1

15.6K 500 160
                                    

"Wsadźmy honor w dupę i dajmy sobie drugą szansę" - autor nieznany.

VICTOR

Minął rok, odkąd Isabella mnie zostawiła. Wiedziałem, że jeżeli nie powiem jej prawdy, ona mnie zostawi. Jednak ja wolałem milczeć. Gdybym tego nie zrobił, wszystko by wyglądało inaczej. Przez ostatni rok nie miałem siły na nic. Moja firma miała problemy, co nigdy się nie zdarzało. Coraz mniej pracowałem, a co raz więcej piłem, sam w swoim mieszkaniu. Depresja spowodowana bólem z miłości. Sam sobie byłem to winny. Po jej odejściu, od razu spaliłem notes i nigdy więcej nic nie zapisywałem. Wcześniej dawało mi to ulgę, a teraz jeszcze większy ból. Co noc zasypiałem sam, pogrążony we własnych myślach. Myślałem o niej każdego dnia i każdej nocy. Leżałem właśnie w swoim łóżku, gdy na materac wskoczył kot.

-Chodź tu Bella. - podrapałem go po brzuszku.

Ten kot, to jedyne co mi po niej pozostało. Dlatego też nazwałem go przezwiskiem, którym kiedyś zwracałem się do dziewczyny. Może to głupie, ale w jakimś stopniu po prostu czułem wtedy jej obecność. Byłem zniszczonym człowiekiem, wypranym z emocji i uczuć. Wszystkie uczucia, które kiedyś posiadałem odeszły razem z Halton. Rozmawiałem z Cadenem i Mią, która nadal czuła do mnie urazę. Pytałem się ich co u Isabelli, jak sobie radzi i gdzie wyjechała. Wiedziałem o niej praktycznie wszystko. Wiedziałem też, że podobno bardzo się zmieniła. Chciałem ją ujrzeć, spojrzeć w jej piękne, ciemne oczy. Ale wiedziałem, że nigdy już ich nie zobaczę. Nigdy nie spojrzał na mnie w ten sam sposób, co wcześniej. Chciałem wszystko naprawić, poczuć się jak wcześniej, ale nie wiedziałem jak. Isabella zamieszkała z Natanem w Hiszpanii, podobno nawet nauczyła się języka. Chciałem poczuć jej dłoń na swojej skórze, jej ciepłe ciało na swoim czy jej miękkie, różowe usta na swoich. Z westchnieniem wstałem z łóżka, zdejmując najpierw kota. Musiałem się ogarnąć. Przez cały rok opierdalałem się, ale wiedziałem, że w końcu trzeba wziąć się w garść. Pościeliłem łóżko i wszedłem do garderoby, z której wyciągnąłem mój garnitur, razem z czarną koszulą.

Czarne koszule, ona je kochała, dlatego też je zakładasz. - mówiła moja podświadomość.

Nienawidziłem jej, bo wiedziałem, że ma rację.

Tydzień po jej odejściu zrobiłem coś, co nigdy wcześniej nie miało miejsca. Wybrałem się na grób własnego ojca.

***

*Tydzień po odejściu Isabelli*

Szedłem w miejsce, w którym ani razu nie myślałem, że się znajdę. Padał deszcz, a wszystko wokół było mokre. Spojrzałem na szarą płytę, gdzie wyryte było imię i nazwisko Elijah Herman. Coś zakuło mnie w sercu. Nie mogłem patrzeć na to.

-Przepraszam ojcze, że nie przyszedłem wcześniej. - przetarłem jego nazwisko dłonią. - Tak bardzo mi cię brakuje. - westchnąłem. - Pamiętasz o Isabelli Halton, prawda? Jasne, że pamiętasz. - zaśmiałem się, prawie płacząc. - Skrzywdziłem ją, tak cholernie ją skrzywdziłem, zjebałem wszystko, co było między nami. Kochałem ją, a jednak wolałem ją okłamywać. - upadłem na kolana tuż przed grobem.

Mokra trawa pomoczyła mi spodnie, a piach, który zamienił się w błoto, osiadł na nich. Patrzyłem w ziemię, nie potrafiłem w tym momencie spojrzeć na grób.

-Gdyby dała mi jeszcze jedną szansę, nigdy bym jej nie zmarnował. - moje dłonie zwisały wzdłuż mojego ciała. - Może dało mi to jakąś lekcje? - westchnąłem i spojrzałem przed siebie. - Wiem, że jakbyś ty tu był, nigdy bym nie popełnił tego błędu.

***

*Teraźniejszość*

Ubrałem się i zjadłem śniadanie.

Powrót do układu[+18]  I TOM II [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz