3. Niczego nie żałowałem.

234 21 4
                                    

#needsthrealAD

CREED

Zwleczenie się z łóżka pod prysznic okazało się nie lada wyzwaniem. Wtedy pojąłem, jak bardzo sobie pofolgowałem. Ostatni raz tak bardzo zabalowałem w liceum. Miałem nieco inny plan na mój proces naprawczy, ale skłamałbym, gdybym powiedział, że wczorajsza noc nie była... owocna.

Po otworzeniu oczu, napadły mnie lekkie wyrzuty, ale robiąc szybki rachunek sumienia przypomniałem sobie, że byłem singlem i mogłem robić cokolwiek chcę i z kim chcę. Wybór laski w pomarańczowej sukience okazał się strzałem w dziesiątkę. Ogień, jaki między nami wybuchł, pożądanie, które trawiło od środka doprowadziło nas niemal do desperacji. Ten seks przypomniał mi, ile satysfakcji i doznań potrafi przynieść. I że przynosi zapomnienie. Wtedy skupiałem się tylko na tej ślicznotce i chęci dania jej przyjemności, jakiej nikt nigdy wcześniej nie zapewnił.

Niczego, kurwa, nie żałowałem. A nawet bym to powtórzył.

Chłodny prysznic przyniósł ulgę ciału i głowie. Niestety, tylko chwilowo. W dresie przetransportowałem się do salonu, gdzie na kanapie dalej zgonował Chuck. Wypił o wiele więcej ode mnie. Do mieszkania prowadziłem go z jego ramieniem zarzuconym na barki. Zafundował mi niezły reset umysłu, więc nie mogłem go zostawić na pastwę losu. Chociaż pewnie w najgorszym wypadku skończyłby w łóżku jakiejś laski.

Po kilku godzinach snu i bliżej nieokreślonej ilości wlanego w siebie alkoholu, nie czułem się na siłach, żeby prowadzić auto, a potrzebowaliśmy porządnej porcji pustych kalorii, by zabić kaca, który z kolei chciał zabić nas. Fast food to najlepsza opcja, by zdusić to paskudne uczucie od środka. Zgodnie z Chuckiem stwierdziliśmy, że spacer i świeże powietrze nam nie zaszkodzą. Gorzej już i tak nie mogliśmy się czuć.

Zdążyłem zamknąć drzwi, odwrócić się i postawić dosłownie dwa kroki, gdy ktoś na mnie wpadł. Odruchem było, że złapałem tę osobę. Serce zgubiło rytm, kiedy odgarnąłem potargane, ciemne włosy dziewczyny, a moim oczom ukazała się ona. Heidi Owens we własnej osobie.

W pierwszej chwili myślałem, że dopadły mnie omamy i moja fantazja stała się rzeczywistością. Jednak rechot Chucka sprawił, że wróciłem ziemię. To naprawdę była ona...

Od samego rana czułem się jak śmieć – wyrzuty, podeptany i skopany. Mózg naprawdę musiał płatać mi figle, bo jak inaczej wytłumaczyć, że jednonocna przygoda zmieniła się w sąsiadkę, mieszkającą drzwi obok?

Odmowa na wspólne wyjście jednak nieco ostudziła mój zapał i chyba pomogła w procesie trzeźwienia. Minęła mnie i w biegu, jakby gonił ją Grizzly, wpadła do mieszkania, pozostawiając za sobą głuchy trzask.

Chcąc nie chcąc, podążyłem śladem Chucka, chociaż moje myśli dryfowały daleko i bezwiednie zacząłem analizować reakcję Heidi. Przestałem zadawać sobie w duchu pytania, co mogło być powodem jej dyplomatycznej ucieczki, słysząc jak kumpel zaproponował mi fajkę.

Kenner nie umiał żyć bez wdychania dymu papierosowego. Częstował mnie, pewnie dlatego, że wczoraj zdarzyło mi się wyciągnąć od niego fajkę. Jak to się mówi, alkohol lubił dym, a po dobrym seksie był jak wisienka na torcie.

Opuściliśmy teren kampusu. Chłopak prowadził mnie ulicami San Diego do baru, do którego w życiu bym nie wstąpił sam z siebie. Nie zwróciłbym nawet na niego uwagi. Bar z drewnianą elewacją lata świetności miał zapewne za czasu młodości moich rodziców. Otoczony po bokach gęstwiną krzewów trawy i chwastów. Byłem sceptycznie nastawiony, gdyż nie chciałem pogorszyć stanu żołądka, wrzucając do niego żarcia smażonego na stuletnim tłuszczu.

Need something real [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz