Wyjazd (Vasquez)

522 76 2
                                    

Przewalałem się z boku na bok

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Przewalałem się z boku na bok. Sam nie wiedziałem, czy to łóżko nagle stało się tak niewygodne, czy może w pokoju jest zbyt duszno. To naprawdę był przypadek, kiedy przewracając się uderzyłem łokciem śpiącego Vasqueza. Spanikowany szybko się odsunąłem patrząc, czy może mam na tyle szczęścia, że szatyn się nie obudzi. Nie miałem. Z resztą, czego ja się spodziewałem? To nie było miźnięcie po główce, a pełnoprawny przypadkowy cios.

— To za to, że wyjeżdżam? Przecież ci tym razem powiedziałem. — Powiedział zaspanym i teatralnie cierpiącym głosem. Przelotnie spojrzał na mnie, lecz dość szybko z powrotem zamknął oczy.

— Sorki, przez przypadek. — Rzuciłem układając się całkowicie po drugiej stronie łóżka. Było dużo miejsca, po cholerę przysuwałem się tak blisko?

— Co się tak wiercisz? — Mężczyzna podniósł się na łokciu, by spojrzeć na mnie z zmarszczonymi brwiami, a przynajmniej to wywnioskowałem pod przykrywą nocy.

Suściłem głowę na te słowa. Wiedziałem, że Sindacco musi się wyspać przed wyjazdem, naprawdę nie chciałem go obudzić.

— Już nie będę, przepraszam. — Odwróciłem się tyłem próbując zamaskować poczucie winy na twarzy, mój głos nagle zaczął przypominać jakieś zbite dziecko, zamiast dorosłego mężczyzny.

Myślałem, że po tych słowach nasza nocna rozmowa się zakończy. Tak jednak nie było, zrozumiałem to w momencie, kiedy na swoim boku poczułem dużą dłoń Vasqueza. Aż wstrzymałem oddech na to działanie, zwyczajnie się nie spodziewałem. Starszy owinął ramię wokół mojego brzucha i zgrabnie przyciągnął do siebie. Poczułem jedynie jak mój chłopak najpierw całuje mnie w kark, a następnie oplata również nogą. W skrócie przyciągnął mnie tak blisko, jak tylko był w stanie. I rzecz jasna absolutnie mi to nie przeszkadzało. Ręka spoczęła na mojej klatce obejmując dokładnie połowę. Od zawsze kochałem te jego duże dłonie. Uwielbiałem te niedźwiedzie wręcz uściski, którymi obdarowywał mnie stanowczo zbyt rzadko.

— Teraz jest okej? — Szepnął starszy prosto do mojego ucha. Ustami ruszył nieznacznie mój kolczyk, by następnie złożyć na moim policzku szybkiego buziaka.

— Jest idealnie. — Odpowiedziałem łapiąc jego dłoń w swoją. Mimo, że nie mogłem pokryć jej całej, to kochałem wplatać palce między te Vasqueza. Dawałem mu tym jasny znak, że może robić ze mną co chce, bo w pełni mu ufam.

Czułem się przy nim tak bezpiecznie.

Czułem się przy nim tak bezpiecznie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

356 słów

Oczywiście muszę dopierdolić Albertowi tak dla zasady.

Speedo parenting issues ~short shots~ Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz