Eleven włączył swój komputer. Jego nowy znajomy, o imieniu Adam, od pewnego czasu namawiał go na zagranie w pewną grę. Jeśli blondyn dobrze pamiętał, nazywała się ona "Red Room" i polegała tylko i wyłącznie na tym, aby dostać się na pewną stronę internetową. Błahostka? Nic bardziej mylnego! Najpierw, należało zgromadzić kody, które utworzą link, a te z kolei podobno zostały losowo wygenerowane i poukrywane na różnych pomniejszych stornach. Należało do całości używać specjalnej przeglądarki - A.N.N. - którą Adam osobiście umieścił na komputerze Elevena przy nadarzającej się ku temu okazji; właściwie, blondyn nawet do końca nie wiedział, kiedy to dokładnie miało miejsce, ale czy to naprawdę było aż tak istotne? Przecież znajomym należało ufać, a w grach najważniejsza była rozgrywka, nie geneza.
Zanim Eleven zaczął robić cokolwiek, zadzwonił do niego nie kto inny jak nowy kolega, we własnej osobie. Chłopak odebrał połączenie. Wszelkie rady, o ile nie zawierały spojlerów, były bardzo pomocne.
Adam zaczął swoją wypowiedź od wytłumaczenia systemu szukania kodów. Poinstruował, że należy klikać na zdjęcia, odwiedzać podstrony, a także bacznie przyglądać się tekstowi, w którym może być wciśnięty kod - co było całkiem logiczne i z pewnością urozmaicało całokształt. Następnie, przeszedł do innych kwestii.
- Są tacy ludzie - mówił - którym nie będzie się podobało to, co robisz. Będą chcieli cię hakować lub...
- Co takiego?! - Eleven natychmiast zamknął notatnik, który przed chwilą przygotował sobie w rogu pulpitu. - Co to, to nie! Nie będę tyle ryzykował! Przecież to chore! Poje...
Adam zaśmiał się, najwidoczniej rozbawiony tokiem myślenia swojego rozmówcy.
- W grze - natychmiast przerwał zaczętą wypowiedź, wszystko wyjaśniając oraz nie pozostawiając swego rozmówcy w niepewności. - To takie urozmaicenie. Żeby nie było zbyt nudno i łatwo.
- Okej... - Eleven odetchnął z ulgą. Przez chwilę naprawdę pomyślał, że ktoś mógłby chcieć coś zrobić z jego komputerem. Czego się przestraszył? Przecież to tylko gra. - Jakoś tak źle to zrozumiałem w pierwszej chwili. Jest w porządku.
- Łatwo będzie ci odeprzeć te ataki. Po prostu się skup, gdy nastaną.
"Obym tylko się nie skupiał za mocno. W końcu to ma być spooky" - pomyślał blondyn i uśmiechnął się do samego siebie. Trochę z wesołości, a po części z politowania nad sobą i tym słabym żartem. Nie przerywał jednak wywodów kolegi.
Adam dokładnie pokazał, na czym polegają poszczególne ataki oraz jak można się przed nimi chronić. Eleven opanował poszczególne defensywne taktyki prawie bez problemu. Z początku nie rozumiał mechaniki dziwnego zadania ze strzałkami, aczkolwiek w końcu i z nim sobie poradził, sądząc, że już to załapał.
- Jesteś już prawie gotowy - usłyszał blondyn, gdy tylko pomyślnie zakończył próbę odparcia ostatniego z możliwych rodzajów ataków, które specjalnie na tę okazję przygotował dla niego jego aktualny rozmówca. - Jeszcze tylko jedno. Takie szybkie pytanie.
- Dawaj - rzucił krótko Eleven, opierając się na swoim krześle z palcami splecionymi na kartku w tej chwili odprężenia przed ewidentnie wymagającą grą.
- Jesteś sam w domu, prawda?
To pytanie było nad wyraz dziwne... Chłopak z początku miał ochotę, aby od razu odpowiedzieć "tak", ale nie zrobił tego tak szybko, kompletnie zbity z tropu. Mimowolnie wyprostował się w jednaj chwili i odsunął się odrobinę od swojego biurka, a następnie dokładnie obiegł wzrokiem kawałek mieszkania, który był dlań widoczny bez podnoszenia się na nogi. Jego zmysły zdawały się być wyostrzone, ale może odnosił tylko takie złudne wrażenie. Czemu miałby się nagle zrobić bardziej ostrożny? Wszystko było tak, jak powinno być. Pokój, pogrążony w charakterystycznej dla tej pory doby ciszy, niemalże emanował spokojem oraz przestronnością. Eleven był sam. Jedynym towarzystwem były świerszcze, grające na dworze jakieś melodie, które tylko one potrafiły zrozumieć, bądź jakieś natrętne komary lub ćmy, zwabione do pomieszczenia światłem i minimalnie wyższą temperaturą. Firanka tańczyła spokojnie, poruszana lekkim, orzeźwiającym wiatrem, lecz prócz niego, nie było tu ludzkiej duszy.
- Tak, sam jak palec - odparł w końcu chłopak, z pewnym lękiem przyznając samemu sobie, że ten dziwny lęk nie ustaje.
- Masz otwarte okno? - Zapytał Adam.
- Owszem - powiedział Eleven, zgodnie z prawdą. Nie miał pojęcia czemu, ale czuł się jak na jakimś wywiadzie. A nawet gorzej... Jakby znajdował się na dziwacznym przesłuchaniu.
- Może je zamknij. Gwarantuję ci, że będzie się lepiej i spokojniej grało. Potencjalne hałasy z zewnątrz cię nie rozproszą.
- Skoro tak mówisz - wzruszywszy ramionami, blondyn dwoma, szybkimi gestami zamknięcia okna odciął się od świerszczy oraz ograniczył przepływ świeżego, nocnego powietrza. Firanka zamarła w bezruchu, jak gdyby straciła motywację do ruchu, a natrętne owady przestały wciąż przylatywać, by w końcu, po zabiciu ze czterech z nich, wcale ich już tu nie było. W mniemaniu Elevena, za dnia, można było obawiać się, że jakieś dzieciaki, albo miauczące koty będą robić raban pod jego oknem, ale w nocy pokój mógł się spokojnie wietrzyć, chociaż to Adam był ekspertem w tej grze. Należało słuchać się jego rad i stosować się do wszelkich poleceń.
- Gotowy? - Zapytał rozmówca chłopaka, aby upewnić się, że może on już przystąpić do rozgrywki.
- Tak - odparł krótko chłopak.
- W takim razie, masz trzydzieści dni. Powodzenia - powiedziawszy to, Adam się rozłączył, pozostawiając blondyna samego.
Eleven odetchnął głęboko, a następnie przysunął się bliżej biurka, choć uprzednio i tak nie siedział zbyt daleko.
- Zaczynajmy - szepnął sam do siebie.
CZYTASZ
Witaj w Grze, Elevenie
FanfictionNowy znajomy Elevena, mający na imię Adam, proponuje blondynowi wypróbowanie gry o nazwie "Red Room", którą osobiście zainstalował na pulpicie kolegi - właściwie nawet nie wiadomo kiedy. Zaciekawiony chłopak rozpoczyna rozgrywkę. Celem gry jest dost...