Część 4. Przyłapani

60 12 31
                                    


Draco

Spało mi się wyjątkowo dobrze. Spokojnie. Błogo.

Dopóki na mojej głowie nie wylądowało coś ciężkiego, najpierw raz, później kolejny i kolejny. Otworzyłem oczy i spojrzałem w stronę źródła ataku, widząc przed sobą twarz rozwścieczonej, drobnej kobietki, która siedziała na drugim końcu łóżka, waląc we mnie ze wściekłością trzymaną w dłoni poduszką.

- Wynoś się z mojego łóżka – syczała w moją stronę, cały czas kontynuując swój atak. Zasłoniłem się ręką, drugą wyciągając przed siebie tak, by móc złapać poduszkę i powstrzymać ją przed kolejnymi uderzeniami.

- Uspokój się, wariatko – warknąłem, dopiero w tamtym momencie zdając sobie sprawę z tego, jak bardzo dudni mi w głowie. Nie poznawałem swojego głosu, zupełnie jakby nie należał do mnie. Wyrwałem jej poduszkę i odłożyłem ją do siebie, na co rudowłosa zareagowała cichym fuknięciem.

- Powiedziałam wynoś się – odezwała się ponownie, patrząc na mnie ze wściekłością, przyciskając do siebie kołdrę. Mój wzrok instynktownie powędrował w dół, łapiąc kawałek jej ciała. Pod przykryciem nie miała na sobie absolutnie niczego, na myśl o czym poczułem dziwną satysfakcję.

- To ty mnie tu zaprosiłaś – wytknąłem jej, celując palcem wskazującym w jej kierunku. Patrzyła na mnie z rozchylonymi ustami, a jej oczy wciąż płonęły gniewem. – I o ile dobrze pamiętam, bardzo ci na tym zależało – dodałem, wbijając jej kolejną szpilkę. Jej usta rozchyliły się jeszcze bardziej, żeby zaraz po tym się zamknąć, a z gardła rudowłosej wydobył się cichy jęk. Wiedziałem, że osiągnąłem swój cel. Upewniła mnie w tym czerwień, która zawitała na jej policzki.

Czy ja naprawdę sprawiłem, że Ginny Weasley się zarumieniła?

Wczorajszy wieczór spędziliśmy w większości przy barze, opróżniając kolejne szklanki i kieliszki. Na początku byłem pod wrażeniem jej mocnej głowy, ale im więcej wypiła, tym bardziej docierało do mnie, że dziewczyna bardzo usilnie stara się stwarzać takie pozory. Nie pamiętam, o czym rozmawialiśmy, ale rozmawialiśmy ciągle. Naszej rozmowy nie przerwały nawet wizyty, które składały nam co jakiś czas jej przyjaciółki z drużyny (z tego, co zdążyłem zauważyć). W końcu, chyba po opróżnieniu połowy drugiej butelki, obydwoje zgodnie stwierdziliśmy, że powinniśmy kontynuować rozmowę gdzieś indziej. Nie wiedziałem, kiedy i jak znaleźliśmy się w jej mieszkaniu, ale jak przez mgłę pamiętam, że jej usta, które zaatakowały moją szyję zaraz po przekroczeniu progu, skutecznie zachęciły mnie, żebym nie zawracał.

- Po prostu ubierz się i sobie idź – dotarł do mnie jej cichy głos. Uspokajała się, chociaż może tylko sprawiała takie wrażenie. Nadal przyciskała do siebie kołdrę, starając się w ten sposób zasłonić swoje nagie ciało. Prychnąłem. Jeszcze czego, mam teraz wstać i świecić przed nią gołym tyłkiem, podczas gdy ona robi z siebie gryfońską świętoszkę?

- Okej – mruknąłem, a moje oczy błysnęły pod wpływem szatańskiego pomysłu, który pojawił się znienacka. Bez zastanowienia pociągnąłem okrycie w swoją stronę, jednocześnie zsuwając się z łóżka, robiąc to na tyle zdecydowanie, by pozostawić ją bez niczego. Widziałem, jak desperacko próbuje złapać uciekający skrawek kołdry, jednak byłem szybszy. Zrobiłem jeszcze jeden krok do tyłu, w efekcie czego dziewczyna zaklęła cicho, błyskawicznie sięgając po poduszkę, na której jeszcze chwilę temu leżałem i zasłoniła się nią.

- Malfoy, ty mały, skończony...

- Kochanie?!

Jej oczy rozszerzyły się bardziej niż do tej pory, kiedy zza zamkniętych drzwi sypialni dobiegł do nas trzeci głos należący do kobiety. Kojarzyłem go jeszcze z czasów szkolnych i dobrze wiedziałem do kogo należy.

Zakazana graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz