Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.
Duża Gra Ayomi co prawda toczyła się pełną parą, przy zaangażowaniu prawie wszystkich dzieci z grupy (wyjątek stanowił Yukio, który był zdecydowanie za mały na takie sprytne manewry), ale Zinana dotykały coraz to kolejne przeszkody w jej realizacji. Ich pierwszym, entuzjastycznym planem, było po prostu znalezienie osób, które nie mogły mieć dzieci i zastanawiały się nad adopcją oraz takich, których dzieci już wyrosły i opuściły dom, więc znają się one na wychowaniu i może byłyby chętne przygarnąć kogoś pod swój dach, aby w ich miejscu nie było tak pusto, cicho i samotnie. Sęk w tym, że raczej przyjęłyby one do siebie zwyczajne dziecko, a nie shinobi. Tym bardziej nie takiego o wątpliwej reputacji.
A o małej kunoichi krążyły już rozmaite plotki. Zniknęła na dłuższy czas z oczu ludzi, ale legendy o niej rozrastały się niekontrolowanie. Każdy słyszał co najmniej o jednej z wieści: o ucieczce przed wartownikami, podejrzeniu o szpiegowanie Konohy, rzekomych nieczystych intencjach w pomaganiu ludziom w potrzebie, uratowaniu dziecka, ataku na rodzinę (bo tak wielu interpretowało to, że wystraszyła matkę z dzieckiem; podobno przegonili ją dopiero dzielni właściciele straganów), a także najświeższej pogłosce, o pobiciu bezbronnego mężczyzny, który wracał sobie do domu po wyjściu z baru (plotki, jak to plotki, nie były jasne; niektóre sugerowały, że jednak kogoś przed nim uratowała).
Zinan zdawał sobie sprawę, że wybrane przez nich podczas rozeznania osoby dorosłe mogą po wstępnej rozmowie zadeklarować chęć poznania Wery, ale był pewien, że gdy ją rozpoznają po jej charakterystycznych cechach, będą w stanie bardzo szybko zmienić zdanie. Martwił się, że takim sposobem zostaną bez żadnych opcji, bo kandydaci zwyczajnie się wycofają.
Pewnego dnia podzielił się z grupą swoimi obawami, mając nadzieję na jakieś niespodziewane pomysły, na które jeszcze nie udało mu się wpaść.
– To głupie, jeśli ktoś się zasugeruje plotkami. Przecież powinno się kogoś poznać, zanim się go oceni... – odezwał się zniesmaczony Saburo.
– Pamiętam, że był taki ktoś, kto wycofał się z domku na drzewie siejąc panikę przed nieznajomą osobą... Och, to chyba byłeś Ty! – skomentowała ironicznie Umako, bo denerwowała ją hipokryzja chłopca. Ona sama nie wiedziała na początku, jak się względem Wery zachować i nie brzmiała zbyt uprzejmie, ale pamiętała o tym i dlatego nie chciała zgrywać eksperta, choć teraz zrobiłaby inaczej.
Saburo się speszył i udawał nieco obrażonego, ale istotnie czuł się głupio, że wtedy tak zareagował. Czasem nieświadomy lęk przed tym, co nieznane i potencjalnie niebezpieczne, bierze nad człowiekiem górę, jeśli nad tym nie zapanuje myślą.
– No dobrze... Ktoś ma jakieś pomysły? Nie ma złych odpowiedzi. Każda może się przydać – zachęcał Zinan, starając się przejść do konkretów.
Padło kilka propozycji. Masaharu powiedział, że można narysować plakaty z wizerunkiem uśmiechniętej Wery i poprosić, aby ktoś chętny do adopcji się do nich zgłosił, żeby nie musieli go szukać. Ayomi zaproponowała, że pokażą na placu zabaw, jak grzecznie dziewczynka spędza z nimi czas i że czują się przy niej bezpiecznie. Yayoi zasugerowała, że powinni poprosić o pomoc Hokage, bo chodzi w końcu o kunoichi.
Niestety żadna z nich nie rozwiązywała do końca kwestii podejścia mieszkańców Konohy do „tajemniczego małego szpiega".
– Szkoda, że to nie jest takie proste, jak w kamishibai... – westchnęła po dłuższej ciszy jedna z dziewczynek imieniem Yunna. – Mój tata codziennie pokazuje mi taki teatr przed pójściem spać i tam są naprawdę niezwykłe historie! – rozmarzyła się. Wyobraziła sobie, jak rodzic siedzi za drewnianym okienkiem z rozchylonymi drzwiczkami i pokazuje niezwykłe ilustracje, które po stronie przedstawiającego mają opisaną historię. Widowisko uważała za przeżycie niezwykłe, lepsze od zwykłego słuchania czytanej książki. – Nie raz miałam tak, że najpierw jakiś bohater wydał mi się podejrzany i dziwny, a potem okazywał się ciekawą postacią, którą bardzo polubiłam.

CZYTASZ
"Naruto - the wenin saga" cz.1 Na przekór przeznaczeniu
Fiksi Penggemar"- Wera - rzekł, dostrzegając wyszyte imię dziecka na dolnej części materiału. Uśmiechnął się złowieszczo pod nosem - Dziwne imię dla dziwnego człowieka-mieszańca. Pasuje jak ulał. Nie martw się dziecino. Nie będziesz musiała się męczyć życiem z nim...