16

175 9 3
                                    


Vittorio

Złapałem za tę wiotką szyję i już miałem w planie zakończyć życie Adriany. Trzymałem coraz mocniej, krew spływała po moim nadgarstku. Ragazza nie prosiła, a powinna. Powinna błagać, była zbyt dumna. Niby zdawałem sobie sprawę, że znów spróbuje ucieczki, ale jej bezmyślność uderzyła we mnie tak bardzo... Wyposzczeni żołnierze i napaleni Włosi roznieśliby ja na strzępy. Po co wychodziła z tego pieprzonego pokoju? Jakimś cudem stwierdziłem, że wrócę po tę torbę. Nie była mi niezbędna. Kiedy zorientowałem się, że Adriana może znów coś wykombinować, od razu kazałem Gabrielowi zawrócić.

Spojrzałem na jej ciało. Kilka krwiaków zdobiło jej nogi i uda. Roztargany materiał ledwo trzymał piersi. Zauważyłem sińce na żebrach. Puściłem chwyt, a czoło oparłem na ścianie, tuż obok jej głowy. Dłoń wsunąłem pod bluzkę. Lekko nacisnąłem. Syknęła.

– Ale cię skurwiele obili.

– Trochę – szepnęła i jakby zaczęła ciut głośniej oddychać. Przekręciłem głowę, spoglądając na jej profil. Kciukiem zmazałem trochę krwi.

– Chodź. Zaniosę cię do łóżka. Czy muszę dziś używać kajdanek?

– Nie. Mogę sama. Dam radę. – Uciekła wzrokiem w bok. Poważnie? Będę mieć przez nią kolejne opóźnienia, a i tak byłem zajebiście wyrozumiały. Odepchnąłem się od ściany i podtrzymując Adrianę za łokieć, pomogłem jej dojść na materac.

Zauważyłem, jak oszczędza jedną nogę. Złapałem za nią. Łydka była brudna, a do tego czerwona. Kiedy tylko dotykałem mięśnia, Adriana się wzdrygała.

– Potrzebujesz lekarza?

– A masz jakiegoś znajomego? – Zerknęła przez ramię.

– Tak.

– No jasne – prychnęła. – W takim razie podziękuję. – Gdzie Cesuś?

– Co? – Skrzywiłem się, nadal mnie nie słuchała.

– Pies, gdzie pies.

– Cesuś? – O mało się nie zrzygałem. – Skończ z tymi cholernymi zdrobnieniami.

– Jest cały?

– Tak i mów na niego Cesare. Rozumiesz? Zresztą nic by mu nie zrobili. Zabiłbym.

– Cały czas na nich warczy.

– Ty również.

– No i się doczekałam – mruknęła i chyba pierwszy raz pożałowała ucieczki.

– Prosiłem cię. – Na dźwięk moich słów wywróciła oczami. Fakt, ja nie proszę, więc szybko się poprawiłem. – Uprzedzałem, że to nie są żarty. Nie jesteśmy zwykłymi przestępcami. Powinnaś słuchać. Nie wychylać się, szczególnie gdy mnie nie ma.

– Myślałam... – nie skończyła jednak zdania. Zawiesiła się, spojrzała prosto na mnie i usiadła na tyłku.

– Zawsze udaje ci się uniknąć mojego gniewu. Dziewczyno, to cud. Ale teraz mnie posłuchaj, to był przedsmak. Następnym razem ci nie podaruję, rozumiesz? Pytam, czy rozumiesz?! – Specjalnie wbiłem palec w wielkim siniak. Syknęła. – Ten ból to nic w porównaniu do tego, co cię czeka.

– No już! Rozumiem!

Nie byłem tego taki pewien, ale dałem spokój, musiałem ją opatrzyć. Kucnąłem i czekałem. Nieoczekiwanie chwyciła moją dłoń. Splotłem nasze palce. To było tak zadziwiająco przyjemne, że miałem ochotę od razu ją puścić, ale Adriana wzmocniła uścisk. Chyba oboje zorientowaliśmy, że coś się między nami dzieje, ale nie chcieliśmy powiedzieć tego głośno. To było nie na miejscu, całkowicie sprzeczne z zasadami i tak kurewsko dobre, że nie mogłem przestać. Z tyłu głowy jednak cały czas zastanawiałem się, czy ona przypadkiem nie gra. Może to taktyka – chciała uśpić moją czujność.

A może pierdolony przypadek i nasze drogi musiały się przeciąć.

***

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 25 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Jej pierwszu cudOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz