawie cię do pionu - rzucił zrezygnowany. Przewrócił oczami.
Akurat jak Mika otwierał usta by powiedzieć coś zlośliwego kelnerka podeszła do naszego stolika z dwoma kubkami mrożonej kawy gdyż był środek lata oraz jednym talerzykiem z ciastem marchewkowym.
Upiłem wielki łyk napoju i powróciłem do rozmowy.
-A więc co z tym zleceniem?
Mika z powrotem przybrał poważny wyraz twarzy.
- Kolejny cel to Rio Shamack. Jest poszukiwana od wielu lat, i nic o niej nie wiadomo. Wiem jedynie, że ostatni raz była widziana w Nowym Jorku. -zrobił małą przerwę by napić się mrożonej kawy- jest młodą kobietą w wieku około 25 lat i ma zostać ukarana śmiercią za pomaganie zbiegłym więźniom i prawdopodobnie uprawianie magii ale w to drugie nie wierzę. Magia nie istnieje. - tym razem przerwała nam kelnerka by zapytać czy wszystko smakuje.
-Tak, dziękujemy - podziękowaliśmy jej pospiesznie w tym samym czasie. Spojrzeliśmy się na siebie z zdezorientowaniem. Zignorowałem to co się stało i posłałem kelnerce szeroki uśmiech.
Oczywiście odwzajemniła go i odeszła w kierunku lady.
-A więc wracając. Kobieta jest wysoka ma charakterystyczne białe wlosy, ubiera się na czarno i nosi zazwyczaj kaptur. Ma bliznę na oku.
-Mhm. Czyli jakieś 50% społeczeństwa. Dzięki. Bardzo mi pomogłeś. Coś jeszcze?
-Właściwie to nie. - odpowiedział jak zwykle bez emocji.
-Tylko pamiętaj że wisisz mi hajs za poprzednie zlecenie - mrugnąłem do
niego i uśmiechnąłem się słodko.
-Tak, pamiętam - odparł lodowato, lecz można było dosłyszeć nutkę poirytowania.
-Dobra, to w takim razie ja zawijam do domu bo muszę się jeszcze czymś zająć.
-No okej. To na razie.
Wstałem i nie zapłaciłem za posiłek. Słyszałem jedynie jak Mika woła za mną lecz zignorowałem go i zadowolony w duchu że zepsułem komuś dzień i wypiłem kawę za darmo skierowałem się do domu.
Szedłem piękną rogą w Los Angeles, tą samą którą szedłem do kawiarni. Po drodze mijałem różne piękne domy oraz sklepy i bezdomne koty które często dokarmiałem w wolnym czasie. Na rogu była kwiaciarnia do której zaglądałem przynajmniej 2 razy w miesiącu, ponieważ uwielbiam rośliny i kupuje do wazonu. Moje mieszkanie to jedna wielka szklarnia. Stanąłem przed pasami i czekałem aż zmienią się światła bym mógł przejść na drugą stronę. Obok mnie stanął jakiś mężczyzna słuchający muzyki, starsza Pani oraz matka z dzieckiem. Zamknąłem oczy i oddychałem powoli świeżym i ciepłym powietrzem. Słońce przyjemnie grzało mi twarz. Otworzyłem oczy gdy usłyszałem przechodzących ludzi zmierzających na drugą stronę pasów. Ruszyłem za nimi. Krok po kroku szedłem po biało czarnych i już ledwo widocznych, starych pasach, gdy nagle zakręciło mi się w głowie. Wirowało całe otoczenie, aż w końcu nie slyszałem nikogo. Widziałem jedynie ludzi podbiegajacych do mnie i wołających o pomoc. Zdawało mi się że słyszałem, że ktoś woła moje imię. W końcu otoczenie zalała ciemność, a ja osunąłem się na asfalt pokryty biało czarną farbą. Zemdlałem.
CZYTASZ
Assasin's Confession
AdventureChłopak w wieku 23 lat jest płatnym zabójcą, a ostatnie zlecenie przewraca całe jego życie o 180 stopni. Musi borykać się z różnymi problemami i nie ma chwili odtchnienia. Cały czas walczy i ucieka ale w między czasie znajduje chwilę także na ewentu...