Z ogromnym trudem wytoczyliśmy się z ubera i po małej walce ze schodami dotarliśmy do drzwi mieszkania. Szukałem kluczy po wszystkich kieszeniach, które jak na złość gdzieś się zapodziały. W ogóle nie pomagała Faustyna, która co chwilę mnie ponaglała.
- Daj mi to. - wyrwała mi z ręki nerkę i zaczęła ją przeszukiwać. - Bardzo proszę. - sama otworzyła drzwi i pierwsza weszła do środka. Rzuciła swoją torebkę w kąt i odwróciła się w moją stronę. Sprawnym ruchem przerzuciłem ją sobie przez ramię i udałem się w stronę sypialni. - Może najpierw zaproponowałbyś coś do picia, a nie od razu przechodzisz do konkretów. - powiedziała rozbawiona.
- Czekałem na to rok. Napijesz się potem. - nogą zamknąłem drzwi do pokoju i rzuciłem dziewczynę na łóżko. Stanąłem nad nią, a Faustyna uklękła, unosząc głowę do góry. Było ciemno, a jedyne światło, jakie wpadało do pomieszczenia, pochodziło z ulicznych latarni. Mimo to wyraźnie zdołałem dostrzec zadziorny błysk w jej oczach.
- Co planujesz? - spytała ściszonym głosem.
- Naszą wspólną przyszłość. - dłonią delikatnie odgarnąłem włosy, które przysłaniały jej twarz.
- Daleko wybiegasz w przyszłość. - przyciągnęła mnie do siebie. - Wolałabym skupić się na teraźniejszości. - szepnęła, praktycznie łącząc nasze usta. Przeszły mnie dreszcze. Na usta wkradł mi się łobuzerski uśmiech. Naparłem swoim ciałem na ciało dziewczyny. Uległa mi i położyła się na plecach, a ja zawisłem nad nią.
- Skarbie, przed nami jest cała noc. - złożyłem pierwszy, nieśmiały pocałunek na szyi Faustyny. Zadrżała, czym dodała mi odwagi. Kolejny, bardziej śmiały pocałunek złożyłem tuż nad obojczykiem. Usłyszałem pomruk zadowolenia. Nie mogłem uwierzyć, że leży pode mną, całkowicie mi oddana. Schowałem twarz w zagłębienie jej szyi i nosem drażniłem wrażliwą skórę. Wykorzystała chwilę mojej nieuwagi i przewróciła nas tak, że to ja leżałem na plecach, a ona usiadła nam mnie okrakiem, podciągając w górę sukienkę. Ułożyłem dłonie na odkrytych udach i zacząłem jeździć góra dół po rozgrzanej skórze.
- Czy oboje naprawdę tego chcemy? - oparła się mojej klatce piersiowej, zbliżając nasze twarze do siebie.
- Śniłem o tym co noc. Niczego w życiu nie jestem tak pewien, jak tego, że cię kocham. - złapałem ją za pośladki i przyciągnąłem bliżej siebie. - Kocham cię. - uśmiechnęła się przez łzy, które pojawiły się w jej oczach.
- Nigdy nie myślałam, że usłyszę te słowa z twoich ust. - podniosłem się do siadu i kurczowo trzymałem ją w talii. Faustyna wplotła dłonie w moje włosy. Byliśmy tak blisko siebie, zakleszczeni w swoich ramionach, że żadna siła by nas nie rozdzieliła.
- Kocham cię. - powtarzałem jak mantrę, składając po każdym wyznaniu pocałunek na jej szyi lub dekolcie. Miałem wrażeniem, że czas stanął, jedyne co się teraz liczyło to aksamitna skóra Faustyny, której zapach pobudzał wszystkie zmysły. Napawałem się każdym skrawkiem odkrytego ciała mojej ukochanej. Dłońmi błądziłem po plechach, udach i pośladkach. Opuszkami palców milimetr po milimetrze zapamiętywałem najbardziej ukryte zakamarki.
- Bartek. - szepnęła, pociągnęła mnie za włosy. Uniosłem głowę i spojrzałem w zamglone od pożądania oczy dziewczyny. - Kocham cię. - zamarłem. Nie spodziewałem się tego wyznania. Nie oczekiwałem, że odwzajemni moje uczucia. Nim zdążyłem zareagować, Faustyna ujęła moją twarz w swoje dłonie. Wszystko przestało istnieć gdy poczułem na ustach smak jej warg. Były przyjemnie rozgrzane, a dziewczyna smakowała wcześniej wypitym alkoholem. Serce dudniło mi w uszach, a ja pogłębiłem pocałunek. Zacisnąłem palce na jej udach, nie przejmowałem się, że jutro obudzi się z siniakami w tym miejscu. Chciałem pokazać, jak bardzo byłem spragniony jej pod każdym względem. Oderwaliśmy się do siebie, pogładziła mnie po policzku i posłała mi najpiękniejszy uśmiech, jaki widziałem w całym swoim życiu.