moja regularność nie istnieje. obecnie od tygodnia walczę z choróbskiem, a na co dzień z samą sobą, ale mam nadzieje, że ich historia jest warta tego czekania ❤️
już nie smęcę
łapcie rozdział
#needsthrealAD
CREED
Po piątkowych zajęciach z fizjoterapii pojechałem do Targetu, żeby zapewnić jedzenie na dzisiejszą... parapetówkę. Nie wiem, jak dałem się namówić na to Chuckowi, ale gnojek miał dar przekonywania, albo zadatki na świetnego manipulanta. Wystarczyły dwa tygodnie, żebyśmy złapali dobry kontakt. Podobne poczucie humoru łączy ludzi, a im dłużej z nim przebywałem, tym więcej chłonąłem jego nonszalancji.
Wróciłem obładowany trzema siatkami zakupów i w trakcie, gdy je rozpakowywałem, usłyszałem dzwonek. Lekko zdziwiony porzuciłem zajęcie i ruszyłem do drzwi. Przekręciłem zamek, a Kenner wtargnął do środka jak taran.
– Od kiedy się zamykasz, jeśli wiesz, że mam przyjść? – zapytał jakby urażony, ale chyba nie oczekiwał odpowiedzi, bo kontynuował: – Chociaż kij ze mną. A co jeśli twój zakazany owoc zdecydowałby się na odwiedziny? – Popatrzył na mnie przez ramię, rozpakowując alkohol, którym obiecał się zaopiekować. Miał ze sobą nawet ogromną miskę. W sumie określiłbym to jako aluminiowa wanna dla liliputów.
Zatrzasnąłem drzwi, kręcąc głową z lekkim rozbawieniem.
– Stary, prędzej piekło zamarznie niż Heidi z własnej woli by tu przyszła. A nawet jeśli to na pewno najpierw by zadzwoniła dzwonkiem.
– Czyli sprawy nie ruszyły z miejsca?
Wzruszyłem ramionami.
– Od kiedy w poniedziałek wyleciała stąd wściekła jak osa, skutecznie się przede mną ukrywa.
Parsknął z przekąsem.
– Mówiłem ci, że nic z tego nie będzie, ośle. Owens to niezbadana księga i najwyraźniej nie ma zamiaru tego zmienić. Nawet dla ciebie. Pogódź się z tym, że byłeś dla niej tylko jednorazówką. No wiesz, jak te foliowe torebki.
Zamachnąłem się grejpfrutem i bezbłędnie wycelowałem w jego pochyloną głowę.
– Ałaaa! Za co to, kretynie?! Samą prawdę ci mówię i dupa zabolała? – Pocierał dłonią obolałe miejsce.
– Jeszcze się zdziwisz jak ją rozgryzę. – Posłałem kumplowi wyzywające spojrzenie, celując w niego palcem.
– Bywaj zdrów. Nie ty jeden próbowałeś szczęścia, naiwniaku. Każdego spuszczała w kiblu razem z ich nadziejami. Heidi po prostu taka jest. Im szybciej to zrozumiesz, tym prędzej zauważysz, ile lasek robi do ciebie maślane oczy. Tam nie będziesz musiał łamać sobie głowy, żeby zaliczyć.
Cały Chuck. Luz i bezceremonialność w sposobie bycia pozwalały mu na spokojne, ale rozrywkowe życie. A tego przecież chciałem. Zresetować się. Opróżnić głowę z dręczących wspomnień i beztrosko żyć dalej.
Tylko ciężko wprowadzić to w życie, kiedy poduszka pachniała pralinami, które chyba już zawsze będę kojarzył z nią. Wczoraj zdecydowałem się na zmianę pościeli, bo byłem bliski zapukania do drzwi obok i przyniesienia jej do mojego łóżka niczym jaskiniowiec. Wiedziałem, że naciskając na nią, stworzę jedynie większy dystans, a ona zamknie się jeszcze bardziej.
Sam się sobie dziwiłem, że po kilkuletnim związku tak szybko zainteresowała mnie sobą jakaś kobieta. Przewidywałem dużo więcej przepłakanych nocy i zadręczanie się wspomnieniami. San Diego jednak pochłonęło mnie niemal w całości i rzadko zdarzało mi się myśleć o Belli.
CZYTASZ
Need something real [+18]
RomancePotrzebuję czegoś prawdziwego, bo moje życie było wystarczającym pasmem niepowodzeń.