Wracałem właśnie do domu z nielegalnych walk podziemnych. Niestety nie udało mi się zdobyć pierwszego miejsca tylko drugie. Wiedziałem co mnie będzie czekac w domu. Modliłem się jedynie w duchu by mnie znowu nie zamykała w piwnicy na 3 dni. Za pierwsze miejsce jest nagroda pieniężna w wysokości 40,000 zł, a za drugie jedynie ⅓ z najwyższej kwoty. Chwytałem właśnie za klamkę od drzwi frontowych gdy w tym samym momencie brat wychodził wyprowadzić psa. Był to pies rasy Collie czyli długowłosy owczarek szkodzki. Biał biało-brązową sierść przez co przypominał jakieś ciastko, dlatego nazwaliśmy go kuki. Nazwa ciastka z angielsilkiego, ale pisownia z polskiego. Dostaliśmy go w wieku 14 lat i nie dokońca wtedy umieliśmy języki obce. Piesek miał dopiero 2 lata więc całe życie przed nim. Minął mnie uśmiechając się, oczywiście nic nie świadomy jak zawsze. Nigdy nic nie wiedział.
-Idziesz ze mną na spacer z kukim? - zatrzymał się na małych schodkach przed domem.
-Chciałbym ale muszę pogadać z mamą. - wiedział, że coś jest na rzeczy, ale nigdy nie pytał. Czekał aż sam będę chciał mu powiedzieć. Cieszyłem się że mam starszego brata. Zawsze mogłem na nim polegać
- Co ci się stało w oko? Znowu cię napadli? - zapytał zatroskany
- Nie, poprostu wdałem się w kolejną bujkę.
-To następnym razem uważaj na siebie. Nie chcę, żeby stała ci się krzywda. - uśmiechnął się łagodnie, odwrócił się i poszedł.
Wszedłem po cichu do przedpokoju. Zdjąłem jedynie buty gdyż był środek lata. Syknąłem cicho gdy się schyliłem bo miałem połamane żebro, śliwę pod okiem i na szczęście jedynie ztłuczoną kość ramienną. Przynajmniej nie byłem tak bardzo zmasaktowany jak mój przeciwnik. Miał złamany kark , oraz pozbawiłem go nogi i dwóch palców u prawej ręki. Miałem drugie miejsce przez to, że i tak udało mu sie mbie powalić. Skierowałem się na schody prowadzące do pokojów sypialnych, żeby w pokoju opatrzec rany. Miałem pod łóżkiem schowana apteczkę, gdyż moja matka nie pozwala mi ich opatrzywać. Twierdzi że powinienem pamiętać każdą walkę.
Z przedpokoju korytaz wiódł w dwie strony. Na lewo był Salon, na prawo kuchnia, oraz na końcu korytarza łazienka, a na przeciwko schody w górę i w dół. Te drugie prowadziły do piwnicy w której byłem czesto zamykany i głodzony. Gdy stanąłem na pierwszym stopniu matka wychyliła się z kuchni.
-Cześć kochanie. Jak było? - zapytała miłym i pogodnym głosem. Udawała. Zawsze tak robiła na początku. Nie wiem jakby to wyglądało gdybym w końcu wygrał.
-Okej. - powiedziałem zimnym i obojętnym tonem. To był właśnie ten czas gdy przestałem okazywać jakiekolwiek emocje. Jedyne co można było usłyszeć w moim tonie to obojętność, drwina i poczucie wyższości nad innymi.
-Wygrałeś coś? - było już można w jej głosie wyczuć zniecierpliwienie i napięcie.
-drugie.
-Słucham? Tylko na tyle cię stać? Co ty sobie w ogóle myślisz gówniarzu, że będziesz pasorzytowac pod moim dachem i nawet nie potrafisz okazać chociaż trochę wdzięczności? - Złapała mnie za włosy i pociągnęła w kierunku piwnicy. Miałem wtedy długie czarne włosy co ułatwiało jej bolesne zaciąganie mnie do mojego więzienia. Torba zsunęła mi się z ramienia. Krzyczałem, ale nie płakałem. Wołałem mojego ojca, ale on zawsze udawał, że nic nie słyszy. Kochał mnie w przeciwieństwie do mojej matki, lecz bals ie cokolwiek zrobic.- może jak trochę sobie posiedzisz w ciemnym i odludnionym miejscu to ci się coś poprzestawia w tym pustym łbie. Bezczelny bachor.
Słowa wypowiadała z obrzydzeniem i pogardą. Nie traktowała mnie jak syna, tylko jak zwierzę. Jeśli byłem nie posłuszny dostawałem karę. Ale nie taka jak wszystkie inne dzieci, czyli kara na komputer, lub zakaz wychodzenia z domu. To byłoby dla mnie zbawienie. Mnie zamykano w piwnicy. Było tam jeszcze jedno pomieszczenie. Pokój tortur. Tam robili ze mną wszystko. Przypalali papierosy na moich plecach, gwałcili, a nawet cięli mi skórę do kości.
Przeciągnęła mnie po schodach i wrzuciła do piwnicy. Zturlałem się po małych schodkach i wpadłem do zimnego, wilgotnego i brudnego więzienia. Wypusci mnie dopiero za trzy dni. Zabawę czas zacząć.
Obudziłem się cały mokry z mojego koszmaru, który tak naprawdę był moimi wspomnieniami z przed kilku lat. Wracają do mnie ze zdwojoną siłą pewnie przez połączenie się z Samaelem. Tak dokładniej to obudził mnie krzyk brata. Zerwałem się z łóżka i ujrzałem przestraszonego trzymającego w ręce patelnię Jacka.
- serio? Bronisz się patelną? Jeśli tak bardzo chcesz to możesz mi zrobić śniadanie. - oblizałem się nie urywając kontaktu wzrokowego zapominając o moim niewyobrażalnie długim języku.
-Kim ty....-spojrzał na mój jezyk- albo czym ty jesteś, i czego chcesz. Z kąd się tu wziąłeś? Czy naprawdę byłem tak pijany że przespałem się z facetem?
-Eww, nie? Nigdy bym się nie przespał z własnym bratem. - udałem obrzyzenie. Usiadłem na łóżku po turecku i czekałem na jego reakcję.
-Przepraszam ale to chyba pomyłka. Mój brat umarł około tygodnia temu ratując mnie. - Był zmieszany. - i nie obrażając ciebie to wyglądał inaczej.
-Taa wiem. Wczoraj mi wyznałeś, że jestem przystojny. - zafalowałem zalotnie brwiami. Uwielbiam wkurzać mojego starszego braciszka.
-Czekaj co- - był zawstydzony. Urwałem mu w połowie zdania.
-W takim razie gdzie jest jego ciało?
-W trumnie?
Gnoje przemyślały sprawę i wsadziły atrapę zamiast ciała.
Albo zakopali pustą. Wow Samael ty wróciłeś
Spieprzaj. Ja się wolę przyglądać niż ingerwoac w twoje życie. Miałbyś za dobre jak na człowieka.
No kurcze ale ty skromny
Wymieniłem szybko kilka zdań w myślach z tym debilem siedzącym mi w głowie.
-Czyli był normalnie pogrzeb?
-Tak był.
-W takim razie mogę ci udowodnić, że ciała tam nie ma.
-W jaki sposób chcesz to zrobić? - zadrwił ze mnie
-Pojedziemy na cmentarz.
CZYTASZ
Assasin's Confession
AdventureChłopak w wieku 23 lat jest płatnym zabójcą, a ostatnie zlecenie przewraca całe jego życie o 180 stopni. Musi borykać się z różnymi problemami i nie ma chwili odtchnienia. Cały czas walczy i ucieka ale w między czasie znajduje chwilę także na ewentu...