Iris
Z wielkim stosem pustych kartonów udałem się do windy. To już na szczęście ostatnia czynność, jaką muszę dziś wykonać. Drzwi do windy otworzyły się, a moim oczom ukazała się starsza pani z ciepłym wyrazem twarzy. Uśmiechnąłem się do niej i wszedłem do środka.- Dzień dobry. - przywitałem się.
- Dzień dobry. - odpowiedziała. - Czyżby był pan narzeczonym tej uroczej, nowej landryneczki spod 41? - dobrze wiedziałem, że chodzi jej o Faustynę. Zaśmiałem się na określenie dziewczyny.
- Narzeczony nie, ale przyjaciel. - wystawiłem w stronę straszącej kobiety dłoń, a ona podała mi swoją. - Bartosz, miło mi panią poznać. - ucałowałem wierzch dłoni staruszki.
- Jaki szarmancki młodzieniec. - pochwaliła mnie. - Eugenia i przyjemność po mojej stronie. Mam nadzieję, że nasza landryneczka szybko się opamięta i taka dobra partia nie ucieknie jej sprzed nosa. Wiem z doświadczenia, że przystojni kawalerzy jak ty dziecko długo nie są kawalerami. - wysiedliśmy z windy i udaliśmy się do wyjścia, przepuściłem moją nową znajomą w drzwiach.
- Szczerze pani Eugenio, ja też mam taką nadzieję. - zaśmiałem się.
- Możesz mi mówić Gienia. - staruszka mrugnęła do mnie i odeszła w swoją stronę.
Po wyrzuceniu śmieci wróciłem do mieszkania. Wszedłem do salonu i zobaczyłem, że Faustyna leży na kanapie z zamkniętymi oczami i wyprostowanymi nogami, zajmując prawie całą powierzchnię. Podszedłem do niej i podniosłem jej stopy. Usiałem na sofie, a jej nogi położyłem na swoich udach.
- Od kiedy jesteś twoim narzeczonym landryneczko? - Faustyna otworzyła jedno oko i popatrzyła na mnie.
- Słucham?
- Spotkałem Genię w windzie i spytała mnie, czy to ja jestem tym narzeczonym nowej landryneczki spod 41. - wytłumaczyłem jej. Położyłem łokieć na oparciu kanapy i opuszkami palców zacząłem smyrać jej wewnętrzną stronę stóp. Pod wpływem mojego dotyku co chwilę delikatnie drgały.
- Bartek. - podniosła się z pozycji leżącej, opierając się na łokciach. - Jaką kurwa Gienia? Dobrze się czujesz? Może przez ten nos masz jakieś omamy? - uniosła jedną brew do góry.
- Nie no, Gienia istnieje. To twoja około siedemdziesięcioletnia sąsiadka z góry. - dziewczyna zaśmiała się.
- Nie poznałam jeszcze żadnej Gieni, ale mam nadzieję, że zaprzeczyłeś.
- Oczywiście, że tak. - położyła się z powrotem. Nie wiedziałem, czy próbuje zasygnalizować, żebym się zbierał, czy jednak nie przeszkadza jej moja obecność. Między nami zapadła cisza. Nie była ona krępująca tylko wręcz przeciwnie. Dobrze mi z nią. Mogłem napatrzeć się na dziewczynę na zapas. Czułem jakbyśmy cofnęli się w czasie do okresu daily.
- Bartuś, co ty robisz? - zaśmiała się, nie otwierając oczu. Nie rozumiałem, o co jej chodzi.
- Ale co? - spytałem głupio.
- Nie wiem, czy zauważyłeś, ale od jakiegoś czasu masujesz mi stopy. - faktycznie. Nawet nie zorientowałem się kiedy delikatne smyranie po stopach zmieniło się w pełnowymiarowy masaż.
- Statystycznie co trzeci facet ma fetysz stóp. - powiedziałem i bardziej przyłożyłem się do masowania.
- Mhm. Czyli otwarcie przyznajesz się, że lubisz stópki?
- Przed Genzie zaprzeczę, ale mogę uchylić ci rąbek tajemnicy. - dziewczyna zerwała się do pozycji siedzącej i przyciągnęła kolana do klatki piersiowej.