Rozdział 20

1K 46 22
                                    

- Halo? - zaspany mruknąłem do telefonu. Fausti, która leżała wtulona we mnie się poruszyła. Nie byłem w stanie otworzyć oczu, ale uśmiechnąłem się pod nosem kiedy poczułem, że dziewczyna zaczęła rysować wzorki paznokciem na moim podbrzuszu.

- Faustynka? - usłyszałem zdziwiony głos obcego mężczyzny po drugiej stronie.

- Nie, Bartosz Kubicki. - przedstawiłem się. Dziewczyna uniosła głowę, otworzyłem jedno oko i spotkałem jej pytające spojrzenie. Wzruszyłem tylko ramionami.

- Bartek? - powtórzył głupio. - Mogę wiedzieć, czemu odbierasz telefon mojej córki? - zmroziło mnie. Spojrzałem przerażony na Faustynę i kilka razy otworzyłem buzię, próbując coś powiedzieć.

- Kto to? - Dziewczyna podniosła się do pozycji siedzącej i patrzyła na mnie wyczekująco. Podałem jej telefon.

- Twój tata. - powiedziałem, nerwowo się uśmiechając. Fausti wytrzeszczyła oczy i szybko rozłączyła połączenie. - Czemu to zrobiłaś?

- Nie wiem, spanikowałam. - złapała się za głowę. - Która godzina? - spojrzała na wyświetlacz. - Zajebiście, sobota 10.07, a ty odebrałeś mój telefon i to w dodatku ewidentnie zaspany. Tylko utwierdziliśmy go w przekonaniu, że ze sobą sypiamy.

- Faustynka proszę cię. - położyłem głowę na jej kolanach i pocałowałem wewnętrzną stronę uda dziewczyny. - Musisz do niego oddzwonić. - kolejnego całusa złożyłem nieco wyżej.

- Bartek! - próbowała mnie odepchnąć. - Co się stało z twoim wczorajszym postanowieniem? - chciała być poważna, ale cicho zaśmiała się gdy mój zarost załaskotał ją we wrażliwym miejscu na udzie.

- Nie wiem, czy dobrze pamiętasz, ale przerwałem, bo nie chciałem być pod wpływem. - naparłem na nią swoim ciałem. Opadła na poduszki i przyciągnęła mnie do siebie. - Teraz jestem trzeźwy i gotowy. - na usta wkradł mi się szelmowski uśmiech.

- Właśnie czuję. -  zasłaniała się i oplotła mnie nogami w pasie. Była piękna, nawet po słabo przespanej nocy z poczochranymi włosami i cieniami pod oczami. - Co się tak uśmiechasz?

- Doceniam to co mam. - pocałowałem ją namiętnie. W przeciwieństwie do wczorajszej nocy jej wargi były chłodne i przyjemnie chłodzili moje. Przerwał nam dźwięk dzwoniącego telefonu. Faustyna z niezadowolenia jęknęła mi w usta, co tylko pobudziło moją wyobraźnię. - To chyba twój. - powiedziałem między pocałunkami. Oderwała się ode mnie i bezradnie opadła do tylu. Chwyciła komórkę do ręki i spojrzała na wyświetlacz, na którym widniał napis „Mama".

- Halo? - odebrała telefon i przełączyła na głośnomówiący. Ciągle trzymała mnie w pasie nogami, dlatego postanowiłem nigdzie się nie ruszać. Przejechałem kciukiem po spuchniętych ustach Faustyny, a ona subtelnie przegryzła mojego palca. Oparłem czoło o ramię dziewczyny, musiałem się opanować, szczególnie gdy jej mama mogła wszystko usłyszeć.

- Faustysia, kochanie moje. Wytłumacz mi, proszę, czemu tata mamrocze coś o zabiciu jakiegoś gnoja z Chęcin. - powiedziała pani Agnieszka, naśladując głos męża. Spojrzałem przerażony na Faustynę, a ona wybuchła śmiechem.

- Wczoraj byliśmy z Wiką i Bartkiem na mieście, nie chciało nam się wracać do swoich mieszkań, dlatego zostałyśmy u niego na noc. - teoretycznie nie skłamała, po prostu pominęła kilka istotnych szczegółów. - Tata nas obudził i Bartek myślał, że to jego telefon dlatego odebrał.

- I Wika jest z wami? - spytała podejrzliwe.

- Tak, przed chwilą poszła do łazienki. - to już było pełnowymiarowe kłamstwo.

- Mhm. - mruknęła nieprzekonana. - A Bartek mnie słyszy?

- Dzień dobry. - przywitałem się. - Tak, słyszę panią. Jest mi bardzo głupio za zaistniałą sytuację, obiecuję, że przeproszę pana Roberta przy najbliższej okazji.

empty bedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz