Rodzina najważniejsza

936 37 8
                                    

Filippo najpierw uderzył mnie z pięści w bok, a później z barczystym żołnierzem zaczął ściągać ze mnie spodnie. Przez chwilę ciężko mi było złapać oddech. Doskonale wiedział, gdzie uderzyć, żebym się uspokoiła. Na nic było moje kopanie, parę razy trafiłam w twardy tors, ale nie przyniosło to żadnego efektu. Próbowałam sięgnąć dalej, ale było ich zbyt wielu. Kiedy kolejny raz dostałam w żebra, jęknęłam głośno. Ramiona bolały mnie; koleś z tyłu trzymał mocno, nie odpuszczał. Nie pozwolił, bym się wyślizgnęła. W końcu dopięli swego – zostałam w samych majtkach i bluzce.

– Vittorio wam tego nie daruje! – Co mogłam jeszcze zrobić, powiedzieć? Dlaczego nie bali się wzmianki o szefie? Do obrony miałam jedynie zęby i pazury.

– Tymek, przytrzymaj ją. – Kolejny dołączył i przysiadł na mojej nodze.

Zostało ich pięciu, może sześciu. Dwóch stało przy drzwiach. Ja pierdolę, pilnowali, bym nie uciekła!

– Zwierzęta! Cholerni skurwiele! Będziecie zdychać w piekle! – Splunęłam w przód.

Rudy zaczął wpychać mi kolano w plecy. Jakieś ręce z nożem zaczęły przecinać materiał bluzki. Nie mogłam nic na to poradzić, nic. Próbowałam przechylić się na bok, może jakimś cudem udałoby mi się wyślizgnąć...? Filippo zaczął obłapiać mi piersi, szarpał i ciągnął. Zagryzłam wargę, by powstrzymać bolesny jęk.

Nie mogłam nawet kopać, przesunąć się, a Floriano za chwilę starga ostatni materiał chroniący moje dziewictwo. Jak mogłam być tak głupia? Szarpałam te ręce z całych sił, gdyby chociaż jedną udało mi się uwolnić... Na marne. Chwyt był tak silny, tak obezwładniający, a ja czułam już okrutne macki tego, co zaraz miało nadejść. Zgwałcą mnie, a ja nie mogłam nawet sięgnąć po jakikolwiek nóż, który musiał w tej pieprzonej kuchni gdzieś leżeć. Dlaczego nie wzięłam niczego do obrony? Floriano najpierw oblizał mi szyję. To było obrzydliwe, jego zapach, ślina. Te ich śmiechy okrążające mnie z każdej strony.

– Trzymajcie ją porządnie, zaczyna się jazda! Należy nam się trochę rozrywki!

– Nie! W życiu!

Kiedy usta Floriana zbliżyły się do mojej twarzy, nie czekając, złapałam jego wargę zębami i ugryzłam wściekłe. Ścisnął mnie za gardło tak mocno, że musiałam odpuścić.

– Ty suko! – Od razu odwinął mi z otwartej dłoni. Splunął krwią na bok. Sama poczułam jej smak w ustach. – Odwróćcie ją, wepchnę jej kutasa w dupę i każdą inną dziurę. Ty pieprzona dziwko!

– Żebyś zdechł! Pieprzone gnidy!

Znów zaczęliśmy się szamotać, teraz miałam jakąś szansę; klęcząc na kolanach, zaparłam się nogami. Ktoś nadepnął mi na łydkę. Zawyłam z bólu. Pazurami drapałam wszystko, co było w zasięgu. Słyszałam, jak któryś syknął, to były nic nieznaczące ranki. Wiedziałam, że fizycznie nie dam im rady, ale w życiu się nie poddam.

– Co tu się, kurwa, dzieje! Nie mogę wyjść na chwilę... – Uniosłam głowę i zobaczyłam, jak Vittorio wchodzi przez drzwi.

Większość facetów zamarła.

– Szefie, ja stałem tylko, pilnując wyjścia – zaczął się tłumaczyć któryś z nich. Inny od razu uciekł na podwórko.

Vittorio podniósł coś z blatu i wycelował w stronę drzwi. Gość dostał nożem centralnie w uniesioną dłoń.

– Kurwa! – zaklął i ruszył do zlewu.

– Jeszcze kiedyś ktoś mi ją tknie bez pozwolenia, a zajebię. – Vittorio wyjął broń i wymierzył we Floriana. – Vaffanculo! Już! Wszyscy!

Jej pierwszu cudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz