7. Miałaś czas na ucieczkę, ale z niej nie skorzystałaś.

156 16 10
                                    

będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujecie tutaj, albo na 'X' (dla mnie to na zawsze pozostanie twitterem XD)

#needsthrealAD

HEIDI

Jestem. Skończoną. Kretynką!

Nawet nie chciało mi się komentować, że znowu pozwoliłam mu na siebie wpłynąć. Zrzuciłam całą winę na pocałunek, po którym czułam, że bez krawędzi biurka pod tyłkiem, moje galaretowate kolana by się pode mną załamały. Gdybym weszła z nim w polemikę, nie omieszkałby użyć karty „wcale się nie opierałaś, gdy wsadziłem ci język do ust', więc dla świętego spokoju zgodziłam się na tę imprezę, zaznaczając że nie posiedzę zbyt długo. Wydawał się to puścić mimo uszu, a gdy wróciłam przebrana z łazienki leżał rozwalony jak żaba na liściu na moim łóżku.

Pewnie dojrzale byłoby przyznać się, że rzeczywiście ten facet sprawiał, że robiło mi się gorąco, gdy zniżał głos i wchodził w moją sferę osobistą. Creed zdawał sobie sprawę z własnej atrakcyjności, dziwne gdyby było inaczej. Wiedział co powiedzieć i jakie ruchy wykonać, żeby mózg zmieniał się w brejowatą owsiankę. Jednocześnie powściągliwy głosik w głowie przypominał, że nie warto dawać uczuciom dojść do głosu.

– Za godzinę, maksymalnie dwie się stąd zwijam – przypomniałam po przekroczeniu progu jego mieszkania, patrząc na Creeda przez ramię.

Posłał mi pobłażliwy uśmieszek, położył dłoń na dole moich pleców i popchnął delikatnie.

– Tak, wiem. Nie pozwalasz mi o tym zapomnieć, odkąd się zgodziłaś.

– Ja z kolei nie zapominam o twoich sklerotycznych skłonnościach – odgryzłam się.

Do moich uszu od wejścia docierały dźwięki muzyki, które nabierały na głośności z każdym krokiem. Towarzyszył jej gwar rozmów, a ja natychmiast poczułam chęć zawrócenia do domu. Naprawdę miałam co robić. W moim grafiku nie było czasu na alkoholowe posiadówki, od kiedy zgodziłam się dodatkowo pomagać jednemu z profesorów prowadzić dodatkowe zajęcia dla studentów pierwszego i drugiego roku. Miało mnie to uchronić od egzaminów semestralnych, obejmujących wiedzę z wcześniejszych lat.

Godząc się, nie wiedziałam w co się pakuję. Duma jednak nie pozwalała mi się z tego wycofać.

– Creed, musisz mieć magiczne moce, albo mam omamy, że Heidi tu stoi. A nie wypiłam jeszcze tyle, żeby padło mi na oczy – rzuciła donośnie Harper, stojąc w progu tarasu z Chuckiem.

Wywróciłam oczami, a za plecami usłyszałam rozbawione parsknięcie sąsiada.

Najwyższa pora podstawić pod nos temu Brutusowi wypowiedzenie umowy najmu i naszej przyjaźni.

– Z pewnością ma magiczne ręce – wtrącił Kenner, robiąc falę brwiami i lawirując spojrzeniem między nami. – Pewnie nie tylko ręce, co nie Owens?

Wymiana zdań ściągnęła na nas uwagę pozostałych osób. Jedni przyglądali się nam z zaciekawieniem, a druga część patrzyła krzywo. Nie byłam na szczęście na tyle naiwna, żeby się nie spodziewać, że Levy nie podzielił się z kumplami faktem, co wydarzyło się w klubowym składziku na miotły.

Chuck intencjonalnie chyba starał się mnie zawstydzić, ale nie miał pojęcia z kim tańczy.

– Rozumiem, że zazdrość mocno uwiera twoje ego, co Kenner? – odpowiedziałam, uśmiechając się sztucznie w akompaniamencie cichych śmiechów i buczenia.

– Zazdrość? – Zakrztusił się ponczem. – Choćby skały srały to nie chciałbym dowiedzieć się co potrafią magiczne rączki tego osła – odparł z niesmakiem.

Need something real [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz