Rozdział 14

907 51 19
                                    

Po koncercie Trzech Króli zaczęliśmy się z Faustyną unikać. Odcinki odcinakami, na nich zawsze zachowywaliśmy się jak wcześniej, co było przyjemną odskocznią, bo gdy kamera została wyłączona, uciekaliśmy w przeciwne strony, żeby jak najkrócej przebywać w swoim towarzystwie. Zdarzyło się nawet, że dziewczyna specjalnie nie pojawiła się na próbie czy nagrywkach, żeby uniknąć spotkania ze mną. Widzowie szaleli gdy wyszło, że Fausti się rozstała, a my udawaliśmy, że wszystko między nami jest dobrze. Nie potrafiliśmy zamienić ze sobą nawet słowa, a w internecie mnożyły się teorie na temat naszego rzekomego związku.

W tym tygodniu zaczynała się trasa. Spotkaliśmy się z organizatorami, żeby dogadać szczegóły z naszą piosenką. Trochę ulepszyliśmy choreografię do FriendSHIP i mieliśmy nadzieję, że tym oraz naszą naturalną chemią zamydlimy oczy fanom na trasie. Nikt nie wnikał, co się stało, każdy zaakceptował to, że aktualnie nie mamy najlepszych stosunków. Gryzło mnie sumienie, chciałem porozmawiać z Faustyną, wyjaśnić sobie wszystko i wrócić do w miarę przyjacielskich relacji, ale z tyłu głowy cały czas miałem słowa Patryka. Nie chciałem być na każde jej skinienie, przecież sama nie chciała, żebym na nią czekał.

Przyjechaliśmy do Białegostoku i po próbie udaliśmy się na miasto ze znajomymi Haniulów. Każdemu puściły hamulce. Z Patrykiem było już naprawdę źle i nie mogliśmy pozwolić, żeby ktokolwiek nagrał go w takim stanie, dlatego wsiedliśmy razem do taksówki i zabrałem go do hotelu. Odprowadziłem go do pokoju, a sam udałem się przed główne wejście, gdzie spotkałem Świeżego, który też już wrócił. Przywitaliśmy się i staliśmy razem w ciszy.

- Gdzie Hania? - zdecydowałem przerwać milczenie.

- Jeszcze na mieście, ale ja musiałem już wrócić. - zaśmiał się. Ponownie nastała pomiędzy nami cisza. Skończyłem palić i chciałem się udać do środka, ale zatrzymał mnie Bartek. - Powiesz mi w końcu czy dalej mam udawać, że nic nie widziałem?

- O co ci chodzi? - jego pytanie mnie wybiło, naprawdę nie miałem pojęcia, czego ode mnie chciał.

- Nie udawaj głupiego. - parsknął. - Coś zaszło między tobą a Faustyną. Nie wiem co, ale gdzieś po drodze musiało się zjebać. W klubie po waszym koncercie obmacywaliście się praktycznie jak para, a następnego dnia zachowywaliście się jakby któreś z was zarażało śmiertelną chorobą.

- Wydaje ci się. - burknąłem.

- Bartek. - powiedział z politowaniem. - Naprawdę myślisz, że ci w to uwierzę?

- Nie musisz mi wierzyć, taka jest prawda. - zirytowała mnie jego dociekliwość. Chwyciłem za klamkę, ale on złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą. - Co ty robisz?

- Nie marudź, tylko chodź. - ciągnął mnie dalej.

- Weź, się uspokój. Ja chcę spać. - zaparłem się w miejscu, tak, że oboje się zatrzymaliśmy.

- Nie zachowuj się jak dzieciak. - zaszedł mnie od tyłu i zaczął pchać za ramiona.

- No co ty robisz? - zaśmiałem się. - I kto tu się zachowuje jak dzieciak? - próbowałem mu się wyrwać, ale chłopak nie dawał za wygraną.

- No nie rzucaj się jak gówno w trawie. - Bartek zarzucił mi rękę na kark i wsadził moją głowę sobie pod pachę. - Możemy iść dalej. - powiedział szczęśliwy.

- Mordo ja się zaraz tutaj uduszę. - naprawdę brakowało mi powietrza.

- Nie dramatyzuj. - mimo to poluźnił uścisk, ale dalej trzymał mnie w tej samej pozycji, przez co byłem zmuszony iść zgięty w pół. - Zaraz będziemy na miejscu.

empty bedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz