Rozdział 2

308 24 2
                                    


Harry przemierzał kolejne korytarze swojego mieszkania na Grimmuald Street, rzucając zaklęcia wyciszające na każdy kolejny portret przodków rodziny Black.

– Ty też, do kurwy nędzy, się zamknij! – krzyknął w rozpaczy, kierując różdżkę w twarz Regulusa, który prychną raptownie.

– Gdyby był tu twój ojciec, to...

– Ale go nie ma. Nie żyje. Ty też nie żyjesz. Więc. Się. Zamknij.

Regulus wzruszył ramionami i wyszedł z ramy przejść się po łące na obrazie wiszącym na trzecim piętrze. Tam ukrywał się większość czasu, siedząc albo na zewnątrz, albo w namalowanym domku. Harry próbował dowiedzieć się, co tam robi, ale Regulus strzegł swoich tajemnic i nie pozwalał sobie na puszczenie pary z ust. Tym razem znów się zapewne obraził, przez co Potter mógł tylko pomarzyć o wyjawieniu kolejnych tajemnic. Trudno. Nie miał na to siły.

Nie miał na nic siły.

Usiadł w kuchni przy stole, gdzie nie tak dawno Zakon Feniksa zbierał się i reagował na najmniejsze zmiany atmosfery wojennej. Teraz był sam. Choć głowa wypełniała mu się głosem Syriusza, Remusa i Freda, który łapał za kolczyki tego pierwszego i pytał, czy może je przymierzyć, to nic nie wydawało się już być takie samo. Kiedy otwierał oczy, krzesła były puste.

– Stworek usłyszał Harry'ego Pottera. Stworek zrobiłby herbaty, ale nie wie, czy nie dostanie w gębę. Woda pełna kamienia.

Harry westchnął.

– Mówiłem ci już, Stworku, że nigdy bym cię nie uderzył.

– Herbaty?

– Byłaby super, dziękuję.

Doskonale wiedział, że dostałby od Regulusa straszną reprymendę, gdyby nie traktował Stworka dobrze. Nie mówiąc już o Hermionie, która wielokrotnie dawała Stworkowi kawałki ubrania i starała się go pozbyć z mieszkania. Za każdym razem skrzat stawał okoniem. Ostatnim razem, gdy Harry chciał dać mu wolność, rozpłakał się straszliwie, że przecież musi trwać u boku portretu swojego najlepszego przyjaciela. Już więcej nie próbowali więc dać mu wolności, zgadując, że dla Stworka i tak największą wolnością jest fakt, że może wyjść ze swojej odwiecznej skrytki i rozmawiać z portretami jak ze starymi znajomymi. Co ciekawe, większość rodziny Blacków chętniej wychodziła do niego niż do Harry'ego.

– Herbata dla panicza.

– Dziękuję. Może mi potowarzyszysz?

Stworek początkowo kategorycznie odmawiał picia wraz z Harrym herbaty i jedzenia z nim śniadań. Po jakimś czasie jednak, Regulus zdołał go do tego przekonać, obiecując na mały paluszek, że nie jest to zdradą ich przyjaźni. Dlatego skrzat usiadł obok nowego właściciela domu i pozwolił mu nalać sobie herbaty do pomniejszej filiżanki.

– Wygląda panicz na skrajnie zmęczonego.

– Dzisiaj miałem spotkanie z Malfoyem.

– Och, tak, Lucjusz. Narcyza, gdy go poznała, była zachwycona...

Harry nie mógł powstrzymać uśmiechu. Z jakiegoś powodu opowieści o poprzednim pokoleniu wydawały mu się o wiele cieplejsze niż jego własne.

– Chodzi o ich syna, Draco.

Dłonie Stworka straszliwie drżały, kiedy próbował napić się z filiżanki. Czasami mu się udawało, a czasami wylewał połowę na drewniany stół. Harry pomógł mu utrzymać przedmiot w pionie.

– Draco. Tak, tak. Dobry chłopiec. To on powinien być właścicielem domu – powiedział bez żenady. Potter już się przyzwyczaił, że Stworek mówił podobne rzeczy, w gruncie rzeczy nie mając nic złego na myśli. Takie było jego zdanie. A kim on był, aby się za to zdanie denerwować? Póki nie mówi brzydkich słów, Harry trzymał swoje emocje na wodzy.

Decyzje podjęte z miłości I | DRARRY |Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz