2. Pierwoplanowy klaun

239 25 8
                                    

#needsthrealAD

HEIDI

Nigdy więcej imprez, gdy na następny dzień mam iść do pracy.

Znowu dałam się podejść Harper. Cały dzień powtarzała, że bez tej imprezy na pewno nie poradzimy sobie z egzaminami, semestrem, całym rokiem i życiem. Że to świętość uniwerku by się schlać, tak na dobry początek i powodzenie w nauce. Jak zwykły, kurwa, przedszkolak dałam sobie wcisnąć kit owinięty w ładny papierek. W takich chwilach zaczynałam wątpić w swoją inteligencję.

Jedyną częścią wartą tego wyjścia, był seks z Creedem. A przynajmniej tak się przedstawił. Nie miało jednak większego znaczenia jego imię. Facet w ogromnym skrócie był b o s k i. Nawet gdyby nazywał się Dick.

Postawny, wysoki i nawet w ubraniach wyglądał jak grecki bóg ciosany przez samego Michała Anioła. Damska fantazja ubrana w lekką, dżinsową koszulę z podwiniętymi rękawami, która wyraźnie odznaczała się na umięśnionych barkach i ramionach. Kochałam facetów w koszulach, zwłaszcza gdy zakasali w nich rękawy. Dokładnie wtedy widać silne przedramiona i duże dłonie. Każdy miał jakieś zboczenia, prawda?

Na dzień dobry to przemówiło na jego korzyść.

Zielone oczy kontrastujące z ciemnymi, krótkimi włosami, lekkim zarostem i zadziorny uśmiech, od którego wręcz miękły kolana.

W pierwszej chwili zgodziłam się na drinka ze względu na to, że był diabelnie atrakcyjny i plasował się w moim guście. Po krótkiej rozmowie, którą prowadził ze mną jak ze zwykłym człowiekiem, a nie chodzącą waginą, dodał sobie kolejne kilkanaście punktów do tego, bym zaciągnęła go na parkiet. Choć wymiana zdań krążyła wokół przyziemnych tematów, jego pożądliwy wzrok, jakim mnie skanował, przeważył szalę. Bez zbędnych słów zrozumieliśmy swoje intencje. To się czuło.

Ale zanim seks, chciałam wybadać teren, tańcząc z nim. Podobno, jeśli facet umie się ruszać na parkiecie, w łóżku również daje zajebisty pokaz.

Cóż, w jego przypadku ta idea się sprawdziła. Gdybym nie przerwała gry wstępnej na parkiecie to najprawdopodobniej doszłabym już tam, ocierając się o jego udo.

Ale to tyle miłych wspomnień z wczoraj.

Z rana nie byłam pewna czy jeszcze nie wytrzeźwiałam, czy może powinnam zostawić Harper w podziękowaniu śniadanie za to, że alkohol magicznie nie przyniósł za sobą kaca. Zaczęłam wszystko rozumieć mniej więcej koło południa, gdy poczułam ostry zjazd. Na raz zrobiło mi się słabo, a w głowie rozpoczęły się prace wykopaliskowe.

Zabójczy kac dopiero nadchodził.

Akurat gdy byłam w połowie oprowadzania klienta po domu, na który razem z żoną był cholernie napalony. Słaba gra słów, ale adekwatna do sytuacji. Pierwszy raz spotkałam się z tym, żeby to zainteresowany czekał na miejscu na mnie. Zawsze przyjeżdżałam wcześniej, żeby przejrzeć zawartości teczek z papierami i sprawdzić ponownie każde pomieszczenie.

Gdy wysiadałam z taksówki, państwo Stone kończyli samodzielne zwiedzanie ogrodu. Już wtedy coś mi mówiło, że ten dzień będzie paskudny. Nie pomyliłam się. Zadawali miliony pytań, nawet tych najgłupszych; na przykład panią Stone interesował czas, w jaki sprząta się dom o powierzchni niemal dwustu metrów kwadratowych, albo jak długo kosi się trawę w tak ogromnym ogrodzie. Miałam ochotę zacząć walić głową w ścianę. Najchętniej jej głową.

Transakcja nie należała do najprostszych, a mój stan wszystko piętnował. Przykleiłam do twarzy sztuczny uśmiech na czas podpisywania dokumentów i dopiero po zamknięciu za nimi drzwi poczułam ulgę, mogąc opuścić kąciki ust. Opadłam na ogromną, narożną kanapę i marzyłam by zrobić sobie na niej drzemkę. Taką do rana.

Need something real [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz