- Stary, ja już naprawdę nie nadążam. - zaśmiał się Qry.- Ja też powoli się gubię. - złapał się za głowę Przemek.
- Ale czego wy nie rozumiecie? - spytałem zdziwiony.
- W połowie kwietnia mówiłeś, że Faustyna to już zamknięty rozdział, potem odstawiałeś jakieś krzywe akcje, nazwałeś ją szmatą, pogodziliście się, spaliście razem kilka nocy.
- Nie kilka, tylko dwie. - przerwałem Przemkowi.
- No tak, wielka mi różnica. - przewrócił oczami. - Zorientowałeś się, że jednak ją kochasz i nigdy nie przestałeś. Następnie Faustyna z tobą zerwała. - nakreślił cudzysłów w powietrzu przy ostatnim słowie. - Nie chciałeś jej na koncercie Trzech Króli, a na koniec uradowany wpadłeś jej w ramiona, ona wspomniała Patryka, ty zajebałeś focha. Pogadałeś z Patrykiem, olałeś Faustynę, pokłóciliście się o to, że była zazdrosna. Na drugi dzień wparowała do ciebie, praktycznie wyznała ci miłość, ale powiedziała, że nie jest gotowa. - spojrzał na mnie wyczekująco.
- No tak. - potwierdziłem.
- I od tamtej pory jesteście przyjaciółmi? - spytał z niedowierzaniem Qry.
- Tak, wszystko wróciło do normy. Normalnie rozmawiamy, spędzamy ze sobą czas czy to na koncertach, czy po nich.
- Aha. - rzucił zrezygnowany Przemek.
- O co ci chodzi?
- Nie no, o nic. Dla mnie to po prostu jest dziwne. Nie boisz się, że będziesz czekał na nią w nieskończoność, a okaże się, że czekałeś na marne? Albo nie wiem, któreś z was zakocha się w kimś innym?
- No to tak będzie. - odparłem, wzruszając ramionami. - Jestem dobrej myśli.
- Jak dla mnie to wszystko naprawdę jest pogmatwane. - westchnął Qry.
Wieczorem pożegnałem się z chłopakami, jutro jeden z ważniejszych koncertów na trasie. Wziąłem szybka kąpiel i udałem się do sypialni. Chwyciłem telefon do ręki i postanowiłem zadzwonić przed snem do pewnej osoby.
- Halo? - po trzech sygnałach usłyszałem głos Faustyny w słuchawce.
- No cześć Faustynka. - powiedziałem radośnie. - Co porabiasz?
- A co cię to interesuje Bartuś? - zaśmiała się.
- Przyjacielowi nie powiesz co robisz? - droczyłem się. Usiadłem na łóżku i wróciły do mnie wspomnienia, jak jeszcze niedawno spędziłem tu noc z Fausti.
- Leżę w łóżku i miałam właśnie iść spać.
- Sama? - usłyszałem śmiech po drugiej stronie.
- Nie, z zespołem. - parsknąłem śmiechem.
- Boże Fausti. Nie możesz żartować z takich rzeczy.
- Nie wiem o co ci chodzi. Gotowy na jutro? - wiedziałem, że nie chodzi jej stricte o koncert, ale o moje urodziny.
- Chyba tak. Na widowni będą moi rodzice i dziadkowie, więc mam nadzieję, że nie macie czegoś głupiego w planach. - odparłem i położyłem się, przykrywając kołdrą.
- Niby co mielibyśmy mieć zaplanowane? Dzień jak dzień. - udawała, że nie wie do czego pije. - Miło się z tobą rozmawia, ale muszę kończyć. Potrzebuję mojego beauty sleep, żeby jutro dobrze wyglądać i mieć dużo energii.
- Rozumiem, nie masz już ochoty ze mną rozmawiać. - zgrywałem obrażonego. - Dobranoc Faustynka, śpij dobrze i śnij o mnie. - uśmiechnąłem się pod nosem.