Targające nią silne emocje powoli opadały. Była świadoma, że od pewnego momentu przyjęły barwę czerwieni. Tym razem jednak czuła, że nie zrobi nikomu krzywdy ponad to, aby uniemożliwić napaść na bezbronną osobę. Szkarłatne uczucie uwydatniało jej gniew, poczucie niesprawiedliwości i pragnienie ochrony drugiego człowieka. W trakcie ataku miała wrażenie, że czas zwolnił bieg, a ona była poza nim. Ruchy przeciwnika stały się przewidywalne, dlatego reagowała na nie precyzyjnie, bez nadmiernego wysiłku. Czuła łatwość, z jaką jej to przychodzi, tak odmienną od walki z shinobi. Napastnik był zwykłym człowiekiem, a jednak siłą, którą posiadał, próbował skrzywdzić inną, słabszą od siebie osobę. Wera miała nadzieję, że rozkwaszony nos sprawi, iż więcej nie będzie miał podobnych pomysłów.
Prawdą było, że nieco przestraszyła się własnej stanowczości i brutalności. Była odważna, pewna swego i nie mogła odeprzeć od siebie myśli, że to najpewniej z powodu wspominanej przez osoby z bazy mocy jej oczu.
Nie wiedziała, czy powinna się z niej cieszyć. Do tej pory miała przez nią głównie kłopoty. Polowano na nią, próbowano ujarzmić, a wyzwolona niekontrolowanie pozbawiła kogoś życia. Mimo, iż mistrz próbował przekonać ją, że okoliczności śmierci złodzieja owiec mogły sugerować udział osób trzecich, ona nie potrafiła pozbyć się przeczucia, iż sama była przyczyną brutalnego zajścia. Dlatego czuła ulgę, że tym razem nie doszło do tragedii.
Głębokie oddechy pomogły jej nieco opanować drżenie ciała. Skuliła się w jednej ze swoich kryjówek, w myślach zwracając się do swojego mistrza:
~Wybacz, Kirito-sensei. Jestem tchórzem. Obiecuję, że od rana będę szukała obecności innych ludzi~
Do poranka zostało kilka godzin. Dziewczynka miała nadzieję, że gdy się obudzi, wszystko wyda się o wiele łatwiejsze. Na ten moment jednak ogarniał ją lęk przed odrzuceniem ze strony ludzi po wszystkim, co stało się w przeciągu ostatniego dnia. Do tej pory i tak musiała cały czas walczyć o swoją reputację, starając się puszczać mimo uszu plotki o domniemanym szpiegostwie z jej strony. Mieszkańcy wioski debatowali nad jej pochodzeniem, historią, motywami, nikt raczej nie zdecydował się porozmawiać o tym z nią bezpośrednio. Podjęła się tego jedynie Daitan, w swojej subtelności nigdy nie naciskając, aby powiedziała więcej niż była gotowa powiedzieć.
Podobne rozmyślania, a także ciągły lęk o to, że Korzeń ją odnajdzie, sprawiały, że nie mogła zasnąć. Leżała w jednej pozycji, bojąc się wydać jakikolwiek szmer, który mógłby kogoś zwabić. Trawiły ją epizody połowicznych snów, w których zauważała w ciemności zwierzęce maski, pełzające węże i białe sylwetki wyciągające po nią swoje ręce. Każde ocknięcie było kulminacją paniki, która na tyle rozjaśniała jej umysł, iż wszelkie widziadła znikały. Znów była sama, co stało się jednocześnie azylem i nieznośnym przymusem.
Bezsenną godzinę przerwał jej nagły, niespodziewany gość. Nie była pewna, czy jest to element snu czy coś realnego, ale słyszała zbliżające się w jej stronę kroki psich łap. Postanowiła nie reagować, zakładając, że nawet gdyby było to prawdziwe zwierzę, po dzisiejszej sytuacji najpewniej odejdzie, gdy poczuje jej zapach - jeśli nie ten zwierzęcy, to resztek krwi mężczyzny pobitego w zaułku - zapach niebezpieczeństwa.
Tym bardziej mocno zdziwiło ją, gdy tuż przed jej twarzą pojawił się pies o karmelowo-czarnym futrze. Bez lęku podszedł do dziewczynki i umościł się jak najbliżej, aby czuć przy sobie jej ciepło. Bujna sierść łaskotała ją po twarzy, ale nie był to jedyny powód uśmiechu, który pojawił się na jej ustach.
– Myślałam, że wszyscy będą się mnie bać – wyszeptała. Gdyby miała szansę na odpowiedź, zapytałaby, dlaczego i wyraziłaby swoją wdzięczność. Obecność zwierzęcia jednak wyrażała więcej niż słowa. Zachowanie przybysza pozwoliło jej założyć, że jest to pies, który tak często odnajdywał jej nocne kryjówki. Cieszyła się, że nadeszła chwila, w której może go zobaczyć.
![](https://img.wattpad.com/cover/181241975-288-k427486.jpg)
CZYTASZ
"Naruto - the wenin saga" cz.1 Na przekór przeznaczeniu
Fanfiction"- Wera - rzekł, dostrzegając wyszyte imię dziecka na dolnej części materiału. Uśmiechnął się złowieszczo pod nosem - Dziwne imię dla dziwnego człowieka-mieszańca. Pasuje jak ulał. Nie martw się dziecino. Nie będziesz musiała się męczyć życiem z nim...