4

44 8 0
                                    

Bruno kompletnie nie mógł skupić się na pracy. Pomimo usilnych starań, nie potrafił wyzbyć się z pamięci wspomnienia sylwetki Nathalie. Jej szaro-zielonych błyszczących oczu, malinowych ust i tego ciała bogini, które miał na wyciągnięcie ręki. Obwiniał za to fakt, że ostatecznie do niczego między nimi nie doszło. Zamówił sobie panią do towarzystwa, lecz ostatecznie ją odesłał. Kompletnie nie rozumiał swojej fascynacji tą dziewczyną.

Drzwi otworzyły się gwałtownie, a do środka wszedł rosły mężczyzna w garniturze z pogodnym wyrazem twarzy.

– Mówiłem, żebyś nie wchodził bez pukania, Cole – burknął Bruno, wracając wzrokiem na dokumenty, które znajdowały się na biurku.

– Przecież wiedziałem, że się nie ruchasz. Ta w czerwonej uciekła boso już dawno, a Jasmine odesłałeś.

– Gdybyś pracą zajmował się tak sumiennie jak pilnowaniem tego jakie kobiety wychodzą z mojego gabinetu, mielibyśmy zdecydowanie więcej zysków i mniej problemów.

– Humor ci dopisuje, czyli nie jest tak źle. I z resztą... – Schylił się. – Nie powinno mnie to chyba dziwić – rzucił, po czym zapanowała długa cisza, więc Bruno zdenerwowany podniósł wzrok na przyjaciela, uradowanego jeszcze bardziej niż chwilę temu. W rękach trzymał czerwono-czarne stringi Nathalie. Bruno jakoś automatycznie podniósł się, żeby zabrać mu element garderoby, który jeszcze jakiś czas temu znajdował się na jej ciele. Opanował się jednak. Doszedł do wniosku, że takie zachowanie byłoby dziwne, więc odwrócił się w stronę okna, odsłonił zasłonę i spojrzał na zewnątrz.

– Tylko w takiej sytuacji, po co sprowadziłeś Jasmine, a potem ją wywaliłeś? Ta w czerwonej była w to aż tak zła?

– Przyszedłeś w jakiejś konkretnej sprawie, czy od tak pogadać? Nie za bardzo mam czas na jakieś pogaduchy. – Wrócił za biurko.

– Uuuu. – Cole zacmokał. – A już robiłem sobie nadzieję, że coś przyjemnego wyniknie z jej oszustwa. Ta sukienka... - Rozmarzył się. – Kurwa! Opinała się na niej tak cudownie. A te ściśnięte cycki. Chyba wystrzeliły, gdy je oswobodziłeś. Może nie była taka zła, tylko tobie nie pasowała?

– Możesz przestać gadać mi o dupie? Ta dziewczyna wisi nam sporo kasy i ma spłacić wszystko co do grosza. Swoją drogą, wyślij kogoś, żeby miał ją na oku. Jestem pewien na dziewięćdziesiąt procent, że będzie próbowała spierdolić.

– O ile już tego nie zrobiła...

– To amatorka.

– Dlaczego tak myślisz?

– Bo dała się złapać i wciągnąć w grę. – Uśmiechnął się lekko na wspomnienie jej zdenerwowania.

To był piękny widok, gdy musiała przełknąć gorycz porażki. Taka pewna siebie... zmuszona uznać jego wyższość.

– Po co przyszedłeś? – Bruno otrząsnął się.

– Syn Ricsona przejebał pokaźną sumkę w ruletkę i jak został z niczym zaczął się awanturować, że go oszukano, w związku z czym ochrona musiała go wyprosić z lokalu...

– Do rzeczy, Cole!

– Młody się stawiał, więc jeden z naszych użył odrobinę za dużo siły, a jak możesz się domyślić, staremu Ricsonowi się to nie spodobało... I przyszedł gość od Walesa.

Bruno przymknął powieki, po czym głośno wciągnął powietrze. Cole podrapał się po karku. Nie miał już odwagi patrzeć na swojego przyjaciela. Spodziewał się, że może uda mu się zastać go w dobrym humorze, choć odesłanie prostytutki od razu wzbudziło jego podejrzenia. Nie mógł jednak czekać dłużej z tymi rewelacjami.

- I? Załatwiłeś to?

Cole pobladł nieco. Wydawał się być coraz bardziej zdenerwowany.

- Kurwa! Nie mów mi, że pogoniłeś posłańca od burmistrza.

- Kutas chciał miesięczne zyski klubu, plus zwrot tego, co stracił gówniarz. Miałem się na to zgodzić?

- Ile? Od kiedy Ricson stał się tak grubą rybą?

- Z pewnych źródeł dowiedziałem się, że Wales ma z nim od niedawna pewne interesy. W końcu córka Ricsona z nim kręci.

- Kurwa! – Bruno oparł głowę o fotel i wpatrzył się w sufit. – Chcesz mu mnie rzucić na pożarcie?

- Jeśli ktoś ma uratować sytuacje, to niestety możesz zrobić to tylko ty. Wales czuje do ciebie respekt. Na pewno dojdziesz z nim do jakiegoś porozumienia.

- Zobaczę co da się zrobić, ale na wszelki wypadek, lepiej nie pokazuj mi się na oczy przez najbliższe kilka dni – mruknął śmiertelnie poważnie, na co Cole skrzywił się i zaraz wyszedł.

Dama KierOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz