Część 5. Zainteresowanie

59 10 29
                                    

Ginny

Nie miałam serca powiedzieć mojej matce, że to, co wyznał jej Malfoy, było nieprawdą.

Patrzyła na mnie z taką dumą, tak bardzo rozczulona, że nie wiedziałam, co w ogóle jej powiedzieć. Przecież powinna na mnie krzyczeć. Powinna się wściekać, że spotykam się z takim łajdakiem, któremu bardzo daleko do porządnego czarodzieja i idealnego zięcia, o którym zawsze marzyła. Tymczasem na wieść o tym, że zgodziłam się wyjść za mąż i to w dodatku za Ślizgona niemalże dostała skrzydeł, jakby była to najpiękniejsza wiadomość, jaką otrzymała w całym swoim życiu. Czy na starość każdemu tak odbija?

Co do samego Malfoya, zmył się tak szybko, jak tylko było to możliwe, wykręcając się tym, że jest już okropnie spóźniony do pracy. Nie wiem, czy wzmianka o tym, że spieszy się do Banku Gringotta miała jeszcze bardziej przekonać do niego moją matkę, ale cokolwiek miał na myśli mówiąc o tym, osiągnął swój cel. Jeszcze długo po tym, jak zamknęły się za nim drzwi, musiałam znosić zachwyt spowodowany faktem, że w końcu zdecydowałam się wyjść za mąż.

Pobieżnie przeglądałam najnowsze wydanie Proroka, które jakiś czas wcześniej wylądowało całkowicie zapomniane na stole, słuchając słowotoku mojej matki. Według Rity Skeeter, ja i Malfoy bawiliśmy się wyśmienicie i wprost nie mogliśmy oderwać od siebie oczu. Próbowałam przypomnieć sobie cokolwiek z poprzedniego wieczora, ale wszystkie moje wysiłki szły na marne. Wypiłam dużo. Dużo ZA dużo. Taki efekt nie powinien mnie więc w ogóle dziwić.

Jednak w zdjęciu, które było dołączone do tego okropnego steku bzdur, zwanego artykułem dziennikarskim, było coś, co sprawiało, że nie mogłam odwrócić od niego wzroku. Rzeczywiście, to, jak patrzyliśmy na siebie z Malfoyem było dziwnie intrygujące. Każdy, kto by nas nie znał, patrząc na tę fotografię mógłby dojść do wniosku, że między nami coś wyraźnie iskrzy. Uśmiechnęłam się do siebie na samą myśl o tym. Ja i Draco Lucjusz Malfoy. Wyśmienity żart.

- Cieszę się, że jesteś taka szczęśliwa, córeczko.

Głos mojej matki wyrwał mnie nagle z zamyślenia i sprawił, że spojrzałam na nią znad gazety. Wciąż przeżywała całą sytuację, nie dając mi ani chwili wytchnienia. Przymknęłam na moment powieki, próbując zebrać odbijające się w mojej czaszce myśli i uspokoić je choć trochę. Jednak cokolwiek próbowałam w tamtej chwili zrobić, nic nie działało.


Draco

Wpadła do mojego gabinetu jak burza, krótko przed południem. Na jej widok podniosłem się ze swojego miejsca i zmrużyłem lekko oczy, wciąż jeszcze czując pulsujący ból głowy spowodowany wczorajszym alkoholem. Zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, stała już po drugiej stronie mojego biurka, opierając się o jego blat i wbijając we mnie swoje ciemne oczy.

- Co to miało być, do cholery?

Tuż za jej plecami pojawił się Charles, chłopak, który w banku pracował dopiero od kilku tygodni. Absolutnie przerażony przenosił wzrok z mojej twarzy na plecy kipiącej ze wściekłości dziewczyny, jakby liczył na to, że znajdzie na nich przyczepioną karteczkę z instrukcją jak powinien się zachować. Zerknąłem w jego kierunku i pokręciłem tylko głową, licząc na to, że zrozumie. Coś dotarło do jego mózgu, bo już sekundę później, po krótkim zawahaniu, wycofał się na korytarz, zamykając za sobą drzwi. Spojrzałem wtedy z powrotem na wciąż wpatrującą się we mnie, nadal tak samo wściekłą dziewczynę, prostując się w końcu delikatnie i wskazałem dłonią na krzesło, które stało tuż za nią.

- Usiądź.

Jakaś część mnie, bardzo naiwna oczywiście, liczyła na to, że mnie posłucha. Nie muszę wspominać o tym, że ta część przeliczyła się i dotarło to do mnie dokładnie wtedy, gdy dziewczyna pochyliła się nad biurkiem, przybliżając się w ten sposób do mnie jeszcze bardziej.

Zakazana graOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz