Rozdział 10

34 6 0
                                    


     Eleven rozpaczliwie nacisnął na serduszko, któro miałoby zapewnić jego znajomej życie, ale głosów za oszczędzeniem jej było zaledwie kilka, podczas gdy za śmiercią odpowiedziało się kilkadziesiąt osób, a liczba ta wciąż rosła. Na domiar wszystkiego, cały czas napływały różne komentarze, z czego znacząca większość była niezwykle wulgarna. Słowa jak "dziwka" były powtarzane niczym przecinki, rozważając czat w kontekście całości. Zarazem, zupełnie nie oddawały prawdziwego stanu rzeczy. To była normalna osoba. Nie miała hańbiącego zawodu, była dziennikarką

     Amelia nie pozostała bierna. Łamiącym się głosem tłumaczyła, jak przedstawia się sytuacja. Próbowała wyjaśnić, że ją porwano. Błagała o litość i zrozumienie. Pragnęła łaski. Jednak jej argumenty i prośby zdawały się działać niczym młyn na wodę. Przynosiły skutek odwrotny do porządnego i tylko zdawały się zachęcać do pisania nowych, wulgarnych komentarzy oraz wybierania opcji "DIE" w jeszcze większej mierze.


     - Skurwysyny - warknął Eleven i uderzył dłonią w biurko. Czuł się kompletnie bezsilny.

     - Chcesz jej pomóc? - Zapytał Adam, jakby jeszcze miał ku temu wątpliwości. Jaki normalny człowiek zapytałby o coś podobnego. Czy on się z niczym nie liczył? - Przecież masz ku temu możliwość - powiedział, jakby sam dziwił się, iż blondyn nie podjął jeszcze żadnych kroków w stronę ocalenia znajomej.

     - Nie prawda! Nie mam jak! - Zawołał chłopak. Co Adam wygadywał czy on sam siebie słyszał?!

     - Spójrz na swój pulpit. Masz tam coś, co może być przedstawione jako dziurka od klucza. Tak zwany "Noir Tunnel". Zaprowadzi cię on do ocalenia Amelii, ale najpierw musisz mieć klucz.

     - Jaki klucz? - Zapytał Eleven, prostując się na krześle. Naprawdę chciał pomóc znajomej. Nie mógłby znieść myśli, że mogłoby się jej coś stać. Przecież ona już miała plany na przyszłość. Była jeszcze młodą osobą. Układała sobie życie. Ona po prostu musiała przeżyć.

     - Nie jesteś głupi. To już dobrze wiesz, Elevenie. Odpowiednio go złóż. Jego osiem części. Tylko jak już zaczniesz, zapoznaj się z notatkami na pulpicie. Są przydatne.

     Rozłączył się. Adam po prostu zakończył połączenie, najzwyczajniej w świecie, jakby udawał, że ta rozmowa wcale nie miała miejsca. W kontaktach po tym połączeniu nie pozostał najmniejszy ślad. Nic.

     Eleven zamknął stronę z Live'em. Nie chciał już dłużej tego oglądać. Po prostu nie mógł na niego więcej patrzeć. To było zbyt wiele, a poza tym, nie przynosiło mu żadnych informacji odnośnie środków ewentualnej pomocy.

     Szybko przemyślał to, co właśnie usłyszał. Właściwie, nawet nie musiał się zastanawiać. Dokładnie wiedział, co musi zrobić. Aby uratować kogoś z pola bitwy,  samemu należało tam na chwilę wkroczyć, stając się zarazem narażonym na ostrzał. A później trzeba było jeszcze wyjść... Musiał wrócić do Dark Webu. Musiał zrobić, to do czego już nigdy nie zamierzał wracać.

     Odetchnął głęboko. Wiedział, że znów będzie dręczony. Nie będzie już bezpieczny...

     Spojrzał na pulpit. Znalazł tam kilka plików o formacie PDF. Miał informację o ludziach, którzy - lekko mówiąc - nie chcieli dla niego świetlanej (ani jakiejkolwiek innej) przyszłości. Nie miał do czynienia z ani jedną z tych nazw, czy też imion. Noir - w skrócie mówiąc, były dwie osoby, określane tym mianem. Należało się odwrócić, aby dali sobie spokój.

     - Odwrotnie do SCP 173. Można się uratować, nie patrząc się - mruknął Eleven, chcąc się pocieszyć, chociaż jego humor nie poprawił się zbytnio.

Witaj w Grze, ElevenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz