1.

40 2 0
                                    

Gabi

Mój budzik słychać w całym pokoju. Czas wstać. Jestem niewyspana, planowałam co będę robić przez cały tydzień do późnych godzin wieczornych.

- Gabriela! - Matka woła mnie z kuchni.

Dobrze, że nie mam pokoju na piętrze. Z rana wstać i zejść to by była katorga, a tak to mam wszystko pod ręką.

Wychodzę z mojego pokoju na korytarz prowadzący bezpośrednio do kuchni,  są jeszcze schody, które prowadzą do góry, gdzie jest pokój rodziców i był Maxa, na górze bywam rzadko, odkąd mojego brata nie ma w domu.

- Idę, już nie musisz krzyczeć - jęczę wychodząc z pokoju.

Słyszę olej strzelający na patelni - na śniadanie jajecznica.
Podchodzę do ekspresu i nalewam sobie świeżej kawy.

- Taty nie ma? - zapytałam zaciekawiona. Są tylko dwa talerze uszykowane chyba, że mama zje późnej śniadanie.

- Nie, nie ma. Będziesz musiała pojechać autobusem do szkoły - odpowiada bez uczuć i z obojętnienionym wyrazem twarzy.

- Hmm okej, a dasz mi pieniądze? - Ciekawe czemu jest dzisiaj taka obojętna i zamyślona. Nie chcę pytać, bo odkąd Max tu nie mieszka przestała się uśmiechać, ale nie była w takim stanie jak dzisiaj. Kochała go mocno, lecz nie potrafiła się sprzeciwić mojemu ojcu.

- Są na komodzie, masz autobus za 25 minut. Tylko się nie spóźnij, wiesz jak tata reaguje na nieobecności w szkole.

- Taa wiem jak... - Jednak ciekawość bierze górę i pytam co się dzieje. - A tak ogólnie wszystko w porządku mamo?

- Tak jak najbardziej. Max ma dzisiaj 21 urodziny - oczy mamy zrobiły się szkliste - i chciałam do niego zadzwonić, ale zmienił numer.

- Oh może spróbuje się z nim skontaktować, ale wiesz tata definitywnie zakazał kontaktowania z nim - mówię wkładając szklankę do zlewu.

- Nie próbuj. - Od razu zmieniła ton ze smutnego na podniosły. - Żeby cię nie kusiło nawet robić coś.

- Dobrze, kocham cię, on też cię kocha i na pewno o nas myśli - informuję mamę, choć nie wiem czy to prawda i idę do przedpokoju przez salon.  Mam 15 minut żeby dojść na przystanku i czekać. Droga zajmie mi z 5 minut, ale wolę być wcześniej.

Ubieram buty i czekam, aż mama poda mi pieniądze na bilet, po czym żegnam się z nią.

Nienawidzę jeździć autobusem. Pełno ludzi, jest gorąco, bardzo gorąco. Maj w tym roku jest dość upalny. Siadając na pierwszym wolnym miejscu wyciągam telefon. Dobrze, że ktoś wymyślił słuchawki. Zakładam je i zanurzam się w rozmyślaniu. Włączam moją ulubioną składankę.
Tym autobusem mało jeździ ludzi z mojej szkoły. Przeważnie jadą następnym. Ja wolę być wcześniej niż się spóźnić. Różnie może być korek, wypadek czy usterka autobusu.

Ostatni przystanek, w autobusie jest już tłoczno. Droga trwa niecałe 25 minut. Wchodzę do szkoły pierwsza, za niedługo mam matematykę. Podchodzę do mojej szafki gdzie trzymam podręczniki i wyciągam matematykę. Książkę trzymam już w ręce, O dziwo mój przyjaciel jest szybciej ode mnie, chciałam go przestraszyć ale zauważył mnie i się uśmiechnął. Zawsze ma w sobie tyle radości.

- Hej Oli - witam go przyjacielskim uściskiem.

- O cześć Gibi - odwzajemnia powitanie.

On jako jedyny wie, że nie lubię mojego imienia - Gabriela. Mówi więc jak mój brat, gdy mnie drażnił.

It is never too lateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz